PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=343217}

Hobbit: Niezwykła podróż

The Hobbit: An Unexpected Journey
7,6 400 120
ocen
7,6 10 1 400120
6,5 33
oceny krytyków
Hobbit: Niezwykła podróż
powrót do forum filmu Hobbit: Niezwykła podróż

Postanowiłem założyć odrębny wątek, bo z Carminą od jakiegoś czasu spieramy się o te
postać :) Carmina za chwilę dołoży swoje trzy grosze, ja pozwolę sobie napisać raz jeszcze to o
czym wspomniałem w innym wątku.

Dla wielu Radagast jest trudny do zaakceptowania, ale popatrzmy na to kim był w istocie
Radagast i czy wizja Jacksona rzeczywiście tak bardzo się różni od tej Tolkienowskiej?

We wszystkich opisach Radagasta jest wzmianka o czarodzieju, który kochał zwierzęta i żył
blisko natury. Popatrzmy na etymologię jego imienia:

"Radagast Brązowy - jeden z pięciu Istarich, którzy przybyli do Śródziemia na początku Trzeciej
Ery. Imię to pochodziło z języka adûnaickiego i znaczy OPIEKUN ZWIERZĄT ; przydomek
Brązowy (pogardliwie zwany przez Sarumana Bury) pochodzi od jego koloru płaszcza. Jednym z
jego imion było Aiwendil co znaczy PRZYJACIEL PTAKÓW. "

Co więcej, wspomina się, że Radagast zaczął zbyt obsesyjnie zajmować się fauną i florą i
zapomniał o swojej pierwotnej misji jako Istari i pod tym względem jej nie wypełnił i poniósł
porażkę jak Saruman choć jego upadek nie był tak wielki jak Sarumana (kiedy wysłannicy
Elronda chcieli by Radagast pomógł w wojnie o pierścień, Rhosgobel było puste). Z drugiej
strony pisze się również, że opieka nad fauną i florą była być może jego głównym zadaniem,
więc pod tym względem jego działania miały też sens.

A więc interpretacja Jacksona jest bardzo wierna Tolkienowi. Mamy postać obsesyjnie
zajmującą się zwierzętami i lasem, trochę ekscentryczną, ale o dużej mocy. Charakteryzacja
Radagasta w filmie to kwestia gustu, ale ja ją lubię - uwielbiam scenę kiedy Radagast
zaprasza ptaki pod swój kapelusz. Genialne! A to co jest na jego twarzy jest paradoksalnie
bardzo realistyczne i jest konsekwencją życia blisko zwierząt. Tak, ktoś kto żyje pośród nich nie
będzie się ubierał w szaty niczym z filmu Anna Karenina i nie będzie specjalnie estetycznie
wyglądał.

Co więcej, postać ta mi się podoba, bo lubię, kiedy filmowe postacie nie są jednoznaczne. I to
samo mówił Jackson w jednym z wywiadów. Nie lubi "oczywistych bohaterów". I mnie również
śmieszą bohaterowie typu Batman czy Superman. czy też nieskazitelny Aragorn, który
wszystkim ścina głowy bez problemu i praktycznie nie ma rozterek (dlatego wolę mniej
jednoznacznego i mniej idealnego Thorina). Wolę więc osoby, które w najmniej spodziewanym
momencie pokazują swoją siłę i moc i zaskakują widza. Taki jest Radagast, ekscentryk, niby
"foolish fellow" jak mówi Saruman, a jednak kiedy trzeba potrafi pokazać swoją moc i
zaskoczyć. Co robi dwa razy zresztą w filmie. W sumie, wyszedł silniejszy niż bym przypuszczał,
bo nie dal się (czarnoksiężnikowi w Dol Guldur?) a Gandalf Biały miał z nim problemy w
Powrocie Króla.

ocenił(a) film na 7
zentaur

Może słowo "głupiec" faktycznie jest tu raczej niefortunne. Ale już np. słowo "błazen" pasuje jak ulał. Radagast owszem miewa pewne przejawy inteligencji, ale mimo wszystko za bardzo odstaje od pozostałych Istarich i sprawia wrażenie dobrotliwego idioty (zaznaczam: "sprawia wrażenie", a nie "jest"). Podejrzewam, że nikt by się nie czepiał jego kupy na włosach, każdy ma prawo nosić na głowie co zechce. Podejrzewam, że nikt nie miałby aż takich narzekań na okazyjnego zeza. Podejrzewam nawet, że ludzie aż tak bardzo nie byliby zdegustowani dowcipem o grzybach i zielu (podejrzewam, że wykazuje tu za dużo optymizmu, ale na potrzeby argumentu nie mówmy o tym głośno). Jednakże to wszystko zebrane do przysłowiowej kupy daje nam postać raczej groteskową niż charyzmatyczną. Oczywiście masz rację, że to wszystko kwestia gustu. Acz dyskusyjne pozostaje czy miała być to postać głęboka, czy wykorzystano okazję by wydusić z publiki nieco nieśmiałych śmieszków (z niektórych członków publiki zapewne niekoniecznie nieśmiałych, a zapewne tubalnych, połączonych z klepaniem się po kolanach). Zapewne prawda leży po środku, ale jakoś nie jestem w stanie podzielić twojej wizji Radagasta jako postaci głębokiej.

