PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=694545}

Dzika droga

Wild
7,0 58 785
ocen
7,0 10 1 58785
5,9 23
oceny krytyków
Dzika droga
powrót do forum filmu Dzika droga

Tylko, że przy "Into the wild" to popłuczyny.

ocenił(a) film na 4
Rafael7979

Przybijam piątkę!
Chociaż nie zaprzeczę, że jako kobieta mogę wczuć się w to, co pokazali w "Wild". Nie miałabym odwagi, bo jednak faceci na szlaku to mogą być świnie ;-)
Ale "Into the Wild" dla mnie o wiele bardziej poetyckie i dające do myślenia.
"Wild" jest tak ordynarnie zerżnięte, że aż szkoda słów. Tyle wątków "zapożyczonych", że nawet trudno zliczyć.

użytkownik usunięty
vilya_73

Dużo chodzę z plecakiem i rzeczywiście trafiają się również męskie świnie. Najfajniejsze są te młode, w paseczki, radosne arbuziki na czterech nóżkach z zakręconym filuternie ogonkiem ;-)
Może to tylko moja wyobraźnia, ale osoby spotkane na prawdziwym szlaku nie bywają świniami. Im dalej od miejsc gdzie da się dojechać samochodem, tym bezpieczniej.

ocenił(a) film na 7

Zyndram, mówisz poważnie? Bardzo chcę się potułać po świecie, pieszo, może rowerem, ale sama. Zastanawiam się tylko, czy nie jest to zbyt wariackie, włócząc się po odludziu jako kobieta... Zastanawiam się nawet nad psem obronnym... Łatwiej zaczepić samotną dziewczynę, niż dziewczynę z psem.
Ale nie chcę, żeby coś tak pięknego, jak prawdziwa podróż (z dala od sterylnych hoteli) ominęła mnie tylko ze względu na płeć!
Za każdym razem kiedy pojawiali się jacyś faceci przy Cheryl, myślałam tylko: "jak ją zgwałcą to będę miała osobistą traumę!" ;d

użytkownik usunięty
PhoenixGirl

Samotne kobiety w podróży rzadko się raczej spotyka. Boją się natrętnych kretynów i zapewne nie są to obawy bezpodstawne. Wspominałem o braku zagrożenia ze strony prawdziwych podróżników, oni po prostu nie szukają okazji do napadu. Oczywiście spotykać też będziesz wiele osób "postronnych", w przytłaczającej jednak większości co najmniej neutralnych.

Bardzo wiele zależy od Twojej konstrukcji psychicznej i sposobu bycia, ponieważ w sytuacji zagrożenia, tylko dystans i "obojętna" stanowczość "od pierwszego wejrzenia" może zniechęcić potencjalnego natręta czy wręcz agresora. Chodzi tu również - a może przede wszystkim - o rodzaj energii jaką emanujesz. (Dokładnie jak w sytuacji z nieprzyjaznym psem). Są wręcz kryminalistyczne teorie stygmatyzacji, które w tym właśnie punkcie znajdują klucz do genezy ofiary. Koncepcje te warte są rozważenia, choć feministki będą zapewne przeciw ;-) Teorie te nie mówią jednak o winie, a o samym procesie. Warto się więc z tym skonfrontować.

Są jednak dziewczyny - poszukaj w necie, np Kamila Kielar - które na samotne wyprawy chodzą / jeżdżą tam, skąd ja bym raczej żwawo spieprzał... Spotkanie z wqurwionym misiem pozbawione jest wprawdzie komponentu seksualnego, za to może okazać się o wiele bardziej dogłębne ;-)

Pies obronny Ci w podróży też nie pomoże, było by to logistycznie bardzo trudne czy wręcz niewykonalne. Poza tym jest to niedozwolone na terenach zalesionych i ma to swoje uzasadnienie; warto poczytać, co pies dla zabawy robi z biednymi zwierzątkami w lesie, jakkolwiek nie byłby wytresowany (dostałem kiedyś za to - i słusznie - srogi opieprz, będąc podówczas tego nieświadomym).

