His Kind Of Woman (1951)
Film zaiste warty uwagi. Mieszanka późnego noir, wczesnego Bonda i lekkiej komedii :-)
Rola Mitchuma zbliżona nieco do postaci bogartowskich. Są też nawiązania (świadome czy nie???) do motywów z Casablanki czy Key Largo. Odniosłem wrażenie, że Mitchum zaczerpną tym razem dużo ze stylu tych postaci i stylu Bogarta - opanowanie, zdystansowanie do świata, spokój w twarzy, pewien cynizm... Choć nie brakuje mu empatii.
Początkowe pół godziny to dobre zawiązanie akcji. Następne 60 min. może nieco nużyć, jednak brawurowa końcówka rekompensuje to w pełni. Ostatnie pół godziny, choć przewidujemy zakończenie, trzyma w napięciu minuta po minucie. Jest kilka zaskakująco nawet mocnych scen, zwłaszcza Mitchum z pustym magazynkiem... Dobrze rozłożono tempo, akcenty i zwroty akcji. Znakomicie wprowadzono tez w końcówce efekty komediowe, które nie burzą dramatyzmu i realności. Scena z tonącą łódką na przystani to mistrzostwo.