PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=100640}

Do utraty tchu

À bout de souffle
7,5 17 857
ocen
7,5 10 1 17857
7,3 30
ocen krytyków
Do utraty tchu
powrót do forum filmu Do utraty tchu

Chciałabym powiedzieć, ze film mnie zachwycił, ale niestety tego nie zrobię. Zupełnie nie czułam klimatu "braku oddechu", o który chyba chodziło reżyserowi. Strasznie irytująca postać głównego bohatera, impertynenta i seksisty (chociaż pewnie o to chodziło), a oglądanie przez pół godziny scen w których co chwila mówi Particii "chcę się znowu z Tobą przespać" nie wywołała we mnie uczucia, że czuł się osaczony... Stąd 5 i to już jest dużo.

monika_a1

...a może wcale tutaj o uczucie osaczenia nie chodziło? Zupełnie nie odniosłam takiego wrażenia, przeciwnie, autor z niebywałą lekkością był dla ścigających go, niemal niewidoczny, specjalnie przy tym się nie starając (cały czas zachowana "luzacka" poza) ukryć.. "Do utraty tchu", gdyż pomimo tego luzu, bez wątpienia był bardzo aktywny - można zaryzykować, że twierdził na pewnego rodzaju adhd, które to - plus wszechogarniające poczucie jakby - znużenia? szukanie wrażeń, poza na amerykańskiego gangstera - cały czas sprawiało, że był w ruchu. Nawet odpoczywając, w łóżku, wiecznie wykonywał jakieś telefony, usilnie starał się kokietować Patricię, cały czas gdzieś "biegł", do utraty tchu... którego właśnie w końcowej scenie mu - zabrakło.

ocenił(a) film na 9
monika_a1

Mnie uwiódł główny bohater (impertynent i seksista), przecież my dziewczyny niestety lubimy niegrzecznych chłopców ;)
To film z niepowtarzalnym, upalnym nastrojem Paryża. To afirmacja młodości - to co było charakterystyczne dla kina Nowej Falii Francuskiej, której film jest szlagierowym przykładem.

"Do utraty tchu" parafrazuje młodość, która jest bezczelna w swoim złudzeniu nieśmiertelności

monika_a1

Mam podobne odczucia. Od 3 miesięcy próbuję oglądnąć ten film i od 3 miesięcy stanęłam gdzieś na 30 minucie. Nie jestem w stanie tego przetrawić. Głowny bohater jest odrzucający, ale w ten sposób, że nie jestem w stanie dalej tego oglądać. Co inaczej zagrać bohatera w filmie, po którym stwierdzasz "ok, za skur*iel/s*ka" ale doceniasz cały film i aktora, który potrafił stworzyć tak dobrą kreację, a co innego bohater, który odrzuca Cię od oglądnięcia filmu.
Nie wiem czy kiedykolwiek zmuszę się do skończenia tego filmu...

ocenił(a) film na 3
monika_a1

Dla mnie to niestety casus "król jest nagi". Obejrzałam całość, ale oglądałam na raty (ten stosunkowo niedługi film) i wymęczyłam się jak rzadko. Fabuła szczątkowa, a dialogi, które ponoć miały być lekkie i "bliżej życia" są zwyczajnie, za przeproszeniem, z dupy wzięte. "Zostaw mnie, chcę pomyśleć.", "O czym?". "Jeszcze nie wiem". I tak w kółko Macieju. No z całym szacunkiem, to nie są dialogi bliżej życia, tylko jakaś idiotyczna paplanina. Ludzie może i czasem gadają o głupotach, ale jednak zwykle jest w tym jakaś wewnętrzna logika. Cała sekwencja gadki pary bohaterów w środku filmu to jakieś pieprzenie o dupie Maryni, nie mające NIC wspólnego z tym jak ludzie rzeczywiście ze sobą rozmawiają.

Nad "Do utraty tchu" odbywa się zbiorowa masturbacja znawców kina, że to taki manifest wolności artystycznej, blablabla. Być może. Ale to nie znaczy, że danie upustu zachciankom reżysera zaowocowało czymś dobrym. Niestety puszczenie wszystkiego na żywioł w kinie zwykle daje mierny efekt - chaos, brak spójności, niedopracowane dialogi itd. I nie daje to upragnionego efektu "zwykłego życia", bo w zwykłym życiu zazwyczaj jednak o coś chodzi, choćby i o coś błahego. A w filmie bez scenariusza ta imitacja życia staje się jej karykaturą, koślawym i nieszczerym naśladownictwem, co widać na pierwszy rzut oka. Więc, ok, Godard zrobił co chciał, ale nie nazywajmy tego artystycznego rzygu wybitnym dziełem.

