PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=649266}
3,9 70
ocen
3,9 10 1 70
It's in the Blood
powrót do forum filmu It's in the Blood

Ojciec z synem po długiej rozłące wybierają się na wspólną przejażdżkę. Ojciec (Henriksen) to emerytowany szeryf nadużywający alkoholu. Syn (Sean Elliot) to zamknięty w sobie odludek wyładowujący emocje w samookaleczeniu. Obu ciąży tragedia sprzed lat, która kładzie się cieniem na obecne życie. Skłóceni, obarczający się zarzutami i targani upiorami z przeszłości – nieświadomie wkraczają na terytorium drapieżnika, który postanawia sobie na obu intruzów zapolować.
To film dwóch aktorów. Poza nimi i polującą na nich istotą, nikt w filmie (jeśli nie liczyć rzadkich retrospekcji) nie występuje. Lance Henriksen, którego – jako sympatyk gatunku – chcąc nie chcąc, muszę być fanem, właściwie już bez reszty specjalizuje się w grze w horrorach. Nie miał bym nic przeciw temu, gdyby nie niepokojący fakt. Horrory te już od lat są z niezbyt wysokiej półki. Można odnieść wrażenie, iż sam Henriksen świetnie się bawi, będąc zresztą często równocześnie ich reżyserem, producentem a okazjonalnie – scenarzystą.
Ale bardziej wymagający widz, ma do wyboru – rezygnację, lub jako oddany fan aktora, oglądanie kolejnych horrorów z Jego udziałem, z góry akceptując ich przeciętny a częściej – niski poziom.
Tak niestety jest i w przypadku „It's in the Blood”.
Fabuła jest przerażająco schematyczna. Coś podobnego, tylko w lepszym opakowaniu, widzieliśmy już mnóstwo razy. Muzyka nie tworzy klimatu a gra aktorska… cóż – jest taka, jak wymogi bardzo niewybrednego scenariusza.
Nawet po zakończeniu filmu, nie do końca zrozumiałem, o co w nim chodziło. Sceny stanowiące retrospekcję tylko zwiększały poczucie chaosu w opowiadanej historii. Twórcom udało się nieźle sfilmować las, w którym osaczeni są bohaterowie. Chwilami nawet wykrzesali z tego coś na kształt klimatu. Tyle, że to za mało, aby wciągnąć i zbudować napięcie. Ma się też wrażenie, że twórcy podchodząc do dzieła zbyt ambitnie – chcieli za wszelką cenę pokazać i dramat i horror – łapiąc dwie sroki za ogon na raz.
Powstało w efekcie ambitne „nie wiadomo, co” o ciekawym, choć schematycznym początku, rozwlekanym w nieskończoność środku i głupim zakończeniu.
Może nie będę oryginalny, gdy zauważę, że tak to się niestety często kończy, gdy producent, scenarzysta i odtwórca jednej z dwóch głównych ról – to jedna osoba. Nawet jeśli się weźmie poprawkę, że to niskobudżetowe kino niezależne to i tak trudno efekt końcowy ocenić pozytywnie.
Nic to – myślę, że fani Lance Henriksena nie tylko wybaczą, ale nawet uznają, że fajne…

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones