PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=186827}

Człowiek z Londynu

A Londoni férfi
7,1 990
ocen
7,1 10 1 990
7,4 7
ocen krytyków
Człowiek z Londynu
powrót do forum filmu Człowiek z Londynu

Strzał kulą w płot

użytkownik usunięty

Twórczość Beli Tarra znam dzięki Satantango. Zaintrygowany postacią Irimiasza pobrałem album Mihalego Viga i postanowiłem obejrzeć filmy, w których ta muzyka się znajdowała. Werckmeistera uważam za najlepszy film jaki widziałem pod względem treści (wykonanie lekko kuleje), Koń Turyński wynudził, ale na końcu dał mi w pysk, co czuję do dziś; Jesienny Almanach zachwycił oprawą i rozmowami między bohaterami, Potępienie zionęło naiwnością związaną z faktem iż było to pierwsze dzieło w tej konwencji, ale i tak miało w sobie mnóstwo powalających momentów.

Jako szósty obejrzałem ten oto film, no i zawiódł mnie on po całości, mimo sporego kredytu pobłażliwości wobec tego twórcy. Doskonale rozumiem osoby które się zachwycają, gdyż jest on ich pierwszym. Mają pełne prawo. Tarrowski klimat jest nie do podrobienia, na co sam się złapałem, niestety w szóstej odsłonie wymaga się więcej niż tylko samego klimatu. Bohaterowie w każdym z dotychczas obejrzanych filmów coś we mnie zostawiali. Maloin? Nic. Jest totalnie bezpłciowy. Na argument, iż taki miał być, odpowiem z góry. W Satantango wszyscy prócz Irimiasza mieli być bezpłciowi, a jednak wyróżnili się znacznie bardziej. Może gdyby Człowiek z Londynu był ukazany z perspektywy Henrietty, mój odbiór byłby lepszy. Niestety nie jest.

Podobnie jak w Werckmeisterze, wybór zagranicznych aktorów, którzy są później dubbingowani, uważam za zbędny. Ciężko się takie filmy ogląda i trudno oprzeć się wrażeniu tandety. Sekwencje detektywa są niczym wyjęte z kasety do części słuchanej na maturze. Fabuła nie istnieje, ale taki był zamysł, więc skupię się na drugiej stronie medalu. Każdy z poprzednich filmów był jak zlepek dobitnych scen, osadzonych w klimatycznej i powolnej otoczce. Scen pełnych cytatów i rozmów, które zapadały w pamięci. Tutaj było ich jak na lekarstwo.

Na tę chwilę tyle przychodzi mi do głowy. Film ten uważam za wypadek przy pracy tego reżysera, co zrehabilitował idąc va banque przy Koniu Turyńskim. Wybaczam, ale ten film mimo wszystko oceniam nisko.

ocenił(a) film na 8

Uwaga!
Spoiler Alert!

Stanowczo za nisko oceniasz ten film. Jest inny niż filozoficzny Koń Turyński, niż psychologiczne Wreckmeister Harmoniak i ośmiotysięcznik kina-Satantango, bo ma "zwykłą" fabułę. Rutyna "gasi słońce" w życiu Maloine'a, ale nie pozbawia go marzeń, a Henrietta jest ich osią, on chciałby dla niej losu innego niż odmierzana monotonnym stukotem tasaka, wulgarna rzeczywistość. Pieniądze wziął, żeby móc wyrwać Henriettę z szarzyzny, i żeby nie została sprowadzona do roli obiektu seksualnego przez mężczyzn, on chce zrobić z niej "damę". Z kolei w dwu kłótniach z żoną widać wszystko o ich małżeństwie. Tilda gra genialnie, ta scena, kiedy mimika twarzy wyprzedza słowa,jest niesamowita, a są one wyrazem zazdrości i samotności, ona chciałaby żeby Maloine dla niej zrobił coś tak szalonego jak dla córki, okazał uczucie, żeby ona mogła poczuć, że jest ważna dla niego.
Inspektor jest z kolei uosobieniem "mamony", ona jest osią wszelkich instytucji w nim wyrażonych. Mitchella nie obchodzi kto i dlaczego, chce odzyskać kasę, a inspektor beznamiętnie "po trupach" dąży do wykonania zadania i ludziom co mają złamaną duszę oferuje jednodniowy utarg z "teatru życia", scena ta jest bardzo wymowna. Postać inspektora ociepla jego werdykt w stosunku do Maloine'a, nie chce go aresztować, bo stwierdza, że przyznanie do winy to samoobrona, chęć ucieczki przed jałowym życiem, ale czy na pewno ten gest jest wspaniałomyślny? Czy może raczej jest wyrokiem typu, skazuję Cię na dożywotni areszt w Tobie i Twoim losie.
Bardzo ciekawie są tez narysowane postaci poboczne, kilka szkiców, z których można wyczytać tak wiele, nie mówiąc już o niesamowitej grze światła i ciemności budujących charakterystyczną dla Tarra atmosferę stopniującą widzenie. Zwróciłam uwagę na wyraz oczu, czasem jedno z nich jest bezdennie puste, niewidzące, całkiem jak w opisie Wolanda z "Mistrza in Małgorzaty", tak patrzy Inspektor - kim on jest w istocie?

ocenił(a) film na 7

,,Człowiek z Londynu "obejrzałem jako dziewiąty z kolei film Tarra a nie jako pierwszy , i w subiektywnej ocenie uważam go za jeden z lepszych .

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones