Książki nie czytałem, ale zakładam, że główna bohaterka rzeczywiście w niej śpiewała. Niestety w moim odczuciu momenty śpiewu wygaszały emocje i robiły z filmu bajkę. Trochę jakbym oglądał film dla dorosłych przeplatany królewną śnieżką.
Dodatkowo wszyscy z tych dystryktów brudni, biedni...a tutaj panna śliczna, cała na biało...zgarnęli ją wprost od fryzjera. Trochę to niespójne.
W starej wersji Jennifer Lawrence wyglądała bardziej realistycznie.
Film natomiast przyjemnie zrobiony...fajna scenografia