PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=33487}

Czerwona pustynia

Il deserto rosso
7,4 4 791
ocen
7,4 10 1 4791
8,1 11
ocen krytyków
Czerwona pustynia
powrót do forum filmu Czerwona pustynia

choć posiada klimat, który utrzymuje widza w ciągłej gotowości. Od pierwszych minut wiadomo, że coś jest nie tak, choć trudno powiedzieć z kim czy z czym: bohaterką, innymi osobami czy rzeczywistością.
Obserwujemy świat, który rozwija się i doskonali technicznie. Siłą rzeczy priorytet przysługuje produkcji z umniejszeniem roli życia rodzinnego i społecznego w ogóle. Związki są bez pasji, rodziny bez miłości, ludzie bez bogatego wnętrza. Namiastką towarzyskości stają się romanse i orgietki, które zamiast wypełnić pustkę tylko ją potęgują.
Bohaterka filmu z powodu wypadku samochodowego wpada w przestrzeń między życiem a snem. Zaczyna odczuwać otaczającą rzeczywistosć jako obcą, bez życia, bez uczucia – jednym słowem jako sztuczną. Nawet mąż czy dziecko okazują się być jedynie elementami jakiegoś mechanizmu, kierującego się własnymi prawami. W tym wszystkim brakuje jej iskry emocji, uwagi i ciepła. Dlatego stojąc na granicy szaleństwa, poszukuje prawdy, która pozwoli jej żyć.
Decyduje się również na romans, który miałby uleczyć jej wewnętrzne rozdarcie. Niestety, noc spędzona z Corrado, który wydawał się rozumieć więcej niż inni, nie przynosi zaspokojenia. Była sama, jest i będzie, bo rzeczywistość to pustynia, poza którą uciec niepodobna. Można się jedynie dostosować. W przeciwnym wypadku grozi powrót do kliniki psychiatrycznej.
Niemniej bohaterka ma racje, gdy stwierdza, że to nie ona, ale rzeczywistość jest chora. Po ludzku chciałoby się uciec gdziekolwiek, nawet na koniec świata... Jednak wyjazd nic nie zmieni, bo problemy nie zostaną, ale pojadą razem z człowiekiem. Dlatego należy nauczyć się żyć w tej nienormalnej sytuacji, podjąć próby jej oswojenia... Choć każda taka próba jest oszustwem wobec samego siebie.
... ale jak to na pustyni, wszystko ostatecznie może się okazać jedynie fatamorganą.

kosmiczny

piękna mini-analiza(o ile to dobre określenie). kosmiczny, w ogóle lubię Twoje komentarze i trzy cytaty na blogu:) Tak na marginesie "Czerwona pustynia" to mój ulubiony film Antonioniego i dałam mu 10. Oczywiście jest ciężki, klaustrofobiczny i depresyjny, ale jak najbardziej prawdziwy - do tego Vitti- genialna w swojej roli.

ocenił(a) film na 9
XYZMaga

dziękuję za miłe słowa. cieszę się, że mamy podobną wrażliwość, i że znajdujesz w moich komentarzach coś bliskiego. uśmiecham się pogodnie...

użytkownik usunięty
kosmiczny

Po "Zabriskie Point" i "Powiększeniu" podchodziłam do filmu raczej sceptycznie.

Ujał Pan perfekcyjnie myśli, które powstały po obejrzeniu "Czerwonej Pustyni". Okazała się obrazem, który z pasją obejrzę następnego dnia.
Sądzę, że Antonioni i Guerra ukazali los większości intelektualistów (pojmowanych tutaj jako ludzi o wybitnej samoświadomości emocjonalnej), którym nie wystarcza to, co oferuje otoczenie. Fantastyczną sceną, choć bardzo przykrą /--- spoiler---/, jest moment zanim dochodzi do zbliżenia między Giuliadą a Corrado, kiedy ten w pasji erotycznej nie zwraca uwagi na rzeczywiste potrzeby kobiety.
Jakże czesto się to zdarza, że oczekujemy wykwintnej potrawy, zwieńczenia trudu i dawki uczuć, jaką włożyliśmy w relację, a otrzymujemy tani pasztet z Lidla.

Jakież to wszystko smutne. I jeszcze te kwiaty duchowego rozwoju są traktowane jako wrzód, choroba psychiczna, nadwrażliwość...


Czy takze dostrzegacie podobieństwo dzieła do "Jak w zwierciadle" Bergmana?

ocenił(a) film na 8

Dokładnie, w czasie sceny w hotelu, u Corrado też pomyślałem, że zarówno Bergman jak i Antonioni zajęli się problemem choroby psychicznej pięknej, inteligentnej kobiety, ale choroby wynikającej z konfliktu między - nazwijmy to - świadomością siebie a rzeczywistością. Oba te filmy też chorobe tę analizują z bardziej psychologicznego czy wręcz socjologicznego, niż 'psychiatrycznego' punktu widzenia.

