i'm just a gardener who used to be someone else..
krótko, najbardziej optymistyczna i pozytywnie stymulująca neurony podróż w wewnętrzny kosmos schradera jaka istnieje w ogóle; zakończona prawdziwym hollywoodzkim happyendem - und then they live happilly ever after - religijnym głodem prawdy przypartym do gleby, ubłoconym, podniesionym, otrzepanym i przytulonym do serduszka; odkupionym przez miłość w następstwie subtelności, którą udaje mu się wygrać w najlepszej scenie miłosnej jaką ostatnio widziałem: opartej na zespoleniu treści psychicznej z fizycznością, w której bycie gołym i bycie nagim znaczy dokładnie to samo.
ps. fakt, że to dwieście czterdziesty piąty przypis schradera do Taksówkarza (który sam był przypisem do stojewskiego) pomińmy szlachetnym buddyjskim milczeniem..