Diana

Odnoszę wrażenie, że jesteś ofiarą błędnego wyobrażenia o tym filmie, choć jeśli piszesz "król jest nagi" to jednocześnie mówisz, że inne filmy tego reżysera się sprawdzały, a ten go demaskuje. Choć z drugiej strony, jeśli piszesz, że ten film był męczący, to co powiesz o jego próżniejszych, bo przy nich ten film jest naprawdę jak letnia bryza.

Co do twoich zarzutów, Godardowi nigdy nie zależało na realizmie, a jego "bliskość życia" miała swój początek w Brechcie, w tym filmie wręcz podręcznikowo stara się uzyskać efekt obcości. Stąd też dialogi, jakby rzucane obok postaci do której się mówi, dużo w nich też śladów po egzystencjalizmie. Dodam, że jeśli dobrze rozumiem chodzi ci o scenę sam na sam w pokoju, to ta scena wzbudziła w tamtych czasach dużo kontrowersji, jej forma i o czym mówią, cenzura chciała nawet jej wycięcia.

Niezależnie co piszesz na koniec, to ten film naprawdę jest dziełem sztuki, i nie chodzi o znawców kina, ale o to, że ten film jest jednym z najbardziej wpływowych w historii kinematografii. Mogę wymienić ich setki, nie przesadzam, także reżyserów, którzy inaczej spojrzeli na kino pod jego wpływem, że wymieniem takiego Woody'ego Allena, który stawia ten film jako jeden z najlepszych i najważniejszych jakie widział, co zresztą widać w jego wielu filmach. To jeden, ale można wymieniać dalej. Może się podobać tak jak mi, który widziałem go wielokrotnie, lub nie podobać jak tobie, ale właśnie to, że ten film inspirował tak wielu, stawia go jako jedno z najwartościowszych dokonań filmowych.

Ten film, jego cel, to było badanie języka kina (zresztą wszystkie jego filmy o tym są i nie przypadkowo jego ostatni film to "Pożegnanie z językiem"), on właśnie o tym mówi, postacie są jak kisze fabularne wpisane w realność ówczesnej Francji, to niemal jak kolaż, wklejenie w fotografie paryskiej ulicy postaci z komiksu, z amerykańskiego fotosu filmowego. Zwróć uwagę, że nawet w dialogach postacie analizują własne i cudze słowa, dialogi to także cytaty, choć wbrew temu co piszesz, sam film miał jak najbardziej scenariusz (to mit, że go nie było) i był to fabularnie pastisz amerykańskich filmów kryminalnych, reżyser rozsadza konwencje, demaskuje ją, a jednocześnie podąża za nią (uroczy przestępca, femme fatale, tragiczny koniec).

Na koniec, sam Godard ma dystans do tego filmu, głownie przez to, że jest ten filmem jeszcze w jego mniemaniu zbyt klasycznym, formalnie przejrzystym, łatwym w odbiorze, nie sprawiającym widzowi nadmiernego oporu. Bo można zapomnieć o formie i porwać się opowieści, co widać w wielu komentarzach. Dobra, tyle, i tak nikogo nie obchodzi to moje wymądrzanie.

ocenił(a) film na 3
brava

Fraza "król jest nagi" odnosi się nie do demaskowania czy "detronizacji" mistrza na tle innych jego dokonań, tylko do konstatacji, że dane dzieło, którym się wszyscy dookoła zachwycają, nie jest w istocie tego zachwytu warte. Swój rodowód to powiedzenie ma w baśni Andersena pt. "Nowe szaty cesarza" i tam należałoby szukać pierwotnego kontekstu.

Co do mojego wyobrażenia o tym filmie - przed seansem nie miałam żadnego. Może poza wiedzą, że jest to warta zobaczenia klasyka. I tyle. Nie neguję, że był to w swoim czasie jakiś przełom, jakaś inspiracja dla kolejnych twórców, ale nie zmienia to mojego spojrzenia na sam film.

Jeśli film miał scenariusz, to tym gorzej dla filmu i scenariusza. Opowieść jest tak niespójna i głupia, że scenarzysta powinien utopić się w kałuży. ;) Wybacz, że tak spłycam i skracam moją odpowiedź, ale nie mam dużo do dodania. Rozumiem o czym piszesz i nawet jestem w stanie przyznać Ci rację, ale nadal uważam, że efekt końcowy idei Godarda w postaci tego filmu jest mierny.

