Duże wrażenie robią kolory - taka szara, wręcz sina, deszczowa poświata (podobnie jak "W
kręgu zła", ale jeszcze intensywniej i bardziej spójnie). Kadrowanie jest przeciętne (Walter
Wottitz to jednak dwie klasy niżej niż Henri Decae). Rytm filmu rwany, fabuła momentami
niezrozumiała, nie od razu wiadomo kto jest kto i jaką pełni rolę. Jednak właśnie ze względu
na atmosferę, jaką nadaje kolorystyka, warto film obejrzeć.