Bodaj najzabawniejsza scena roku.
Podczas całego filmu mają dwie wspone sceny i obie kończą się w ten sam rzecudnt sposób: obydwaj na podłodze
Zabawna jest też scena o rybie. Jak to powiedział Linda w materiale Netflixa, gdyby PISF zobaczył taki dialog w scenariuszu powiedziałby jednym głosem: "O czym oni ku'''''wa gadają".
Scorsese takie sceny robił, gdy Tarantino przewijał jeszcze VHS-y w wypożyczalni. Sprawdź sobie film Ulice nędzy, albo Chłopcy z ferajny.
"HOFFA" vs "IRLANDCZYK".
Można się spierać o fakty (film DeVito powstawał, gdy o okolicznościach śmierci nie wiedziano), ale realizacja "HOFFY" (dużo tańsza!) zapiera dech! Te setki statystów, te scenografie, wnętrza, kostiumy, charakteryzacja, zjawiskowe zdjęcia STEPHENA H. BURUMA (nadwornego operatora Briana De Palmy) - to wszystko zapiera dech! A przecież jest to film ze swej natury nieatrakcyjny dla oka, o związkowcach, strajkach, dokach i ławach sądowych. Co tu oglądać?
A jednak film to rzadkiej urody.
Pstrokaty "Irlandczyk" jawi się przy tym jako... niewydarzony. Nieautenyczny. Przynajmniej jeśli chodzi o świat przedstawiony.
Brawo, Danny!