...ponad 70 lat od premiery tego filmu, nie zestarzał się prawie nic i nadal pozostaje
aktualny. I prawdopodobnie będzie już zawsze. Tak jak już chyba zawsze będzie śmieszny.
Sceny z Hynkelem i potem Napalonim - bezcenne. I pomyśleć, że gdyby w trakcie kręcenia
"Dyktatora" twórcy wiedzieli, co Niemcy dopiero pokażą, jeżeli chodzi o okrucieństwo -
eksterminacja, ludobójstwo, Auschwitz itp...
Szkoda tylko że powstał o pięć lat za wcześnie. Ciekawe jakby się zakończył znając dalsze losy Hitlera i jego rządów, aż po wsadzenie sobie kuli w łeb.
Właściwie ten film to przewidział , przecież Chaplin w nim od początku obnażą szaleństwo, ale też słabość totalitaryzmu pana H.
Gdy faktycznie w 1945 roku w pełni obnażyła się słabość tego domku z kart to jedynym wyjściem szaleńca który go zbudował było palnąć sobie w łeb.
Szkoda tylko, że nastąpiło to 30 kwietnia, a nie pierwszego, co podkreśliłoby, że to wszystko był jeden wielki żart małego człowieczka.
Film ponadczasowy, wielce odważny, zabawny i dający jakąś dziwną nadzieję na nie wiadomo co... Może wiarę w ludzi, że tak potrafili jednoczyć się w cierpieniu i walce. I ta ostatnia przemowa... gdyby tak wszyscy ludzie ją usłyszeli i wzięli sobie do serca. Ach.. no i sam Charls :-) Uwielbiam tego aktora, na prawdę uwielbiam :-) Mam do niego wielki szacunek, tak jak do tego wszystkiego co stworzył. Skoro potrafił wyjść ze swojej biedy, przeżyć przytułki i chorobę matki, te wszystkie obskurne mieszkania w jakich przyszło mu żyć oraz samotność i niepewność, i nadal dążył do swoich marzeń, to ja nie mogę? Mogę! :-) Wszystko jest możliwe - myślę sobie oglądając jego filmy i czytając o nim różne rzeczy. Dyktator... och no zauroczył mnie ten film...I rzeczywiście ciekawe co by było, gdyby powstał trochę później, a z drugiej strony może dobrze, że powstał wtedy, kiedy powstał. I tak narobił niemałego zamieszania hehe :-)