Rzecz trudna do klasyfikacji, ale spróbuję: średniowieczna baśń sience fiction,
opowiedziana z przymrużeniem oka.Mocno nadgryziona przez ząb czasu, jako że powstała w
okresie apogeum pop-kiczu i nie może pochwalić się zbyt wysokim budżetem, mająca
jednak niepodważalny atut pod postacią zabójczej obsady: Klaus Kinski, Harvey Keitel,
Fernando Rey. Kinski gra jednoznacznie pozytywną postać nadwornego alchemika,
życzliwego wobec bliżnich i śmiejącego się serdecznie "od ucha do ucha" - w jego dorobku
jest to prawdziwa rzadkość, być może tak działał na niego klimat baśni (podobnie
zadowolony z życia był w "Pieknej i bestii" Vadima). Najwięcej do zagrania ma Keitel jako
rycerz, który bardzo chce się wykazać męstwem, ale nic mu nie wychodzi. Krytycy zarzucali
mu brooklyński akcent, nie pasujący do średniowiecza. Nie mogę się wypowiadać w tej
kwestii, gdyż widziałem film z francuskim dubbingiem... Irytować może amant-kosmita, który
z wyglądu przypomina gwiazdę pop i wystarczy, że się pojawia, a księżniczka mdleje z
wrażenia... podczas gdy biedny Keitel w pocie czoła, lecz bezskutecznie się o nią stara. Jesli lubicie klimat lat 80.
i jesteście fanami Klausa oraz Harveya, musicie obejrzeć ten film!
PS. Motyw ufo, które pojawia się w czasach rycerskich, by zostać uznane za wcielenie Szatana,
pojawia się również w naszej kinematografii, w filmie/serialu "Alchemik Sendivious".