Lubię poetyke Antonioniego, jednakże, porównując, film Bergmana zrobil na mnie dużo większe wrażenie, Czerwona Pustynia zaś, spośrod 5 filmow Michelangelo, które widziałem (Powiększenie, Przygoda, Noc, Zaćmienie, Czerwona...) podobała mi sie najmniej. Mimo złożoności postaci i problematyki, uważam, że problemy czy potrzeby Giuliany nie zostały należycie zarysowane, czegoś im brakowało. Choć to też może chodzi o to, że jakoś ten film mi po prostu nie leży, tak jak pozostałe, z czysto subiektywnych powodów.
Drażnił mnie też momentami zbyt gwałtowny montaż, tak "wytrącał" niektóre sceny, jeśli wiecie o co mi chodzi, poza tym było trochę niepotrzebnych dłużyzn, zwłaszcza na początku. Nie mniej jednak jest to pewnie szukanie dziury w całym; po prostu od Antonioniego wymagam perfekcyjnego filmu:).

ocenił(a) film na 9
szczawik151

Mnie z kolei nie podszedł film Bergmana, za to wpadłem niemalże w trans z zachwytu podczas seansu Czerwonej pustyni, co zdarza mi się tylko na wyjątkowo znakomitych filmach. To mój trzeci kontakt z Antonionim, po Reporterze i Powiększeniu, i tym razem znalazłem z Michelangelo linię porozumienia. Co do interpretacji Kosmicznego to te same myśli mnie nachodziły podczas oglądania.

ocenił(a) film na 9
kosmiczny

Bardzo dobrze napisana opinia o filmie. Potrafi zaintrygować produkcją. Niestety, jak dotąd nie udało mi się doń dotrzeć. Tym niemniej - po zapoznaniu się z tym, co napisałeś, kosmiczny - podwoję wysiłki!!!

ocenił(a) film na 9
marscorpio

:) dzięki za posta. jeśli masz cierpliwość, lubisz psychologiczne kino i myślenie w ogóle - warto ten film obejrzeć. choć nie będzie to łatwy seans. uśmiech przyjazny dla Ciebie.

kosmiczny

Witam

Bardo podoba mi się Twoja interpretacja. Chyba trafiłeś w sedno.
Film trudny, momentami zniechęcający. Ale warto.

użytkownik usunięty
kosmiczny

Dzień dobry wszystkim,

postanowiłam wyrazić swoje zdanie, ponieważ film ten jest jedynie kolejną formą przedstawienia oklepanego przez pewną kategorię ludzi tematu, do tego (podejrzewam) błędnie odbieranego i tylko powielanego, a nie zauważyłam jeszcze alternatywy i post, pod którym wcześniej się wypowiedziałam ma mniej komentarzy i może nie zostać zauważony. Jestem też ciekawa odmiennych opinii.


1) "Obserwujemy świat, który rozwija się i doskonali technicznie. Siłą rzeczy priorytet przysługuje produkcji z umniejszeniem roli życia rodzinnego i społecznego w ogóle"

Zdania logicznie się wykluczają. Zdaje się też, że teza chybiona jest o 2, do 3 wieków (mam wrażenie, że myli pan czasy rewolucji technicznej z XX-wiecznym przemysłem), o czym poniżej.

Czy mógłby pan, panie Kosmiczny, wytłumaczyć w jaki sposób ma się wprowadzenie np. linii produkcyjnych do wydłużenia czasu pracy robotników? Czy uważa pan, że w czasach produkcji ręcznej ludzie naprawdę mieli więcej czasu dla siebie i praca była lżejsza? Przypominają mi się opisy pracy w fabrykach z nowel z okresu szkoły podstawowej (tytułów nie pamiętam, ale pewnie nietrudno je znaleźć): robotnicy niemal głodujący, pożółkłe od zwijania tytoniu w skręty dłonie, suchoty, brak higieny, ubrania dziurawe, mieszkania przeludnione, dzieci pracujące, brud i choroby. Lekarze wysuwający radykalne pomysły leczenia klasy robotniczej byli wyszydzani przez stowarzyszenia lekarskie.

Dziś mamy automatyzację (jest przecież taki kierunek studiów na politechnikach!), komputeryzację, bezpłatną służbę zdrowia. Powiedziałabym, że rola życia rodzinnego i społecznego niezmiernie zyskała, także w czasach filmu, na „świecie, który się rozwija i doskonali technicznie”. Poza tym, praca w przemyśle nie jest karą. Praca jest źródłem dochodów rodziny.


2) "z umniejszeniem roli życia rodzinnego i społecznego w ogóle"

Są zawody uznawane w społeczeństwie za prestiżowe. Na myśl przychodzą mi: prawnik, lekarz, inżynier, inżynier-pilot. Kojarzą się z służbą pełnioną społecznie. Jest więc to rola społeczna.

Miejsce pracy inżyniera zostało tu przedstawione jako ponure. Proponuję jednak przyjrzeć się mu z odmiennej perspektywy: czy zaopatrzenie, jak pawdopoobnie tutaj, całego miasta w prąd / ciepło nie jest, tak, nazwijmy to nietylko rolą, a MISJĄ społeczną?
Co więcej, inżynier przedstawiony tutaj, mieszka obok miejsca pracy. MA więc czas dla rodziny.

