Co sądzicie o zakończeniu?
Moim zdaniem trochę ono zepsuło film. Reżyser powinien skończyć na tym,że Grant przychodzi do tego domu Aubrey. Jakoś scena,w której Fiona sobie trochę przypomina coś sobie i przytulają się trochę mi psuje efekt filmu. A co wy sądzicie?
Według mnie ta scena jest właśnie najważniejsza w filmie :) Daje nam, widzom, do myślenia. Jesteśmy prawie w 100% przekonani, że Fiona nic już nie pamięta, Grant pozornie godzi się z tym, musi jakoś żyć dalej, podejmuje te wszystkie decyzje, a tu nagle - bam! - Fiona go poznaje, pamięta, kocha.... a on? Jest skołowany, nie wie, czy jego postanowienie jest słuszne, jak ma się dalej zachować. Oczywiście pewnie i tak zdaje sobie sprawę z tego, że to tylko chwilowe, ale tym bardziej cała ta sytuacja jest dla niego ciężka. Ja na tej scenie miałam łzy w oczach....
wg mnie ten moment jest bardzo poruszajacy. I nie ze wzgledu na "Happyendowosc". Mnie ta scena przypomniala dosc przykra prawidlowosc, wg ktorej niektore choroby przynosza pod sam koniec dziwna poprawe stanu zdrowia chorego. I tak odebralam te scene... czyli smutno