Nie rozumiem po co w ogóle powstają remake udanych filmów. Nawet gdyby ten film przedstawiał jakąś wartość, to i tak byłby z góry skazany na porażkę ponieważ będzie porównywany z filmem który wnosił coś nowego, w którym widać było w jakich latach akcja się dzieje, czego tu niestety nie czuć, muzyka jest bardzo mocno współczesna, niektóre stroje to obraz tego co widać było na ulicach jeszcze kilka lat temu. Można by długo jeszcze wymieniać, lecz i tak nic nie poprawi tego sztucznie wyglądającego obrazu w którym brak tej magii i romantyczności. Klepki parkietowe jako odtwórcy w tym filmie byłyby bardziej naturalne.
Wybacz ale oryginalny Dirty Dancing też nie wnosi nic nowego :)
Podobne filmy były produktowe jeszcze przed Dirty Dancing .
Nie wnosi ale ma w sobie tę lekkość przekazu której temu gniotowi kompletnie brak .Głowni bohaterzy maja w sobie tyle pasji i życia co parkiet na którym usiłują tańczyć .A za to co zrobili z muzyką należałoby się im solidnie dokopać w szanowne czwórki ... ;) .Jedyny nowy wątek który został dodany i zapewne miał stworzyć wrażenie "głębi" pasował jak pięść do nosa lub kwiatek do kożucha .Pierwowzór oglądałam wiele razy bardzo wiele ;) ta wersja oglądana raz to już aż nadto dla tego wiekopomnego dzieła....
To prawda że w głównych bohaterach nie ma chemii .
Natomiast nie wiem co masz konkretnego marz do zarzucenia muzyce , to że będą dawne hity w nowych aranżacja było wiadomo od dawna - Aranżacje całkiem w porządku ,owszem nie jest to jakikolwiek szczyt muzyczny ale też się nie rozczarowałem jeżeli chodzi o ten element produkcji .
W kwestii muzyki - z jednej strony może i dobrze, że postawili na nowe aranżacje, bo to przecież miał być sequel, a nie kopia, ALE nowe aranżacje moim zdaniem wyszły im po prostu zbyt współczesne. Jest to trochę rażące zwłaszcza, że na samym początku zostało jasno określone jakie lata ten film przedstawia. Jednego jeszcze nie jestem w stanie wybaczyć. She's like the wind.... W oryginale to była ciepła i spokojna piosenka nadająca tło bardzo trudnej dla bohaterów sytuacji. Wprowadzała taki melancholijny nastrój. W tej nędznej wersji ta piosenka brzmi jakby ją puszczali na dyskotece, a z rozstania bohaterów zrobili wielki dramat i dziwną szarpaninę. Bleh.
Mam to samo jak chodzi o remaki. Rozumiem robienie nowej wersji fantastyki, gdy możliwości kostiumowo/efektowe są dużo większe (patrz "The Thing" Carpentera), ale remake takiej produkcji jest bez sensu. Toż to jest porażka. Niewielkie zmiany w scenariuszu (dodam, że na gorsze), słabsze choreografie i dziwne przeróbki oryginalnej ścieżki dźwiękowej, miejscami kompletny odjazd od realiów tamtych czasów, a do tego te "wielbłądy" w castingu. Daję 2 tylko ze względu na grę aktorską części obsady.