Ten więcej, niż zacny reżyser stwierdził, że stworzył swój film dla własnych dzieci. Nie wierzę mu. Ten film został stworzony dla samego siebie i wszystkich niewolniczo oddanych X Muzie.
Baśniowa opowieść, w której losy tytułowego Hugo są jedynie pretekstem do przypomnienia Georgesa Meslie, a jednocześnie innych prekursorów kinematografii i oddania im hołdu.
Wtedy też film jest najlepszy gdy przestaje być baśniowy, a zaczyna z pasją opowiadać o kinie jak choćby w scenie przeglądania ksiązki w bibliotece, gdy obrazy z kolejnych filmów ożywają w rytm „Danse Macabre” Saint-Saensa. Sam wtedy czułem jakbym pierwszy raz siedział w kinie.
Sam obraz to techniczna perełka, w której zarówno dorośli jak i dzieciaki znajdą coś dla siebie. Ja jestem zauroczony.
Dla malkontentów, którzy twierdzą, że staremu Martinowi stępił się pazur, bo kręci filmy dla dzieci gorąco polecam seans „Wilka z Wall Street” ;)
To moim zdaniem jedyny porządny film Scorsese. Myślałem że ten stary pryk wreszcie zrozumiał, że filmy nie powinny być wulgarne pełne przekleństw i dziwek z cycami na wierzchu lecących na bogatych kolesi, albo pokazywać DiCaprio szczającego do butelek i pieprzącego jakiś bełkot (w Aviatorze). Niestety po nakręceniu jednego porządnego filmu, jakim bez wątpienia jest Hugo, stary świntuch wrócił do dawnego hobby - nowy film "Wilk z Wall Street" starym zwyczajem jest wulgarny i obleśny.