a masz moze do niego napisy? bo kiedys go ogladalem, ale po angielsku i nie wszystko rozumiałem...

Czesc - pytanko mam do Ciebie - widze ze ogladalas The untold story - ja wlasnie tez - choc z pewnym opoznieniem:) W filmie wystepuje niejaki Jim Hutton - ostatni kochanek Freddiego - ale on wcale nie wyglada na Jimiego Huttona - Hutton zmarl w 1979 roku - a ten niby Jim Hutton (podpisany jest w 1h 01 min 30s filmu, przynajmniej w wersji ktora ja posiadam) opowiadal o dniu kiedy Freddy poinformowal go ze jest chory - a to przeciez bylo w latach 80 -tych, czyli Hutton nie mogl tego dozyc, pozatym na filmie widac ze wywiad z Huttonem przeprowadzony byl raczej w latach 90-tych niz 70-tych. Gosc ktory podpisany jest w filmie jako Jim Hutton przypomina mi jakiegos aktora - tylko nie moge sobie przypomniec jakiego. Wiesz cos wiecej na ten temat?? Kim jest ten gosc? (Byc moze cosik zle zrozumialem, ogladalem bez napisow)

Pozdrowienia
Robert - jak cos to pisz na clavish1979@wp.pl

eee, masz zle informacje:) Hutton nył przy Freddiem do ostatnich chwil jego życia:) nie jestem pewien ale chyba nadal zyje, choc tez miał AIDS. Przeczytaj jego ksiażke "Freddie i Ja" ("Mercury And ME"). Polecam, super ksiazka. Wiele ciekawych rzeczy mozna sie dowiedziec o Freddiem. Ksiazka wydana chyba w 94. Pozdrawiam:)

ps. Masz napisy do tego filmu? bo ja niestety ale nie mam i ogladalem bez.

aa - mozliwe cholerka - w takim razie na filmwebie jest blad - bo wlasnie na Filmwebie tego Jima sprawdzalem, widac pomylili aktora Jima Huttona z tym lovelasem Freddiego.

To o całkiem innego Jima Huttona chodzi! Ten Jim Hutton w filmie dokumentalnym o Freddiem, nic z filmami nie ma wspólnego, najpierw pracował jako fryzjer a od lat 80-tych jako ogrodnik w domu Mercurego.
To prawda Jim jest zarazony wirusem HIV ale może z tym żyć.

zapraszam na moją stronę www.QueenHeadlong.prv.pl

ogradnikiem zostal dopiero po tym jak sie zwolnil z pracy, czyli pod koniec lat 80;p to bylo jakies zajecie dla niego, bo nie chcial sie czuc jak ktos kto liczy tylko na goscinnosc Freddiego:)

Jim Huttona, ostatni partner Freda nadal żyje, mieszka w Irlandii...Pozdrawiam wszystkich fanów Freddiego i Queen:)

ps. ja też polecam oglądałam to chyba z milion razy, ale średnio podoba mi sie np "Freddies Loves"...kiedy to jego wspaniali "przyjaciele" opowiadają o jego zyciu prywatnym i seksualnym i rozpływają sie nad tym jak dobry był w łózku, jemu samemu bardzo takie informacje puszczane w tv by sie nie spodobały zwłaszcza gdy tak bardzo chronił swoją prywatnosc.

MA KTOS DO TEGO NAPISY ?! PLISS... bo nie za wiele zrozumiem :P a chciałabym wszytsko

Polecam jak najbardziej. I polecam też Biografie Definitywną.

Ten film jest na jutubie z polskimi napisami;-) jak miło... Biorę się za oglądanie http://www.youtube.com/watch?v=3KaK5o90btk

dzięki wielkie, dobrze że nie usunęli, szukam tego i szukam, a na youtuba nie zerknełam :D

Niezwykle cenię sobie Freddiego jako osobę, która niezwykle dużo wniosła do muzyki. Jest to niezaprzeczalnie legenda i ktoś kto nie rodzi się codziennie. Takie utwory jak We are the champions czy Show must go one na trwałe zapisały się w historii i nic nie jest w stanie ich stamtąd wymazać, ponieważ są to dzieła ponadczasowe i po prostu piękne.
Zdecydowałem się więc obejrzeć ten film, aby trochę przybliżyć sobie sylwetkę tego niezwykłego człowieka i moje odczucia co do niego nieco się zmieniły. Nie ulega wątpliwością że był to człowiek otwarty i szczycący się tym, że lubił obdarzać ludzi szczęściem, a to bardzo ważne cechy, których tak nam dzisiaj brakuje. Ale nie ważne jak bardzo film byłby wzruszający i w jak niesamowicie jasnym świetle przedstawiał by osobę Mercurego, nie da się nie zauważyć, że był to człowiek, który żył lekkomyślnie. Narkotyki, nadużywanie alkoholu i przygodne stosunki seksualne nie mogły się obejść bez konsekwencji. Swój styl życia przypłacił najwyższą ceną, swoim życiem.
Zawszę staram się patrzeć na wszystko z każdej strony i dlatego jako muzyka Freddiego uważam za geniusza i legendę, ale jako człowiek nie jest dla mnie nikim wyjątkowym. Łatwo jest powiedzieć, że nie patrzy się na nikogo, nie słucha opinii innych i żyje własnym rytmem, że najlepiej łamać zasady i traktować życie z przymrużeniem oka, trudniej przyjąć konsekwencje tego i spojrzeć z perspektywy czasu na swoje życie.
Moja ocena to 5/10. Dziesięć za twórczość, podzielone przez dwa za styl życia.

Nie rozumiem dlaczego każdy odnosi się do życia prywatnego gwiazd? Czy nie wystarczy wam piękna twórczość?!!!
Zastanawia mnie jakie życie większość z tych prawych i uczciwych samarytan, ascetów etc. wiodła by zarabiając kilka milionów funtów, złotych (nieważne) rocznie czy nawet miesięcznie? Ratowali by zwierzątka w Afryce, pomagali biednym, bezdomnym - podawali zupę w zaułkach cuchnących ulic, postawili by dom każdemu znajomemu, pili mleko, bawili się w domu przy krakersach i salsie z Lidla?! NIE KOORWA, oczywiście, że nie!!! Nie wiem jak wy, ale ja robiłbym wszystko na co przyjdzie ochota kiedy i gdzie bym tylko zapragnął, bawiłbym się na ile tylko pozwalałby mi czas. Więc proszę was moralizatorów i mówców prawd najwyższych, a także nieoficjalnych anonimowych obrońców życia itp. przestańcie peerdolić !!!

PS.
What will I be doing in 20 years' time? I'll be dead, darling ! ;)

Nie mam nic przeciwko dobrej zabawie, ale trzeba umieć dostrzec konsekwencje każdego kroku w życiu jeszcze przed tym, gdy się go wykona. Człowiek uczy się na błędach, ale tylko głupi na swoich.

Tylko głupi na swoich? No proszę... Bez komentarza.

Święta prawda!!!