Moja dygresja o Dol Guldur była może i barwna, ale nie była to próba maskowania braku argumentów, a jedynie dodanie jaskrawości sytuacji. W Barad Dur wszyscy szykowali się do wojny. Dlatego zadam już wprost pytanie: kolego Zentaurze, jakbyś widział to budzące się zło w Dol Guldur, gdzie nie zebrano jakiejś specjalnie dużej armii, nie rozbudowywano twierdzy, ani nie robiono nic faktycznie istotnego? Od razu mówię, że wersję z kawą, papuciami odrzucamy.

PaladinRage

Co do charakteryzacji i sposobu bycia Radagasta - ok, rozumiem, tutaj już wchodzimy na kwestie bardzo subiektywne.

Ale fajnie, że wspominasz błazna. Błazen ma długie tradycje w historii literatury angielskiej i kulturze anglosaskiej. Wystarczy wspomnieć Króla Leara Szekspira, w którym błazen jest mędrcem, który jako jedyny widzi prawdę i zagrożenie i błędy króla... Widzisz analogię...?

Poza tym, dla mnie sceny poważne (kiedy opowiada Gandalfowi o zagrożeniu, w Dol Guldur) równoważą te mniej poważne. Oczywiście nie na tyle by powrócić do klimatu Władcy (nie takie było zamierzenie reżysera), ale do tego, który panuje cały czas w Hobbicie.

Dol Guldur - można by mnóstwo rzeczy zrobić, może jakiś dialog między Sauronem a czarnoksiężnikiem? Nie wiem, nie znam się na Tolkienie aż tak bardzo by wiedzieć co miałoby sens a co nie, ale z pewnością opcji byłoby sporo.

ocenił(a) film na 7
zentaur

W sumie i my mamy Stańczyka. Ale jednak niełatwo jest o balans. Złoty środek jest szalenie trudny do osiągnięcia i postać zawsze ciąży albo w kierunku błazna, albo mędrca. Ty zdaje się, uważasz, że Radagast ma spory element mędrca. W mojej opinii jednak za mocno ciąży w stronę błazna, co niedostatecznie równoważy swoją dość subtelnie ukazywaną mądrością.
Oddanie miecza równoważy tego monumentalnego zeza? Zrobił to pierwszy raz, byłem co najwyżej lekko zażenowany. Jednak w momencie gdy nakłoniono tego biednego aktora by sztuczkę powtórzył, zwyczajnie nie byłem w stanie uwierzyć w to, co na własne oczy zobaczyłem. Naprawdę? Dwa razy? To nie było śmieszne za pierwszym razem! Skąd ta optymistyczna wiara, że będzie za drugim?!

Dialog? Kreacja Saurona opierała się na braku dialogów właśnie, więc moim zdaniem odpada. Po głębszym zastanowieniu można by to załatwić przy okazji jakiegoś "fleszbeku" i w scenę wpleść ojca Thorina, który przebywał w Dol Guldur w gościnie, jednak akurat ten wątek w filmach będzie albo ucięty, albo znacznie zmieniony, więc ciężko powiedzieć Dodatkowo trochę przypominało by to scenę z Gollumem przebywającym na rehabilitacji w Barad Dur, a powtórzenia są raczej nudne.

PaladinRage

Wiesz, można by zrobić takiego błazna intelektualistę jak tego, który występował w jednym z odcinków w Tudorów. Ale ewidentnie PJ chciał tu wprowadzić element komediowy i zrobić cały film trochę lżejszy od WP - a jednocześnie przemycić pod tym płaszczykiem komediowym roztropne działania. Zezy równoważone są przez kilka poważnych kwestii (np kiedy z przerażeniem stwierdza, że w lesie działa czarna magia, kiedy opowiada Gandalfowi o Dol Guldur i przez samą scenę w Dol Guldur.

Ja nie oczekuję, że Radagast każdemu się spodoba. To o co się spieramy to jego interpretacja. Ja pozostaję przy zdaniu, że jest on pokazany jako mądry błazen/ekscentryk - co kto woli. Problemem większości osób mam wrażenie jest fakt, że w ogóle jest tutaj koncept ekscentryka błazna i że w ogóle ludziom nie odpowiada fakt, że jest więcej humoru i komedii. Spodziewali się mroczniejszego klimatu. A PJ od dawna zapowiadał: nie będzie robił drugiego WP.

Saruman konwersował z Saurnem. Przez Palantir ale jednak. Mówił do Frodo, kiedy ten założył pierścień. O tego typu rozmowę mi bardziej chodziło, a nie o small talk przy stole przy kawce.

ocenił(a) film na 9
zentaur

Trochę z innej beczki. Nie jestem jakimś wielkim znawcą Tolkiena (nie czytałem książki np.) i dlatego mam 2 pytanka. Z twojej wypowiedzi wnioskuje że czarnoksiężnik z Dol Guldur i Czarnoksiężnik z Angmaru Z LOTRa to jedna i ta sama postać tak? A drugie piszesz że Radagast nie dał się czarnoksiężnikowi w Dol Guldur. Widzimy scenę jak upiór atakuje Radagasta mieczem i R ten atak odpiera wytrącając mu miecz i R mówi "Widziałem go, wyłonił się z mroku. Czarnoksiężnik" i widzimy kolejną postać wyłaniającą się z mroku:). Czy to jest jedna i ta sama postać?

ocenił(a) film na 7
zimny1980

Nie, Czarnoksiężnik z Angmaru to ten blado-niebieski, któremu Radagast wytrąca miecz, natomiast wspomniany necromanta to nie kto inny jak Sauron we własnej osobie... Czarnoksięznik z Angmaru jest pierwszym (najważniejszym) sługą Władcy Ciemności

ocenił(a) film na 9
Marq_94

thx

zentaur

Ciekawe jaką rolę w pozostałych dwóch filmach odegra Radagast. Weźmie udział w ataku na Dol Guldur?. Jak myślicie, jak potoczą się jego losy.

ocenił(a) film na 3
zentaur

Bardzo wierna interpretacja? Ty chyba sobie kpisz typie. Ja rozumiem, nie każdy jest w stanie dopuścić do świadomości fakt, że Jackson popełnił zamiast filmu olbrzymią kupę śmierdzącej gnojówy i trzeba się uciekać do ekstremalnej gimnastyki mentalnej żeby załagodzić dysonans poznawczy. Niemniej patrząc realistycznie - Radagast literacki był mędrcem, który wprawdzie wycofał się z uczestnictwa w wielkiej historii, w grach pomiędzy możnymi tego świata i zwrócił się ku naturze, zachowując głęboką wiedzę i (mimo ekscentryzmu, jaki stanowiło dla pozostałych czarodziejów odrzucenie cywilizacji) powagę. Jego wycofanie jest w pełni świadome, stanowi efekt przemyśleń i wewnętrznie spójnej filozofii życiowej. Radagast jest postacią w której odbijają się echa celtyckich druidów, ale też filozofii powrotu do stanu pierwotnej szczęśliwości w duchu Rousseau czy Thoreau.

Teraz porównaj tą wizję z postacią (tfu!) "wykreowaną" w filmie. Twórcy zrobili z niego zaćpanego hipisa, nieprzytomnego półdebila któremu ptaki srają na głowę (subtelność!!). Oczywiście jest to pójście po linii najmniejszego oporu, czyli zagranie na najbardziej wyświechtanych kliszach zachodniej popkultury - miłośnikiem przyrody może być jedynie podstarzałe dziecko-kwiat, który lubi sobie przypalić zioła i łyknąć grzybków, po czym dostrzega "głębię wszechświata" gapiąc się na swoje ręce, bo ale faza, człowieeku meeen. Radagast filmowy to prymitywna karykatura - jak z resztą cała ta produkcja. Mam nadzieję, że interpretacyja ekwilibrystyka którą tu uprawiasz, żeby na siłę dopasować jego cechy do pierwowzoru to wyraz zaklinania rzeczywistości. Jesli jednak faktycznie tak to odbierasz, to pozostaje jedynie współczuć horyzontów myślowych.

stonedfish

Bardzo dobre podsumowanie, też uderzył mnie płytki, infantylny wizerunek Radagasta. Nic dodać nic ująć.

Ogólnie jak się porówna czas i styl LOTR z Hobbitem niestety widać, że od tego czasu coraz więcej do powiedzenia mają jacyś kretyni od pseudo-marketingu, którzy doradzą coś w stylu "a no musimy dać więcej kobiet, bo przecież one też są silne i niezależne", "zróbmy romans krasnoluda i elfki, to będzie takie divesity" itd. Coraz bardziej mamy do czynienia nie z filmem, a czymś co należy nazwać produktem filmowym. Bo ciężko uwierzyć, że Jackson i del Toro mogliby wpaść na coś tak nieudanego.

ocenił(a) film na 8
zentaur

A mam pytanie co on za fajkę palił?W tamtych czasach takie coś było?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones