Brian De Palma o odmieńcach z darem telepatii (idącym w parze z telekinezą) - fabuła dziwnie podobna do tej z późniejszych "Scanners" Cronenberga, ale filmy zdecydowanie różnią się od strony stylistycznej: podczas, gdy Kanadyjczyk postawił na bardziej mroczną wizję i efekty gore, De Palma zdecydował się na tonację lżejszą i formalne zabawy. "Furia" to dreszczowiec z elementami filmu szpiegowskiego, oparty na rozgrywce dwóch wyrazistych osobistości, jakimi są Kirk Douglas i John Cassavetes. Nie brak w tym humoru i dystansu, a elementy składowe bliższe kinu grozy zachowane zostały dopiero na finał, gdzie twórca "Carrie", swym zwyczajem, pozwolił sobie na nieco większą swobodę w kwestii szaleństw. Osobiście uważam, że obraz nieco ustępuje większości dokonań reżysera z okresu, ale kiedy już ma być "mocne uderzenie" to nie zawodzi. Tempo i budowanie napięcia bez zarzutu, erupcje przemocy może nazbyt rzadkie, ale dzięki temu bardziej intrygują. Hitchcockowskie odniesienia też się znajdą.