Kinowa zdecydowanie lepsza. Spójna. Pozbawienie scen "luźniejszych" i ograniczenie obrazu do podróży przez kolejne kręgi piekielne zdecydowanie wyszło filmowi na dobre. Do dziś pamiętam pierwszy seans i narastającą zgrozę. 10!
A wersji reżyserskiej musiałbym obniżyć ocenę do 8.
Dlatego doradzam tym widzom, którzy obrazu jeszcze nie widzieli - najpierw wersja kinowa. Zaś reżyserska dopiero na deser, dla zainteresowanych..
Cały dowcip polega na tym, że kupując filmy z lat 70. czy 80. nie mamy informacji, że w ogóle istnieją jakieś różne wersje, a nawet różne zakończenia. Zazwyczaj w pudełku mamy tylko jedną z wersji, nie zawsze wiemy o istnieniu innej. Oglądamy w dobrej wierze, by potem przekonać się, że w jakiś sposób nas oszukano, nie mówiąc wszystkiego. Tak było z Blade Runner, z niektórymi Obcymi, z Abyss, czy właśnie z Czasem Apokalipsy. O ile w Czasie Apokalipsy może istota filmu zostaje zachowana w każdej z wersji, o tyle w Abyss dodatkowe sceny zmieniają wymowę spotkania z obcymi, zaś w Blade Runner dostajemy inne zakończenie. To nie jest fair wobec widza.
Kinowa jest o tyle lepsza, ze do reżyserskiej w ogóle nie pasuje końcówka, bo jest w przeciwieństwie do "wlokącego" się filmu zbyt krótka. Mam wrażenie, że do krótszej wersji filmu bardziej by pasował ten ostatni wątek, a tak mamy głowę pełną przemyśleń na każda scenę i tu nagle na koniec film nam przyspiesza i to nie pasuje.
Kiedyś podejdę do krótszej wersji, mam nadzieję, że dobrze zakładam, bo przyznam, ze końcówka trochę rozczarowała.