Mamy więc misję społeczną. Jak ma się do tego życie społeczne? Zawody prestiżowe często wymagają poświęcenia. Ale nie oszukujmy się, żona inżyniera nie jest duszą towarzystwa, nie tylko w przedstawionych scenach. Opowiadając synu historię o dziewczynce, która nie lubiła dorosłych, mówila pewnie też częściowo o sobie. Nie jest jednak oczywiście niczym złym nie przepadać za ludźmi.


3) "ludzie bez bogatego wnętrza", "z umniejszeniem roli życia rodzinnego”
Analizując rodzaj zabawek i urządzenia na miejscu pracy, ojciec chłopca jest inżynierem energetykiem lub inżynierem mechaniki i budowy maszyn. Pytanie, czym jest bogate wnętrze. Czy jest to tylko gama uczuć, która każe ocierać się o ściany, czy może też zainteresowania, kreatywność, zdolność zrobienia czegoś z niczego? Czy Leonarda da Vinci nazwałby pan człowiekiem bez bogatego wnętrza, tylko dlatego że był konstruktorem, a nie poetą czy psychologiem?

4) jeszcze o życiu rodzinnym
Tym, co podobało mi się w kontakcie ojciec - syn, ojciec - dziadek, było przekazywanie wiedzy z pokolenia na pokolenie i kontynuowanie zawodu w rodzinie. Ojciec tłumaczy synowi jak działa żyroskop, dobiera dziecku zabawki w taki sposób, by rozbudzić w nim myślenie ścisło-techniczne i kreatywność (bączek-żyroskop, samolot, robot, zabawy chemiczne). Wielki plus dla ojca.

5) przechodząc o sedna
Problem tkwi w relacji mąż – żona, z ogromnym naciskiem na żonę.

6) sedno – konkrety o żonie:
6.1)Przede wszystkim: nie ma zajęcia, pracy, zainteresowania, nie robi nic. Spędza całe dnie spacerując, mimo że syn jest już w takim wieku, że mogłaby spokojnie znaleźć sobie zajęcie. Jeśli dobrze pamiętam, zatrudnia sprzątaczkę. Nie trzeba przebywać w otoczeniu przemysłowym, żeby w takiej sytuacji złapać chandrę, a jej jeszcze na dodatek głupoty przychodzą do głowy.
6.2) O czym mąż ma rozmawiać z żoną, jak żona nic nie robi przez cale dnie? Gdyby poprowadziła chociaż sklep, od razu miałaby o czym opowiedziec, wydałaby się ciekawsza samej sobie, mężowi, ale biedulka nawet nie wzięła pod faktu, że wypadałoby wybrać asortyment, mimo że, zdaje się, dobry mąż zapewnił jej już nawet lokal by była szczęśliwa.
6.3) Żona nie wykazuje zainteresowania pracą męża.
Gdyby zainteresowała ją energetyka, miałaby zajęcie na ok. 4-5 lat studiów i kupowałaby zabawki dla syna z myślą także o sobie. Rodzina stałaby się rodziną pasjonatów, film zyskałby Marię Składowską-Curię z mężem.

7) prawdziwe sedno problemu poruszanego w „tego typu filmach”
Kobiety tego pokroju niczym się nie interesują, są mało przedsiębiorcze, kreatywne, pomysłowe, ale za to wybitnie leniwe i „nawszystkonarzekające”. Ich wady próbuje tłumaczyć się wrażliwością, błądzeniem, płytkimi ludźmi w otoczeniu, bogatym wnętrzem i dodać o tego otoczkę sztuki.

8) „Była sama, jest i będzie, bo rzeczywistość to pustynia, poza którą uciec niepodobna”
Bzdura. Prawdopodobnie mąż zgodzilby się nawet, by zamieszkala z synem w innym otoczeniu, które sprzyjalo by jej „wrażliwej duszy”, mogłaby nawet tworzyć sama ceramikę, wymalować na niej pejzaże, które ją otaczają i rozpocząć własny interes.

Oceniłabym film na 2/10, ale dostał 1/10, bo przy nim na filmwebie jest opis „nieporozumienie”

Gdyby reżyser nie stał murem za bohaterką, mogloby być ciekawiej, a tak nie zyskuje na żadne inne określenie.

Pozdrawiam,

mirrrella

"7) prawdziwe sedno problemu poruszanego w „tego typu filmach”
Kobiety tego pokroju niczym się nie interesują, są mało przedsiębiorcze, kreatywne, pomysłowe, ale za to wybitnie leniwe i „nawszystkonarzekające”. Ich wady próbuje tłumaczyć się wrażliwością, błądzeniem, płytkimi ludźmi w otoczeniu, bogatym wnętrzem i dodać o tego otoczkę sztuki."

