Niby zabawny, w zasadzie to mi się tylko trochę podobał i nie obejrzę go po raz drugi.
Taka mała paranoja przewija się w dialogach miedzy bohaterami przez cały ten film.
Mi się podobało, że był tam taki niefilmowy Nowy York i ta paranoja, jak to dobrze określiłeś. Chociaż ja nie sądzę, że to był zamierzony efekt. Chyba twórcy to traktowali poważnie. I fajurski był jeszcze ten Meksykanin. A tak to jakieś niedokończone postaci, ta Bouchez zawsze gra takie antypatyczne bohaterki.