i może dlatego patrzę na film trochę inaczej. Uważam, że jeśli oddzielić by go zupełnie od książki to jest to naprawdę dobry, mądry i ciepły film z przesłaniem. Sama wiem najlepiej, że najgorzej jest przeczytać książkę, a potem oglądnąć film na jej podstawie, bo potem wszystko co sobie wyobraziliśmy nagle leży w gruzach i historia już nie robi na nas takiego wrażenia. Uważam, że jest to zjawisko naturalne. Dlatego też film uważam za dobry, pewnie gdybym czytała którąś z książek Musierowicz, na której został oparty scenariusz to zmieniłabym zdanie, ale na szczęście nie czytałam:D I dobrze;)
Mam podobne zdanie na ten temat, z tym że, u mnie film wywindował się do poziomu rewelacji. Dzięki niemu na pewno sięgnę po ten cykl (Jeżycjada) Małgorzaty Musierowicz.
Fani Jeżycjady mają po prostu królewskie wymagania wobec adaptacji i tyle, żadna pewnie im się nie spodoba... Mnie tam film nie porwał, jak dla mnie zbyt naiwny, ale tło obyczajowe, te wszystkie plakaty z Georgem Michaelem i Kombi na ścianach :D plus Patrycja topiąca wszystko w umywalce przytrzymały mnie w fotelu do końca.
To nie jest kwestia królewskich wymagań, tylko jako takiej wierności oryginałowi. Podam jeden przykład: Gabrysia wg książki była krótko ściętą blondynką, w filmie serwują nam brunetkę z włosami do pasa. Niby szczegół, ale skoro to adaptacja książki, to szczegóły podkreślają przez samą autorkę powinny być w filmie ukazane i tyle. Dlatego tutaj może i się zgodzę, że lepiej najpierw ten film obejrzeć, a potem sięgać po książki, choć sama zazwyczaj robię odwrotnie, bo lubię sobie po swojemu wyobrażać.