Dziewczyny więc radzą sobie zazwyczaj w ten sposób, że chodzą parami. Dystansuje to człowieka oczywiście od siebie samego i przyrody, ale niewątpliwie zwiększa poziom i poczucie bezpieczeństwa. Nawet taki miły facet jak ja nie ma wtedy możliwości zaopiekowania się na trochę jedną, ponieważ druga została by wtedy na lodzie ;-)

ocenił(a) film na 7

Dzięki za odpowiedź! Dałeś mi trochę do myślenia. I nieco mnie zasmuciłeś z tym psem... ale warto wiedzieć. O Kielar nie słyszałam, dopiero teraz szukam:)
P.S.: Zawsze mogę sobie dokleić brodę i udawać zapuszczonego leśnego dziadka nie? ;)
Pzdr! :)

użytkownik usunięty
PhoenixGirl

Pytanie jakie warto sobie też zadać, to co tak naprawdę chcemy osiągnąć. Jeżeli wydaje Ci się, że podróżowanie przyczyni się do osiągnięcia tego celu, świadomie próbuj, niekoniecznie jednak od razu skacząc na głęboką wodę na Alasce...
Tak jak ciężar ekwipunku sam się weryfikuje już od pierwszej minuty marszu, tak też i weryfikują się wyobrażenia na temat samej podróży.

Trzeba też pamiętać, że zawsze ze sobą zabieramy również siebie, ponieważ akurat tego towarzysza opuścić się nie da. Można wprawdzie jakiś czas uciekać, ale i tak Cię on(a) zawsze dogoni ;-)

ocenił(a) film na 7

Od siebie akurat nie chcę uciekać:) Co nie znaczy, że jest możliwość, że się sobą znudzę;) Co chcę osiągnąć... Na pewno nie kilometry, nie "miejsca do odhaczenia" na liście... Chcę poznać nowe miejsca, nowych ludzi, zrozumieć tych innych ludzi, pobyć z nimi przez jakiś czas, może nawet pomóc, być bliżej natury, zachłysnąć się światem, budzić się każdego dnia w innym miejscu, poczuć się wolną...
Trochę banalnie to brzmi, wiem. Życie zweryfikuje. Może szybko przestanie mi się podobać. Ale muszę spróbować.

użytkownik usunięty
PhoenixGirl

To wcale nie jest banalne, to naturalna potrzeba człowieka, którą później najczęściej gubi wikłając się w idee, przekonania, wierzenia, mające choćby zapewnić mu poczucie iluzorycznego bezpieczeństwa...

Koniecznie rób wszystko na co masz ochotę, bądź cały czas świadoma, pozwalając aby odpowiedzi same się ujawniały. To nie jest proces stricte intelektualny, to raczej stała zgoda na śmierć kolejnych złudzeń - tak bym to określił. Wymaga większej odwagi niż można przypuszczać i licz się z tym, że tę podróż odbywa się wyłącznie w pojedynkę, nawet w środku milionowego tłumu. I jest to najwspanialsza z możliwych podróży :-)

ocenił(a) film na 7

Jesteś pierwszą osobą, która mnie do tego zachęca - fajnie dla odmiany usłyszeć coś innego;)
Też tego tak naprawdę nie uważam za banalne, może jedynie - a raczej na pewno - mam jeszcze do tego mało realistyczne podejście, bo bez doświadczenia nie potrafię sobie wyobrazić, jak to naprawdę będzie. Tak sobie tylko czasem myślę w nocy, leżąc na mojej zaj*bistej wodnej poduszce z jedwabną poszewką, czy będę równie szczęśliwa, leżąc gdzieś pod gołym niebiem na zwiniętej (i niepranej parę tygodni) bluzie. Ale chyba tak. Wiem, że to ja decyduję o tym, czy jestem szczęśliwa, czy nie, więc raczej będę:)
Tak na marginesie, świat stoi na głowie - ludzi, którzy zaliczają grzecznie kolejne etapy w życiu (edukacja, praca, samochód, dom, małżeństwo, dzieci, pies. etc) nazywa się normalnymi, a tych, którzy ośmielą się zakwestionować taki porządek rzeczy nazywa się "innymi". Nie wiem, co jest złego w życiu inaczej. I nie twierdzę, że z tymi "normalnymi" jest coś nie tak. Po prostu uważam, że każdy ma prawo żyć, jak chce i nie znaczy to od razu, że ma nie po kolei w głowie. Jedni chcą przeżyć życie w jednym miejscu, inni chcą się trochę przespacerować po świecie. Chcę mieć kiedyś dzieci, męża itd., ale póki to się stanie, póki będę odpowiedzialna za czyjeś życie, chcę żyć dla siebie. I po swojemu. Chcę się uczyć samej siebie, świata i ludzi każdego dnia. Jednym słowem, chcę zakosztować życia w pełnym wymiarze.
Na pierwszy ogień pójdzie Europa, na świat porwę się później;) Zobaczę najpierw, co jest na moim podwórku;)
"stała zgoda na śmierć kolejnych złudzeń" - zapamiętam to, dzięki:)

użytkownik usunięty
PhoenixGirl

Mogę mówić tylko o własnych doświadczeniach, o Prawdzie nic powiedzieć nie mogę i nikt inny prawdopodobnie nie może.