Diana

Fabuła filmu to pastisz, nie miała być ani logiczna, ani prawdziwa. Twoje zarzuty polegają na tym, że film ten nie spełnia twoich wyobrażeni jak powinien wyglądać film. A on właśnie powstał w opozycji do klasycznie pojmowanego filmu. Godard zrobił w tym filmie to co sobie założył. Nie ma tu błędu, czy przypadku.

Mi się to bardzo podoba, choć bardziej lubię kilka jego próżniejszych filmów. I ten film wciąż inspiruje polecam zobaczyć "Kodeks 46" Winterbottoma, który jest twórczą przeróbką "Do utraty tchu". Narzekasz na scenariusz, ale inny reżyser wziął struktur, wygląd postaci, niektóre sceny i ponownie to zadziałało. Choć film jest paradoksalnie skrajnie różny. Dodam, że Winterbottom mówi, że "Do utarty tchu" najważniejszy film jaki wdział w życiu, i różne pomysły które tam zobaczył wciąż używa i się sprawdzają.

ocenił(a) film na 3
brava

Pastisz? Być może. Nie zmienia to faktu, że pastisz może być udany lub nie. Tu wg mnie się kompletnie nie udało. Kulą w płot. Tak jak pisałam - być może Godard zrobił to, co założył, ale to nie oznacza, że była to trafiona idea i że efekt jest zadowalający. Za przeproszeniem można mieć pomysł nasrania na środku placu miejskiego i zrealizować go bardzo konsekwentnie, ale efektem będzie... cóż, wielka kupa na środku placu i tyle. :)

Widziałam "Kodeks 46". Jeśli Winterbottom faktycznie inspirował się Godardem, to nie dziwi mnie to - równie porażająca nuda. ;)

Diana

Aby dobrze odebrać pastisz, trzeba mieć pojęcie do czego się odnosi. Widzę, że nie oglądałaś z tą świadomości i byłaś obok tych treści. I jak mówiłem, reżyser położył nacisk na badanie języka.

Ja obydwa filmy widziałem wielokrotnie, z dużą przyjemności. Nuda to dla mnie żaden argument, bo jest to jedno z najbardziej subiektywnych odczuć. Wszystko może być jednocześnie nudne i ekscytujące. To zależy tylko od odbiorcy, nie od treści.

ocenił(a) film na 3
brava

Może nie przeceniajmy nastawienia. Równie dobrze mogę obejrzeć ten film jeszcze raz (już z nastawieniem na pastisz), ale wiele to nie zmieni. W tym momencie, nie tak dawno od seansu, wciąż mam w pamięci poszczególne sceny i rozwiązania fabularne i Twoja informacja, że powinnam ten film odebrać jak pastisz, naprawdę nic w mojej percepcji nie zmienia. Nadal uważam, że to bezsensowna fabuła z idiotycznymi dialogami i irytującymi bohaterami.

Oczywiście, nuda to bardzo subiektywne odczucie i ja tego wcale nie neguję. W ogóle odbiór czegokolwiek to mocno subiektywna rzecz. Jeśli już szukamy obiektywizmu, to jesteśmy co najwyżej skazani na intersubiektywizm. :)

Diana

"bezsensowne", "idiotyczne", "irytujący" - dla mnie to epitety, które są rzucone bez jakiegoś oparcia, nie wiem czego tak naprawdę dotyczą, choć niby piszesz. Dla mnie ta historia składa się w świetnie. Ale widzę, po ocenach, że kontakt z kolejnym klasykiem nowofalowym ("Hiroszima..") okazał się dla ciebie zdarzeniem ze ścianą. Może zaryzykuje, ale podejrzewam, że ten odcinek kinematografii nie jest dla ciebie.

ocenił(a) film na 3
brava

"Oparcie" dla owych epitetów podawałam wcześniej. Że ludzie tak nie rozmawiają, że fabuła jest nielogiczna, że bohaterowie są psychologicznie niewiarygodni.

Cóż, jeśli dla Ciebie ludzie rozmawiają wedle schematu: "o czym myślisz?", "jeszcze nie wiem", "naprawdę?", "tak, a ty?", "też nie", "no widzisz, ja też nie", to gratuluję znajomych. ;) Bez wodki nie razbieriosz. ;)

Tak, racja. "Hiroszima" to kolejne "dzieło", które wg mnie nie niesie żadnej treści poza grafomańską masturbacją.

