Chce odrazu zaznaczyc, ze nie jest to film, ktory skradnie serce kazdemu. Ja owszem moze i jestem gejem, ale nie lubuje sie w "querrowych" produkcjach. Czesto drazni mnie jak w filmach na sile pokazuje sie to co teoretycznie wciaz wymaga akceptacji spoleczenstwa. Widzialem juz mase filmow o gejach, ktore zwyczajnie nie przypadly mi do gustu. "All of us strangers" to film, ktory nie skupia sie kompletnie na temacie samego homoseksualizmu. Owszem glowni hohaterowie to osoby nieheteronormatywne, ale sam film prawi o czyms, co moze dotknac kazdego-samotnosc. Do tego dochodzace traumy, przykre wspomnienia, leki, zagubienie, nalogi. Osobiscie bardzo doceniam klimat i aktorstwo, szczegolnie Andrew Scott, ktory zbudowal magiczna postac. Paul Mescal dotrzymuje mu towarzystwa, aczkolwiek znika i udawadnia, ze jest poprostu ladnym facetem, ale czy rzeczywiscie dobrym aktorem, kwestia dyskusyjna. Napewno na uwage zasluguje Claire Foy, ktora mimo dosyc mlodego wieku stworzyla niezwykle dorosla postac-matki, ktora jest poprostu prawdziwa. Uwazam, ze przecietny koles hetero raczej nie wkreci sie w ten film, chyba, ze rzeczywiscie sa jeszcze tacy wrazliwi mezczyzni, ktorych moze poruszyc fakt, ze osoby homoseksualne bardziej przezywaja pewne doswiadczenia zyciowe. Zwyczajnie sa popostu bardziej emocjonalni. Zawsze mozna sie do czegos doczepic. Troche chcialbym widziec inna reakcje glownego bohatera na samym koncu, kiedy odkrywa, ze jego domniemana milosc odebrala sobie zycie. Potrzebowalem nieco wiecej emocji, ale mimo to film pozostanie ze mna na dlugo.