"Normalny" jest wyłącznie pojęciem statystycznym. W domu wariatów, wariat jest normalny i tworzy normy. Ziemia to dom wariatów. Istnieje jednak powszechne i bardzo niebezpieczne przekonanie, że taki stan rzeczy może zostać mentalnie skutecznie zakwestionowany i zmieniony na obiektywnie właściwy - to również nie jest możliwe. Wszyscy bowiem jesteśmy wariatami, choć różnie się to przejawia.

Np w powszechnym rozumieniu i z zachowaniem proporcji, Ojciec Święty i Nergal ;-) to osoby wzajemnie kwestionujące swój światopogląd i skrajnie przeciwstawne. W rzeczywistości są to postacie tożsame w sensie samej mechaniki zjawiska, hołdujące jedynie odmiennym urojeniom. Występują dokładnie na tej samej płaszczyźnie funkcjonalnej - to rodzeni bracia. Młodzi klerycy grają w jednej kapeli z młodymi satanistami, choć jedni i drudzy o tym nie wiedzą ;-)

I dokładnie tak jest ze wszystkim innym, mechanika po dwóch stronach barykady jest zawsze identyczna. Oczywiście ktoś powie, że lepiej w takim razie uroić sobie "dobro" i jemu "służyć". Być może, choć historia i teraźniejszość temu przeczą, gdyż jest to pojecie - jak każde inne - względne. Czy istnieje wobec tego coś poza urojeniem ? Nie wiem.

Wiem za to, że takie stwierdzenia mogą być ciężkostrawne ;-) W rzeczywistości są jednak tak proste i lekkie, że prostsze być nie mogą. Nikomu nigdy nie wierz, autorytety to martwi bogowie hipokrytów. Gdy usłyszysz słowo "prawda" bierz nogi za pas, również - a może przede wszystkim - gdy usłyszysz je w swojej głowie ;-)

I nie bój się. Choć człowiek jest sumą błędów, to mam przeczucie - tylko przeczucie - że pomylić się nie jest w stanie. Zmierza dokładnie tam, gdzie ma zmierzać, czy chce, czy nie chce, czy mu się to podoba, czy nie. To co boli, to tylko opieranie się Nieuchronności. Życie zawsze da Ci dokładnie to, czego potrzebujesz - choć nie zawsze musi być miło...

Życzę Ci więc świadomości i odwagi. Reszta załatwi się sama.

ocenił(a) film na 7

Dzięki! Ja jeszcze życzę sobie mądrości. W sensie roztropności:)
Co do "najprawdziwszej prawdy" - od razu przypomina mi się "Miej wątpliwość" Łony
Mówiąc o Nieuchronności nie masz na myśli takich rzeczy jak los, przeznaczenie itd.?
P.S.: Nie wiem czemu dopiero teraz pokazał mi się Twój komentarz

użytkownik usunięty
PhoenixGirl

Nie mam na myśli losu czy fatum. Wszystko po prostu jest zawsze najlepsze z możliwych. Czasami można to dostrzec z perspektywy czasu, a czasami wcale. I nie chodzi mi tu o osiągnięcie celów, które sami sobie zdefiniujemy. To "coś" poza światem zdarzeń.

Będąc możliwie świadomym, w pewnym momencie dochodzi się do granicy słów, znaczeń i umysłu, którym kreujemy "rzeczywistość". Po prostu odbija się on od jakiejś niewidzialnej ściany i jakiekolwiek próby jej przekroczenia są dalece bardziej żenujące, niż próba wkroczenia nietoperza w świat kolorów. Wobec swojej nieadekwatności pojęcia zaczynają boleć, a nie mamy do dyspozycji nic innego.