Zrozumienie, dlaczego prawdziwe sedno "tego typu filmów" dla Ciebie wygląda tak a nie inaczej byłoby prawdziwym sednem tej dyskusji, gdyby była ku temu chęć/czas.

użytkownik usunięty
nakshidil

z czyjej strony?

użytkownik usunięty
kosmiczny

Analizując wypowiedź użytkownika kosmiczny i komentarze poniżej, mam wrażenie, że film oglądany jest głównie przez humanistów i artystów. Ileż tu ładnych określeń, a jak mało konkretów i nieoklepanych spostrzeżeń!

ocenił(a) film na 9

"postanowiłam wyrazić swoje zdanie" - na niejednym poście zwracałem uwagę, że każdy film może być odbierany po swojemu, bo mamy różne oczy i różne doświadczenia (wykształcenia, wychowania, religie, pomysły na życie etc.). i z każdej interpretacji należy się cieszyć. natomiast należy powiedzieć ostro nie jednostronnym, ostrym i zdecydowanie negatywnie naładowanym zdaniom, które powyżej zieją do czytającego. próbujesz przekonywać, że większość, która oglądała film jest w błędzie, zaś Twoja prawda jest jedyną możliwą. tutaj w ogóle nie ma prawdy - film ma inne zadania, bo nie jest gotowcem. film ma poruszać, nakręcać myśli i emocje, ma po prostu coś w człowieku obudzić.
poza tym proponuję obejrzeć ten film nie jeden raz.

i uwaga do zachwytów nad produkcją, pracą i rzekomymi fantastycznymi dobrami jakie niesie ze sobą. dziś nawet dziecko w przedszkolu dostrzega, że coś jest nie tak - rodzice siedzą w pracy od światu do nocy, proponując dziecku zamiast wspólnie spędzanego czasu wiele zajęć dodatkowych typu: język, basen, hipoterapia, taniec itp. wystarczy po prostu żyć i rozglądać się dookoła by zobaczyć co znaczy czerwona pustynia dzisiaj - czyli ubóstwienie pracy, poza którą po prostu już nic nie widać i na nic nie ma siły. kiedyś nie było wyboru, dziś nie ma wyjścia. praca jest pułapką, no chyba, że ma się na myśli TYLKO zarabianie pieniędzy.

tyle w tym temacie.

użytkownik usunięty
kosmiczny

Nie mogę się zgodzić. Postanowiłam przedstawić alternatywę i wyraźnie napisałam, że PODEJRZEWAM, że temat jest błędnie odbierany. Zdecydowanie nic nie narzucam. Jak napisałam, jestem ciekawa zdań odmiennych, szczególnie od moich czy pana, których może być wiele, a o dziwo nie dostrzegam żadnych.

Dostrzegam z kolei w pana komentarzu ostre i zdecydowanie negatywne zdania odnośnie produkcji, którym rzekomo należy powiedzieć ostro nie. Zamiast mówić "nie", spróbuję polemizować.

Posłużę się w tym celu cytatami bardzo zdolnego przemysłowca o znanym nazwisku, Henrego Forda [1]:
- Firma, która zajmuje się wyłącznie zarabianiem pieniędzy to kiepska firma.
- Płace mają w sobie coś uświęconego – wszak przedstawiają ognisko domowe, rodziny i los rodzin.
- Ambicją pracodawcy, jako przywódcy, powinno być płacenie lepszych zarobków, niż w którymkolwiek podobnym przedsiębiorstwie, a ambicją robotnika powinno być umożliwienie tego.
- Chciwość pieniędzy jest największą przeszkodą w otrzymywaniu ich.
- Jeśli człowiek ma zamiar do końca życia pozostać pracownikiem fizycznym, to powinien równo z wybiciem godziny szesnastej zapominać o swojej pracy. Natomiast jeśli zamierza piąć się wzwyż, wówczas wybicie godziny szesnastej powinno być dlań sygnałem do myślenia.

Dodam, że przemysłowiec ten skrócił czas pracy swojej fabryce, płacił więcej niż w innych fabrykach, a ludzie urządzali akcje pod drzwiami jego fabryki, by dostać pracę.

Mam wrażenie, że nie bierze pan pod uwagę możliwości połączenia pasji i pracy, aby długie godziny pracy były NIETYLKO zarabianiem pieniędzy, a z czasem długie godziny przerodziły się w godziny krótsze, lepiej płatne, co właśnie zły, "nieinteligentny", niewrażliwy i pusty ojciec miał do zaoferowania synowi. Rodzice spędzają długie godziny w pracy, aby nie pozostać na stanowisku robotnika (odpowiednio niższe stanowiska po różnych stopniach wykształcenia), dzięki czemu w przyszłości będą mogli spędzić więcej czasu z dziećmi, a gdy dziecko skończy edukację, nie będzie musiało mieszkać z rodzicami, by zarobić najpierw na podstawowe wyposażenie do własnego domu, bo rodzice będą w stanie zapewnić mu jakąkolwiek wyprawkę, będą mogli zająć się z czasem wnukami.

