so, do you have anything to say after everything i've just told you? kolejny nowy woody taki sam jak stary woody osiąga szczyty gór lodowych własnego lęku i neurozy gdzieśtam na rubieżach amerykańskiego kina komercyjnego i artystycznego kina europejskiego, chociaż trochę mam wrażenie zgnuśniał i zatrzymał się w czasie, ale - trawestując nieco pewne przeszłe jego dokonanie - nic to, dzięki bogu, że istnieją hiszpanie!
słowem choć trochę mi ostatnio nie po drodze z tymi nowymi allenami to niecodzienne traktowanie zdarzeń z kina wyniesionych (nazywanych snami) na równi ze zdarzeniami rzeczywistymi (nazywanymi wspomnieniami) cieszy i tworzy jakąś nić porozumienia między nami..
A propos filmów i wydarzeń rzeczywistych - wydaje mi się, że nasz mózg odróżnia fikcję od rzeczywistości i nie śni o rzeczach obejrzanych na ekranie.
kolejna interesująca koncepcja:) bo przecież nie raz jest tak, że oglądane filmy bardziej tobą wstrząsają niż zdarzenia rzeczywiste, wywołują większe emocje, uwalniają uczucia, aktywują wzruszenia - a to one przecież, jak chcieliby tego choćby twórcy ostatniego Matrixa, niejako urealniają rzeczywistość, podnoszą poczucie pewności istnienia.
Sorry, że tutaj, ale pilnie czegoś szukam, a ty prawdopodobnie będziesz wiedział. Film z lat 60. czarno-biały, nietypowy metraż (grubo poniżej 90 min.), chyba pozbawiony dialogów, chyba jedyny tego reżysera. Przedstawia podszyte lękiem perypetie samotnej kobiety. Coś jak Wstręt.