Też miałam nadzieję, że Carrey nie zepsuje tego filmu swoimi grymasami, bo ideologia filmu bardzo fajna. Niestety...stało się...
W przeciwieństwie do Ciebie nie lubię tego aktora, a zwłaszcza jego grymasów twarzy, ale chciałam zobaczyć ten konkretny film. Myślę, że każdy byłby lepszy w roli głównego bohatera...

piotolisz curuniu!

"Curuniu"piszę się przez O Z KRESKĄ, czyli ó. Piotole, piotole :)))))

Też nie jestem fanką jego grymasów i głupkowatych minek, ale z drugiej strony pod tą nieszczęsną skorupką specyficznego komizmu kryje się naprawdę świetny aktor.
Całe szczęście, że akurat w "Yes Man" wygłupy Carreya nie były aż tak rażące jak w wielu innych filmach z jego udziałem. Myślę, że jakby całkowicie sobie je podarował, obraz zyskał by na wartości. Nie jestem za to pewna, czy każdy inny aktor sprawdziłby się w roli Carla. Carrey był wyjątkowo przekonującą postacią i w dodatku naprawdę lekko zagraną. Dla mnie jedynym minusem były właśnie pojawiające się tu i ówdzie głupawe miny.

To mamy podobne odczucia, bo mi ogólnie Carrey pasował do tej roli, ale właśnie te momenty jego wygłupów nieco raziły... Pozostaje mieć nadzieję, że kolejna produkcja będzie jeszcze lepiej przemyślana i odetną go od tego wizerunku wiecznego "idioty".

Przekrój jego kariery daje mi raczej do myślenia ile razy więcej forsy zarabia on od każdego z nas.