Skończyło się w Polsce poddaństwo chłopów, a okazuje się, że ludziom wciąż źle. Praca jest zawsze złem, oni zawsze pokrzywdzeni, bo nie można "poprostu żyć". A to właśnie umiejętności produkcyjne i praca odróżniają nas od zwierząt. Pragnę tu zauważyć, że bohaterka nie wykazywała się twórczością czy pracą na żadnym polu, nawet zrobienia ciasta. Może w drugiej części filmu, w kolejnym wcieleniu dopisze jej tyle szczęścia, że narodzi się jako zwierzę, które może biegać beztrosko, chłonąc piękno przyrody, wśród swoich mlodych, które nie okłamią jej nigdy, czym urażą jej przewrażliwą duszę (nie będą mówić)?

Pana podejście można porównać do podejścia Diogenesa z Synopy [2], filozofa greckiego, który odrzucał wartość pracy i zarobków, zamieszkał w beczce, a szczęście zapewniały mu promienie słońca. Podejście to znane jest już z przed 2312 lat, kiedy nieznano produkcji na dzisiejszą skalę.

Przytoczę jeszcze inny przypadek: plemiona (indiańskie, afrykańskie, i in.): poważaniem społecznym cieszyły się osoby zajmujące zielarstwem, o zdolnościach strategicznych, przywódczych- posiadające konkretne umiejętności do których prowadziła właśnie dłuższa (w porównaniu do przeciętnych członków plemienia) droga nauki i pracy. Nie dla płacy, a pracy i swojego rodzaju produkcji (zdrowie, spokój od innych plemion), możliwe, ze przez pewien okres nawet "ubóstwienie pracy, poza którą po prostu już nic nie widać i na nic nie ma siły". Osób tych było jednak niewiele. Dlaczego? Wg mnie dlatego, że część ludzi przeznaczonych jest do szarzyzny normalności, jak bohaterka i trzeba za nich myśleć, zorganizować czas, tłumaczyć, dlaczego są nieszczęśliwi. Nie docenią nigdy szansy, którą daje im los, np. by zapoznać się chociaż z podstawami działania inżynierii, choćby mieszkali prawie w elektrowni/elektrociepłowni, mieli małżonka inżyniera, statkami pod nosem przypływały transformatory, a obok politechnika stawiała najnowsze konstrukcje i można było zadawać najprostsze pytania robotnikom bez obaw o kompromitację. Nie mówię tu o zainteresowaniu w celu zrobienia pieniędzy, a ze zwykłej ciekawości, która cechowała dawniej ludzi oświeconych: zdolnych zainteresować się każdą dziedziną. Co więcej, ludzie pokroju bohaterki mogą dostać bez żadnego wysiłku lokal na sklep i pieniądze na niego, a zamiast biznesplanu są w stanie rozważać tylko kolor ścian przydatny pod każdy produkt (czyżby znów potrzebna była interwencja kogoś innego by sobie poradziła)?

Obejrzałam film raz i zdaje się, że dokładniej, bo wyłowiłam z niego, że bohaterka popełniła próbę samobójczą, która była rzekomym wypadkiem. (Czy pan obejrzał film do końca?) Dziękuję za wskazówki odnośnie powtórzenia seansu, nie skorzystam. Jakkolwiek nie był by ciekawie przedstawiony pod względem artystycznym film i jakichkolwiek uczuć i nastrojów nie wzbudzał, nie widzę powodu, by zachwycać się, wg mnie: ograniczeniem.

Tyle w temacie.

Przytoczone źródła:
[1] http://pl.wikiquote.org/wiki/Henry_Ford
[2] http://pl.wikipedia.org/wiki/Diogenes_z_Synopy

ocenił(a) film na 9
kosmiczny

Nie zgadzam się z Tobą. W którym momencie? Otóż tu: „natomiast należy powiedzieć ostro nie jednostronnym, ostrym i zdecydowanie negatywnie naładowanym zdaniom, które powyżej zieją do czytającego”.

Koleżanka doprasza się, by podjąć z nią debatę. Żadne z jej sformułowań, nawet te, którymi popisuje się od początku tutejszego „występu”, nie powinny zniechęcać. Wydaje mi się, że „jeśli masz cierpliwość” i „lubisz […] myślenie w ogóle”, to niestety, jako założyciel tematu, jesteś skazany również na takich dyskutantów jak mirrrella. Nie masz obowiązku wdawać się w dyskusję, ale tak wypadałoby, jako że zdecydowałeś się przedłożyć własną mini-interpretację filmu.

Nie ukrywam, iż nie wiem, czy owa użytkowniczka robi sobie z nas jaja (czyli że to wszystko = prowokacja), czy też jest niebyt rozgarnięta (wbrew własnym buńczucznym deklaracjom) i ma jakieś ograniczone możliwości rozumowania (bezsensowne wstawki dotyczące Forda, Diogenesa, plemion pierwotnych itp.). Niemniej jednak ja tego nie zamierzam sprawdzać. To nie mój temat.

Pozdrawiam i - życzę powodzenia, gdybyś jednak wdał się w niniejszą "polemikę" (ale mnie by się nie chciało, he he he).

użytkownik usunięty
marscorpio

Już tłumaczę.

Chciałabym uzyskać odpowiedź, skąd takie zachwyty nad tym filmem poza dobrą reżyserią i dlaczego kosmiczny miesza do stanu psychicznego bohaterki w XX wieku XVIII-wieczną wizję przemysłu i myli sytuację dobrze sytuowanego inżyniera z położeniem XVIII-wiecznej klasy robotniczej (tak, tak, panie kosmiczny:D), padają błędy rzeczowe w minirezencji, nikt ich nie zauważa i wszyscy myślą podobnie.

Wg mnie film opowiada historię kobiety, która tak długo nie miała żadnego, ale to kompletni żadnego zajęcia w życiu, że nie rozumie do jakiego stanu doprowadzila ją bezczynność, i że to przez nią próbuje zapełnić sobie pustkę ludźmi. Jest niewykształcona (przez co nie zna perspektyw), nieinteligentna (nie domyśla się perspektyw), niesprytna, niemyśląca, uległa, płocha i ładna. Pod koniec filmu dochodzi do wniosku, że takie jest życie i takim trzeba je przyjąć, uleczając swoje "fobie".

Osobiście uważam scenariusz i pomysł na film za słabiznę, ale reżyserię i grę aktorską za poziom wysokich lotów. "Słabiznę" zaserwowanego nam z tego powodu (tylko wg mnie, panie kosmiczny!), że bohaterkę nie nęka choroba psychiczna, a ekstremalne wręcz rozleniwienie, na które mogą zapaść osoby niepracujące, które nie potrafią znaleźć sobie zajęcia. Bezsensowne wstawki były próbą przekonania użytkownika kosmiczny, że przypadłość bohaterki nie jest skutkiem braku czasu dla siebie członków rodziny, ale nadmiaru, który przytłoczył sromotnie jednego z nich.

ocenił(a) film na 9

wbrew sobie napiszę kilka zdań.
będę pisał po nicku, bo "panowanie" czy "paniowanie" to tylko dodatkowe ograniczenie.

coś usilnie starasz się mnie/nas przekonać, że uprzemysłowienie i niebezpieczeństwa, które niesie, to dawna historia, która zaczęła się i skończyła w XVIII wieku. kto skończył szkołę wie, że ten proces nie był jednorazowy i nie zakończył się w tym wieku, w którym rozpoczął. nie na darmo mówi się np. w Polsce o dwu etapach rewolucji przemysłowej: 1. 1815-1939 i 2. 1945 po lata 90-te XX wieku. to są procesy, które wymagają czasu i zmiany mentalności. tak po prostu jest. we Włoszech było całkiem podobnie biorąc pod uwagę, że rozwój przemysłu i gospodarki Włoch przyspieszył bardzo za rządów Giolittiego, godzącego postulaty przedsiębiorców i socjalistów. wtedy też nastąpiło uwydatnienie różnic pomiędzy południem a północą Włoch - to rozwarstwienie nie zaniknęło po dziś dzień właściwie...

przedstawiasz swój punkt widzenia i ok. po prostu każdy ocenia po swojemu i osoby, które czytają ten wątek nie tyle będą odnosiły się do tego, co ja czy Ty piszemy i myślimy, ile do tego, co film powiedział DO NICH.

użytkownik usunięty
kosmiczny

Przede wszystkim staram się przedstawić, że film nie jest o uprzemysłowieniu i zagrożeniu, które przemysł niesie ani dla ogółu społeczeństwa, ani dla rodzin mechaników, techników, dzieci inżynierów lecz o osobie, która znajdując się w otoczeniu, którego nie rozumie. Zamiast starać się je zrozumieć, pogrąża się w uczuciach negatywnych wywołanych własnym ograniczeniem, brakiem zrozumienia z własnej strony i szczypty chęci zrozumienia, zatraca się w nich, jakby miało jej to przynieść poprawę, co tylko pogarsza sytuację. Znajdując się w miejscu, które wymaga logiki, logikę odrzuca. W pierwszym komentarzu starałam się nie przekonać pana do techniki, a obalić twierdzenie, że ojciec zaniedbuje rodzinę przez przemysł. Wg mnie wywiązuje się wręcz celująco ze swojej roli.

Jak już wcześniej wspomniałam, śmiem twierdzić, że nie jest to typowa fabryka, a raczej duża elektrownia lub elektrociepłownia. Pracowników widać we wnętrzu było niewiele, produkcji towarowej żadnej, za to dużo jest instalacji i przyrządów mierniczych. Jakiekolwiek ma pan podejście do przemysłu, nie wiem czemu już w XX wieku nastawiony jest pan wrogo do zaopatrywania ludzi w prąd i ciepło (moim zdaniem wielce użyteczne i nie wiem jak dziś korzystałby pan z internetu bez tego "złego" przemysłu, którego skutków nie znamy), kiedy kolektory słoneczne czy elektrownie wiatrowe jeszcze nie powstały lub powstawały prototypy. Ja wciąż nazwałabym to zadanie misją, szczególnie, na odpowiedzialnym, inżynierskim/kierowniczym stanowisku (kolory i jakość strojow małżeństwa odznaczają się na tle fabryki, a i samochód którym bohaterka wpadła prawie do wody jest nowiutki i ja bym dziś nim nie pogardziła).

