Szczerze powiedziawszy nie dotrwałam do końca filmu, więc opinię opieram na samym początku animacji.
Jakkolwiek doceniam metodę poklatkową, tak film mi się nie podobał; już mówię czemu:
Nie przepadam za tzw. antropomorficznymi postaciami, gdy zwierzęta chodzą na dwóch nogach, są ubrane jak ludzie etc. Nie przeszkadza mi, że mówią, czy że mają prywatne życie rodzinne albo przygody. Ale to moja prywatna antypatia. Ale film był zachwalany, przymknęłam oko na 'antro'.
Dalej jednak uderzyła mnie anatomia zwierząt, jedna z pierwszych scen jak Lisica wchodziła po wzgórzu - jakby twórcy zapomnieli że istnieje coś takiego jak kolana.
Odrzucił mnie pomysł wychwalania cudzego dziecka, a wręcz niezauważania własnego. Ten motyw był aż rażąco przerysowany - scena ze skakaniem do basenu, czy kradzieży cydru.
Drażniła mnie postać Oposa, współpracownika Lisa. Lis coś do niego mówi, a ten nie daje znaku życia, oczy stają w słup. Może to była scena gdzie inni się śmiali, mnie cisnęło się na usta "WTF?!"
Ponadto, fabuła miała w sobie jakiś idiotyczny dla mnie upór - wszystko było na siłę - przeprowadzka z nory w luksusowe mieszkanie w drzewo, motyw z dzieciakami pt."trawa jest zieleńsza u innych", egoistycznie i ignoranckie zachowanie Lisa, którego upór zawsze sprowadzał kłopoty, ba zagrożenie na otoczenie. [fabuła!] Aż zalatuje "Iniemamocnymi".
Nijak się nie umywa do choćby "Gnijącej Panny Młodej". Wspomnieniem wracam do starych dobranocek typu "Miś Uszatek" i pamiętam że też mi się nie podobały.
Tyle.