Jestem i byłam fanką Rocky'ego od zawsze, ale w tym filmie nie da się znieśc kilku rzeczy. Najbardziej chyba... samego Creeda. Fakt, ze jest tak dużo czarnoskórych, z ich muzyką, slangiem, intonacją, akcentem - tego po prostu nie da się ogarnąć. Na dodatek zupełnie zbędny wątek głuchej piosenkarki, któa w ogóle nie jest nikomu potrzebna. Wszystkie filmy z Rockym koncentrowały się na walce, przygotowaniu i pojedynku, a tu mamy jakieś rozterki miłosne czarnoskórego ćwierćmózga, jakieś kurde dziwne tematy muzyczno poboczne... Nie da siętego słuchać. O wiele bardziej i chętniej bym obejrzała spin offa o Ivanie Drago, byłoby to bardziej zjadliwe i o wiele bardziej estetyczne niż pomrukiwanie i slang czarnych. Szkoda, że w każdym filmie musi za wszelką cene sie znalezc afroamerykanin. Poprawnosc polityczna nas kiedyś zabije.
No muza tej Murzynki okropna była beznadziejna, nie mówiąc już o tym, że w ogóle nie w klimacie Rocky'ego. Jak i cały Creed I i II. Wkurzyłam się, że nagrali coś takiego, tak sprofanować dzieło kinematografii... Jak dobrze, że Stallone odmówił zagrania w trzecim Creedzie, ogromnie go za to szanuję.