Odnośnie bohaterki, myślę że problemem małżeńskim jest przepaść w edukacji. Gdyby żona była również po pracochłonnych studiach, byłaby w stanie w takich warunkach i z zapleczem finansowym zrobić doktorat, nawet jeśłi byłby to zupelnie inny kierunek. Widać też było po koleżance - dobrze zarabiającej blondynce z towarzystwa (podejrzewam, że to również pani inżynier/ ew.ekonomistka biznesmenka lub finansistka- skąd w innym wypadku wzięła by się robiła by się pomiędzy dwoma małżeństwami w przemysłowym miejscu), że kobieta może w takim miejscu całkiem dobrze się czuć, gdy ma pracę.

Ja nie staram się przedstawić swojego punktu widzenia, tylko zrozumieć zachwyt nad filmem. Skoro jest to film trudny, rozmowa wydaje się naturalną koleją rzeczy. Chyba że filmy trudne są tylko po to, by obejrzeć je, streścić, ocenić i poczuć się dobrze, bo "trudny film zaliczyłem". Mam wrażenie też, że zmienił pan podejście po moim komentarzu z neutralnego, do defensywno-ofensywnego, a ja chcę tylko wymiany opinii.

Uśmiech przyjazny dla pana.

ocenił(a) film na 9

lubię uśmiech więc tym chętniej go odwzajemniam... i cenię to, że mamy różne oczy:)

użytkownik usunięty
użytkownik usunięty
kosmiczny

Napisałam ostatni na temat filmu komentarz, w którym zachęcam do obniżenia oceny, bez zbędnych wywodów:

http://www. filmweb.pl/film/Czerwona+pustynia-1964-33487/disc...

bylo by mi miło, gdybyście mimo wszystko go przeczytali. Pozdrawiam.

użytkownik usunięty

Komentarz jest widoczny na głównej liście komentarzy.

ocenił(a) film na 9

Przeczytałem. Tak jak wszystko, co tutaj piszesz, nie zmieniło to mojego podejścia do filmu. Według mnie, Twoja interpretacja jest jednak niezasadna. Pominęłaś niektóre z informacji, a poza tym mam wrażenie, że jakby sam "temat" cokolwiek był Ci obcy i niepojęty. Nie będę się rozpisywał, dodam tylko, że sugestię kosmicznego, abyś dzieło Antonioniego obejrzała ponownie, uważam za rozsądną.

Natomiast co do samego wpisu kosmicznego, to potrafi on zaintrygować, ujmuje "istotę" czy inaczej - kwintesencję "Czerwonej pustyni", nie zdradza szczegółów (stąd "wypadek" zamiast "samobójstwo" - to kwestia pewnego taktu wobec widza, który dopiero zamierza poznać ten film). Te jego lakoniczne teksty posiadają pewien urok i są dość merytoryczne, za co je cenię.

Na koniec polecam wszystkim to: http://www.filmweb.pl/film/Sieci+popo%C5%82udnia-1943-159892

Pozdrawiam.

ocenił(a) film na 9
marscorpio

marscorpio, jako, że jestem mało aktywnym członkiem filmweb.pl i nie mam prawa pisania prywatnych wiadomości, korzystam z okazji i dziękuję za powyższy wpis oraz zachętę do obejrzenia "Sieci popołudnia". pogodnie pozdrawiam.

ocenił(a) film na 10

Wydaje mi się, że film ten spodobałby się Mirrelli gdyby na przykład Giuliana po wycieczce z "blond dryblasem" nawiązala jakieś ciekawe kontakty ceramiczne, ruszyłaby ze sprzedażą "pełną gębą", ogarnęła by się, po rozmowach z mężem o swojej pracy zainteresowałaby się jego pracą, ba może nawet zaczęłaby prenumerować pisma skierowane do inżynierów, stali by się drugą rodziną Curie, wysłaliby syna na dobre studia, po których ten wybudowałby najnowocześniejsza elektrownię na świecie... Ostatnią sceną wieńczącą to dzieło mogłaby być scena ze ślubu syna, gdzie wszyscy byliby niesamowicie zadowoleni. 10/10 Arcydzieło!

ocenił(a) film na 9
hakuchi

He he he... Coś w tym jest, też jakoś podobnie wyobrażałem sobie tę fabułę na podstawie tych zastrzeżeń, które koleżanka zgłaszała.

Ale ale - skąd Ty wziąłeś takiego Dicka? :-)

ocenił(a) film na 7
hakuchi

Przyznaję twojej wizji mój prywatny tytuł filmwebowego komentarza 2012. Dostałem ataku ciężkiej głupawki. "Ciekawe kontakty ceramiczne", "sprzedaż pełną gębą", "druga rodzina Curie", "wszyscy niesamowicie zadowoleni". Dziękuję!

hakuchi

Me gusta!

użytkownik usunięty
hakuchi

Hakuchi: nie oszukujmy się, ten film jest o Pani Ciepłe Kluchy, która uraja sobie i rozdmuchuje problemy przez własne rozmemłanie i nijakość.