Diana

Po tym jak wcześniej pisałaś, że dialogi są nie życiowe, sięgnąłem po listę dialogową, i wbrew temu co piszesz, to one nie są takie jak je opisujesz, może je tak zapamiętałaś, ale jest to krzywdzące uogólnienie. Tu postacie nie chcą ze sobą rozmawiać, prawie wszyscy się zbywają. Bohater jest kłamcą, dużo zmyśla, prostacko bajeruje. Do tego główna postać kobieca, nie jest francuską, przez co ma ograniczone słownictwo i brzmi trochę jak zacięta płyta. To też wpływ egzystencjalizmu, tak samo było w "Hiroszimie...".

Przyznam, że nie wiem co jest nielogicznego w fabule, bo o tym nie pisałaś.

ocenił(a) film na 3
brava

Oczywiście, że nie pamiętam dialogów słowo w słowo, jednak dokładnie takie odniosłam wrażenie, oglądając ten film - rzucają kompletnie niespójne, oderwane od całości, bezsensowne frazy, tak jakby wymyślali co by tu powiedzieć zupełnie ad hoc, ale bez żadnego spoiwa w postaci nadrzędnej myśli, która towarzyszy jednak zwykle każdej rozmowie (choćby i najbardziej błahej). W tym sensie nie da się wyjaśnić tego bezładu myśli w sposób, w jaki próbujesz to robić, a już całkiem na siłę wydaje mi się tłumaczenie bohaterki, że "nie była Francuzką". Tej półgodzinnej interakcji nie da się słuchać bez bólu zębów i uszu.

Co do fabuły - może nie tyle nielogiczna, co mocno pretekstowa, płytka, niewciągająca. Film-wydmuszka.

Diana

Tylko twoje wrażenie, to właśnie wrażenie a nie stan faktyczny, bo gdybyś przejrzała dokładnie dialogi to zauważyłabyś, że postać kobieca co jakiś czas dopytuje co znaczy dane słowo, więc jest to istotne. Inna sprawa, bohater nie spotyka się z nikim dwa razy, są to jednorazowe spotkania, bardzo krótkie, nie wiem jakich dialogów oczekujesz po rozmowie, gdy postać ma właśnie wsiadać do samochodu, wita się z kimś lub się żegna.

Mogę tylko powiedzieć, że fabuła była zachęcająca, lekka, wciągająca. Film-fenomen. I widzisz równoważna opinia, zależna tylko od osoby piszącej i oglądającej. To co piszesz, to takie zaklinanie.

ocenił(a) film na 3
brava

Każda opinia zależna jest od osoby piszącej, to oczywistość. Skoro Tobie się podoba, a mnie nie, to naturalne, że się nie przekonamy. Nie ma przecież obowiązku się ze mną zgadzać. :)

Diana

Bardziej, chodził mi, że to co piszesz to takie deklaracje, a nie analityczne spojrzenie. Deklarować, że mi się coś podobało lub nie jest mało konstruktywne. Już lepiej tylko kliknąć ocenę.

ocenił(a) film na 3
brava

Wiesz, dla mnie to co Ty piszesz to takie deklaracje, a nie analityczne spojrzenie. ;) Na tym polega subiektywizm postrzegania.

Diana

Sprawdzam czytając dialogi, a ty sobie je przypominasz i coś ci się jak sama piszesz wydaje. To bardzo analityczna postawa.

Diana

Zresztą przejrzyj co sama pisałaś o tym filmie, nie ma w tym analizy, są tylko emocje.

ocenił(a) film na 3
brava

Na tyle niedawno widziałam ten film, że pamiętam co wówczas czułam i myślałam. Przejrzenie dialogów od A do Z niewiele zmieni. Ja wciąż będę uważać je za sztuczne i niewiarygodne psychologiczne, Ty - odwrotnie - za uzasadnione fabularnie. Nawet cytując poszczególne frazy i tak nie dojdziemy do porozumienia, bo tam gdzie ja będę widzieć ewidentne błędy w scenariuszu, Ty będziesz je usprawiedliwiał charakterystykami bohaterów, co wg mnie jest mocno naciąganym wyjaśnieniem.

Diana

Ma wrażenie, że nie rozumiesz co wcześniej napisałem na temat postaci. Bohaterowie są połączenie postaci realnych (główny bohater jest wzorowany na prawdziwym przestępcy, jego wygląd oraz cała fabuła pokazuje co robił), a kliszami fabularnymi charakterystycznymi dla filmów kryminalnych. Godard łączy te porządki, realność ma mieszać się z fikcyjnością. Nawet na poziomie zachowań postaci np. w finale dziewczyna denuncjuje bohatera: z klucza psychologicznego - chcę się pozbyć natręta, który się do niej doczepił, do tego może mieć przez niego kłopoty; z klucza schematów filmowych - postać dopełnia rolę femme fatale w filmie kryminalnym. W ten sposób Godard konstruuje postacie, sytuacje, dialogi, co ma, jak piszę tobie drugi raz, wywołać u widza efekt obcości wg. Brechta. To może ci się nie podobać, ale jest to bardzo precyzyjnie poprowadzone, nie ma tu przypadkowości, ani bałaganu.

"pamiętam co wówczas czułam i myślałam" - a może twoje wrażenie o filmie odbiera ci trzeźwy osąd. Zestawiając to co mówisz z filmem, a samym filmem, spojrzeniem w dialogi, widać u ciebie dużo wyobrażonego i wrażeniowego. Ty nie mówisz o filmie, ale o sobie.

ocenił(a) film na 3
brava

Ależ rozumiem doskonale, co nie zmienia mojego zdania - efekt jest do luftu. Bez względu na to ile głębokich treści wynajdziesz w tym filmie i jak bardzo będziesz się upierał, że wszystko zostało przemyślane i precyzyjnie zaplanowane, nie zmienia to faktu, że wg mnie wyszło puste i nudne filmidło. Tym gorzej dla tych, którzy to rzekomo precyzyjnie zaplanowali, bo rezultat jest mierny.

Nie wiem czy chce mi się wchodzić w dyskusję ocierającą się o filozofię, tzn. na ile możliwy jest obiektywizm w odbiorze dzieła. Tak, piszę o sobie. W sensie - jak JA odbieram ten film i dlaczego. Wiesz, jak dla mnie EOT, bo zaczynamy dreptać w miejscu.

Diana

Przyznam, że jak czytam twoje kolejne komentarze to wiem jedno, będziesz się starała w każdym zdaniu dodać takie jak słowa "do luftu", "puste i nudne filmidło", "mierny". To jakbyś próbował utwierdzać się w swoich twierdzeniach, bez ich pogłębiania. To co piszesz nie ma żadnej wartości poznawczej. Nie widzisz tego?

ocenił(a) film na 3
brava

No trudno, jakoś muszę z tym żyć. ;)

Diana

Nie piszę tego złośliwie.

ocenił(a) film na 8
Diana

@ Diana, ciekawa wypowiedź. We wtorek obejrzę ten film ponownie po kilku latach i po zyskaniu znacznie większego doświadczenia, sam jestem ciekaw swojej opinii.

ocenił(a) film na 9
Diana

Masz tak ze wszystkimi filmami Godarda i nawet całą Nową Falą?

ocenił(a) film na 3
Troublesome

Nie znam wszystkich filmów Godarda ani całej nowej fali.

Diana

O wszystkim o czym piszesz można wprawdzie dyskutować. Mam tylko taki przytyk, że piszesz z ironią o "znawcach kina", którzy się "masturbują", ale ja nie mam wrażenia, że cię jacyś spięci psychofani Godarda atakują. To raczej ty posługujesz się wulgarnym językiem, żeby sobie lub innym coś udowodnić.

W ogóle nie rozumiem po co oglądać na raty filmy, które nas męczą. Żeby je odhaczyć? Żeby móc się pochwalić, że się widziało klasykę? Żeby zabłysnąć na filmwebie komentarzem? Jak mnie coś męczy to wyłączam. Nie mam ambicji być alfą i omegą z własną opinią o wszystkim.

ocenił(a) film na 9
leniwypizmak

Przykład dyskusji, która pokazuje dobitnie różnice pomiędzy prawdziwymi fascynatami kina, którzy pojmują istotę filmu ambitnego, którzy potrafią się o nich merytorycznie wypowiadać, a totalnymi ignorantami traktującymi filmy jako zwyczajne zabijacze czasu, podczas którego wyłączają jakiekolwiek myślenie.

monika_a1

Nie oglądałem tego filmu ale zawsze uważam, że nie powinno się oceniać fimów starszych niż 10 lat. Zupełnie inne czasy, zupełnie inne filmy królowały wtedy w kinach/telewizji, zupełnie innymi problemami żyli ówcześni ludzie. Filmy "przełomowe" były przełomowymi w tamtych czasach i realiach życia, dla widza naście lat później oglądającego taki film może nic nie znaczyć bo nie zna kontekstu tamtego czasu/kina i zdążył obejrzeć wiele innych filmów, często wzorujących się na tym "przełomowym" fimie więc cały efekt WOW ginie. Jeżeli nie znamy/rozumiemy kontekstu a sama historia jest banalna to film może śmieszyć lub nużyć widza i nie ma w tym nic złego.
I tyle.

Salmonella

Amen!

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones