Moje dwie ulubione postaci.
Zwłaszcza ten wiecznie wstawiony i sarkastyczny Haymitch.
Peeta z kolei to takie trochę "ciepłe kluchy" w połączeniu z romantycznym Romeo i skłonnym do poświęceń Prometeuszem. Trochę dzika kombinacja, ale tutaj dobrze się sprawdza.
Haymitch jest jedyną postacią w filmie, na której widok za każdym razem mam ochotę wybuchnąć śmiechem. Nie pomyślałabym, że można pałać sympatią do tego pijaczka, ale zabawny to on jest.