Nie oglądam filmów po to, by podano mi przepis na życie, ale jeśli tak miałoby wyglądać, to oczywiście że Twoje rozwiązanie jest lepsze. Życie z pasją, którą można dzielić z innymi i przy tym coś tworzyć i mieć z tego kasę to dla mnie życie idealne:) A nie życie nudne, które trzeba sobie zapełniać jakimiś dramatycznymi epizodami i ponurymi myślami, by wogóle czuło się, że żyje.

Film filmem, ale naprawdę uważacie, że rozlazłe podejście Guliany i jej problemy "być czy nie być?" (:D :D) jest takie cudowne i głebokie?

ocenił(a) film na 9

Uważam, że niemożliwa jest pełna interpretacja tego filmu bez zapoznania się z "Przygodą", "Nocą" i "Zacmieniem". Jak już użytkowniczka Nakshidil przytaczała w innym temacie pracę Kornatowskiej, postac Giuliany jest konsekwencją zdarzeń z filmów poprzednich, jest "produktem" czasów tak a nie inaczej ukształtowanych. Co do mini-analizy kosmicznego, zgadzam się z nią niemalże w 100%. Jedyne, co mi nie pasuje, to dostrzeganie głównie w uprzemysłowieniu przyczyny rozpadu więzów międzyludzkich. Według mnie przyczyna tkwi głębiej. Rozwój technologii i jej negatywny wpływ na ludzi jest tylko skutkiem zmian zachodzących w postawie mężczyzn, kobiet oraz relacjach pomiędzy nimi. Budowanie fabryk, słupów telegraficznych to pewna forma ujścia męskiej chęci tworzenia, postępu, pędu ku nieznanemu. Niszczymy naturę, by dac miejsce na nowe życie. Corrado niszczy domek, by zdobyc drewno, by podtrzymac nowe życie. Świat jest męski (dominacja czerwonego koloru), kobieta przestała byc Muzą, lub po prostu natchnieniem (o czym była mowa w "Przygodzie") i nie potrafi się odnaleźc w nowej rzeczywistości.
Giuliana nie jest nijaka, ona po prostu straciła sens życia. Według Antonioniego miłośc kobiety to całkowite oddanie i poświęcenie. Bohaterka nie może tego zrobic, bo jej mąż tego nie potrzebuje. Następuje zaprzeczenie naturze i dlatego dochodzi do wewnętrznego rozdarcia.
Trochę chaotycznie, ale napisałem to świeżo po pierwszym obejrzeniu ;)

ocenił(a) film na 9
Arvanity

Dzięki bardzo za ubogacenie wątku. Pozdrawiam.

użytkownik usunięty
Arvanity

Obejrzę filmy, jak tylko będę miała możliwość.

Ale proponuję Wam coś takiego: napiszcie proszę, jak Waszym zdaniem wyglądałaby tak ogólnie max 4 inne reżyserskie wersje "Czerwonej Pustyni". Pierwsza, powiedzmy, o mężu Guliany, druga o blondowlosym, trzecia o synku, a czwarta o koledze z pracy męża albo sprzątaczce w oparciu o to, co tu wiemy.

Jestem ciekawa.

ocenił(a) film na 10

mirrella powiedziała : Film filmem, ale naprawdę uważacie, że rozlazłe podejście Guliany i jej problemy "być czy nie być?" (:D :D) jest takie cudowne i głebokie?
haku i jego kosmiczny przyjaciel Palmer odpowiadają: co może być głębszego? już hamlet zadawał takie pytania...

użytkownik usunięty
hakuchi

Nazywasz próbę samobójstwa głębią a nie głupotą i marazmem?

ocenił(a) film na 10

Bogdaj to trwałe, zbyt wytrwałe ciało 
Stopniało, w lotną parę się rozwiało!  
Lub bodaj Ten, tam w niebie, nie był karą 
Zagroził samobójcy! Boże! Boże!  
Jak nudnym, nędznym, lichym i jałowym 
Zda mi się cały obrót tego świata!  
To nie pielony ogród, samym tylko 
Bujnie krzewiącym się porosły.  
O wstydzie! że też mogło przyjść do tego!

użytkownik usunięty
hakuchi

A jeśli Skakespear napisałby równie ładnie o kazirodztwie albo pedofilii, to też było by to coś pięknego?

Tak sie sklada, ze napisal :-P

użytkownik usunięty

Twoje komentarze (jeśli jeszcze tu wpadasz i obserwujesz odzew) napawają mnie wyłącznie smutkiem. Mam nadzieję, że to jednak dobrze zorganizowana prowokacja, a jeśli nie, jeśli Ty tak serio, to współczuję.

użytkownik usunięty
hakuchi

Tę samą wizję miałam w głowie, czytając komentarze tej użytkowniczki. Niepojęte ;) Szkoda, że jednak usunęła konto, chętnie bym z nią zamieniła słów kilka ;)

ocenił(a) film na 10
kosmiczny

Od siebie dodam, że to, co piszesz to prawda :)
Warto wystawiać swe opinie, jak ty to zrobiłeś, gdyż może to niektórym bardzo pomóc, jak np. mnie, dzięki :)

ocenił(a) film na 9
rockystallion

Dziękuję.

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones