"Get Smart" prezentował niekiedy żenująco-żałosny poziom żartów. Zaznaczam, NIEKIEDY, bo co jakiś czas pojawiał mi się uśmiech na twarzy. Nie ryczałem ze śmiechu, no, w sumie tylko raz (jak agentka 99 na balu powiedziała, że Smart jest upośledzony i pooowoli mu tłumaczyła, że idzie zatańczyć, a on na to ułomnym głosem: Ooookej... hehehe), albo może dwa razy (koszmar Smarta - jak mu strażnicy wrzucili tort przez otwór w drzwiach). Steve Carell odnalazł się w swej roli bez problemu, widać, że jest po prostu stworzony do wygłaszania kompletnie absurdalnych kwestii z poważną miną. Trochę jak Leslie Nielsen :-)
Podsumowując... "Get Smart" polecam naprawdę wyposzczonym fanom parodii filmów szpiegowskich. Cała reszta może sobie to filmidło ze spokojem odpuścić.