Niespecjalnie podobal mi sie ten film: cóż - moja opinia. Rozumiem, ze koniec koncow wszystko mialo sie zakonczyc 'zbiegiem okolicznosci', znakami itp, ale muzyczka w tle (cymbalki? :D pianinko?;) ), ckliwosc chwili i te usilne wzruszanie widza nie przekonaly mnie. Jedynym pozytywem dla mnie byla rola glownego aktora: Jasona Segela: super-pozytywny aktor, b. go lubię. Natomiast: Ed Helms, Judy Greer - dwie totalnie irytujace postacie, ktorych najchetniej bym w tym filmie nie ogladala. Takie mimozy glupkowato-nijakie i taka też ich gra wg mnie. Susan Sarandon? Tak na sile wciśnięta.
Nie, osobiscie nie podobal mi sie ten film, dlatego wybralam ocene pt "ujdzie".