Jednak to w świecie pojęć ludzie od dawna szukają Mądrości, Wolności czy Sprawiedliwości. Ze swojego drastycznie ograniczonego punktu widzenia wywodzimy koncepcje celu, bytu, istnienia czy Boga przypisując im walor obiektywnej prawdy. Jakie skutki przynosi to "poszukiwanie", dość łatwo zaobserwować.
Sądzę, że prawdziwa Wolność nie ma nic wspólnego z tak czy inaczej rozumianą swobodą. Mądrość nic wspólnego z wiedzą czy doświadczeniem. Sprawiedliwość z zemstą. Dla nas ludzi ze świata pojęć, są to jednak stany nieosiągalne ponieważ nie są obciążone punktem
odniesienia, którym sami w końcu jesteśmy.

P.S.
Przemyśl jeszcze pomysł na sztuczną brodę, bo może jest nieco ryzykowny. Jako kobieta z brodą możesz przecież zostać porwana i sprzedana do cyrku. Kariera wprawdzie pewna, ale raczej monotonna ;-)

ocenił(a) film na 7

Haha;d Ja bym się raczej obawiała rzucania we mnie bananami;)
Ano już tak jest z nami, ludźmi, że poznanie mamy tylko cząstkowe i zawsze chcemy definiować rzeczy, o których wydaje nam się, że je poznaliśmy, aby mieć chociaż złudzenie, że trochę uporządkowaliśmy, okiełznaliśmy Wszechświat. A przecież ile ludzi, tyle definicji, poza tym ludzie z czasem zmieniają poglądy...
Też uważam, że wolność nie ma nic wspólnego ze swobodą - w końcu zawsze czekają na nas konsekwencje naszych działań, więc jeśli sprowadzać wolność do swobody, to tak naprawdę nie mamy ani tego, ani tego. Dla mnie istotą wolności jest wolność osobista - świadomość, że w jakiejkolwiek sytuacji bym się nie znalazła, zawsze mam możliwość wyboru co myśleć i co czuć. Taki Andy Dufresne Kinga swobody w więzieniu nie miał, ale za to był bardziej wolnym człowiekiem, niż wiele innych, żyjących na wolności.
Tak samo, jak mówisz, rzecz się ma z Mądrością - szukałabym jej raczej w rozsądku.
Co do sprawiedliwości... hmm, uważam, że nie ma sprawiedliwości na tym świecie i głupotą jest jej za wszelką cenę żądać. Wierze, że tylko jeden jest sprawiedliwy i tylko on może przynieść sprawiedliwość:) (choć znów, przyznaję Ci rację, nasza percepcja Boga też jest strasznie ograniczona)

użytkownik usunięty

Bananami ? To ma być jakaś niedogodność ? Mniam :-P

Patrzyłem na tego "Andy Dufresne Kinga" i myślałem kto to ? Pewnie jakiś działacz wolnościowy z RPA, kolega spod celi Mandeli ;-)

ocenił(a) film na 7

Banany mniam racja, ale kilo na raz może boleć
Tak myślałam jak się tu wyrazić o bananach, żeby to godnie zabrzmiało, ale co bym nie napisała, dziwnie to brzmi hehe

użytkownik usunięty
PhoenixGirl

Wpadłem w międzyczasie na pomysł, jak wyrażać się z godnością o bananach. Natchnął mnie reżyser Brian de Palma - każdy przyzna, że brzmi to dostojnie. Ale już samo Brian Palma nie brzmi w ten sposób. A ponieważ banan ma mnóstwo wspólnego z palmą, to również o bananie należy mówić de banan i cel zostanie osiągnięty... ;-)

użytkownik usunięty

Pewnie dlatego jak w każdym napotkanym po drodze sklepiku od drzwi pytam, czy są banany, to często patrzą na mnie jakoś dziwnie...

A czy kilogram bananów może boleć, to napisz tu kiedyś jak się już przelecisz ze dwa miesiące z plecaczkiem i zostaną same kości... Natenczas ;-) banan stanie się Twoją najbardziej wyuzdaną fantazją :-) Albo arbuz z lodówki, jak będzie upał.

Rafael7979

Pomyślałem tak samo jak ty , w filmie jest tyle feministycznego bełkotu że głowa boli , co nie zmienia faktu że film jest dobry.

użytkownik usunięty
Rafael7979

Uwielbiam "Into the wild", podobnie Reese za "Spacer po linie".
Spodziewałem się więc dobrej, "kobiecej wersji" kina ("duchowej") drogi, a tu płytka, bagienna sadzawka, okraszona główną bohaterką w śmiałych pozach ;-)

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones