Widzę, że wiele osób rozczarowało się rozwlekłością akcji i "potknięciem Mistrza Scorsese". Na szczęście ja nie jaram się tym reżyserem, wręcz za nim nie przepadam, a na szybkiej akcji mi nie zależy. Dzięki temu oglądało mi się to całkiem miło, bez żadnych oczekiwań i na luzie. Steampunkowy klimat rządzi, bardzo malowniczo wyglądają te wszystkie trybiki, koła zębate, para i staroświecka kolej:)
Film obejrzałam zaś tylko i wyłącznie po to, by się przekonać, czy "młody" (Asa Butterfield) da radę. Dał, co dobrze wróży "Grze Endera", na którą bardzo czekam;) Fajny młodzian, udźwignął kawał filmu na swoich wątłych barkach. Tego nie można powiedzieć o reszcie aktorów. Moretz była dość irytująca ze swoim szczerzeniem się przez 80% czasu i głupimi uśmieszkami, Kingsley za wiele nie pokazał - może się nie obudził do pracy;) Miłym urozmaiceniem za to były epizodziki z Jude'm Lawem i Christopherem Lee:)
Całość można dość wyraźnie podzielić na dwie części: pierwsza opowiada o Hugonie i jego codziennym życiu, druga - to hołd dla Georgesa Meliesa i początków sztuki filmowej. Taki troszkę dziwny miks, ale strawny.