Widz, podobnie jak Daniel przez większość filmu był pewien, że to wszystko musi się dobrze skończyć. Daniel na początku wszystko obracał w humor, przyjął rolę głównego bohatera urzędniczej farsy, z którą niemal każdy w jakimś stopniu w życiu się zetknął. Farsy, która przecież miała się za chwilę skończyć, decyzyjni urzędnicy mieli za chwilę naprawić swój błąd, sprawiedliwość miała zatriumfować. No bo jak to - uczciwy obywatel, z chęciami do życia i pracy, fachowiec w swoim zawodzie, obywatel cywilizowanego i bogatego kraju miał zostać potraktowany jak śmieć? Ludzie z nędzy i w nędzy umierają gdzieś w Afryce, Azji, ale nie w Europie, w Anglii.
Daniel był przekonany, że to chwilowe zawirowanie, podobnie jak widz. Niestety, finał był smutny i przygnębiający. Machina państwowa pozbawia się ludzi, którzy się nie przystosują do odgórnych reguł. Niezależnie od tego czy powodem nieprzystowania jest wiek, rasa, kultura, lekka ułomność, czy -i to najgorsze - zrządzenie losu.