bo przynajmniej ta kopia, którą widziałem była straszna pod tym względem. A tylko po angielsku rozumiałem więc zakładam, że z innymi językami było dobrze. Ale aż dziw bierze, że nikt tych napisów nie sprawdza. Po napisaniu chociaż wypadałoby dać to komuś do przeczytania/obejrzenia. Błędy, literówki, w ogóle nie te słowa, błędy w nazwach własnych, czasem po prostu nieznajomość języka. To wszystko wybijało mnie z rytmu podczas seansu.
Sam dokument ma poważne defekty techniczne - tożsamość osób, z którymi przeprowadzono wywiad znika po zaledwie dwóch sekundach, informacje o filmie, w którym Ennio brał udział są nie do odczytania w jasnych plenerach, no i rzecz jasna fakt, iż dokument ten jest zwyczajnie zbyt długi i monotonny, przez co widzowie się nim zmęczą i znudzą.