Przez prawie cały film zastanawiałem się czy obraz byłby do zaakceptowania, gdyby opowiadał o innej kulturze np. o kobiecie wstępującej do seminarium czy studiującej koran, chyba jednak nie...
Choć właściwie w "Yentl" mamy więcej o miłości do nauki niż religii.
Na pewno za muzykę, piosenki i struny głosowe Streisand, które pocałował chyba sam Pan Bóg filmowi należy się wielki szacunek.