Cait jest młodą dziewczyną, która sprawia kłopoty swoim rodzicom - jest wycofana, cicha, stara się być niewidzialna. Gdy zabrudzi sobie sukienkę w klasie (a raczej zrobi to przebiegający chłopak, potrącając jej szklankę), będzie wolała uciec z lekcji, niż ogarnąć się w łazience, gdzie starsze dziewczyny zabijały wzrokiem wszystko, co się zbliżało. Mówi mało, ale tylko na głos - jej malutkie ciało wyraża wszystko. Jej pochylona głowa, wzrok unoszący się ukradkiem by wrócić natychmiast na podłogę, nawet sposób w jaki wysiada z auta - gdy tylko to zobaczyłem, to wiedziałem z kim mam do czynienia. I chciałem, by ta niewinna istota dostała tyle miłości, ile tylko potrzebuje.
...i o tym w zasadzie jest ten film. Więcej nie muszę mówić. O pięknie dzieci, o ich czystości i niewinności, a także o tym, że potrzebują bardzo dużo miłości. A to naprawdę nie musi być dużo. Wystarczy słuchać.
Język wizualny debiutującego reżysera (operator i kompozytor wcześniej wykazali się przy mini-serialu "Normal People") jest zbliżony do takiego "A Ghost Story" albo "First Cow": kadr 4:3, kolory lekko wyblakłe, tekstura pozwalająca poczuć zapach liści i całej wsi bijącej z ekranu, smak wody ze studni, dotyk prostych ubrań mogących być własnej roboty. Kamera trzyma dystans, jednocześnie umożliwiając zobaczenie detali i szczegółów pozwalających zrozumieć bohaterów i akcję. Pojedyncze, krótkie ujęcia, idące według planu. Piękna robota, od której bije zrozumienie tematu i ciepło wobec niego.
Plus idealne zakończenie. Dziękuję z całego serca.
PS. Chyba pierwszy raz w życiu słyszę język Irlandzki. Przecież widziałem już wcześniej filmy Irlandzkie, takie "Once" jest na liście moich ukochanych, o co chodzi? Słowa nie mogłem zrozumieć, jak po angielsku mówili też.
Źle ujęte według mnie. Kto tu komu sprawia kłopoty? Ona rodzicom? Czy rodzice jej? Zdecydowanie to drugie. Bez kłopotów sprawianych przez rodziców pod postacią braku zauważalnej miłości, troski, zrozumienia - nie byłaby taka cicha, strachliwa, wycofana. Zresztą, ostatnie, co można o niej powiedzieć, to to, że sprawia kłopoty rodzicom. Jest zastraszona. A podczas filmu widzimy, że czas spędzony w innym środowisku wydobyłby z niej inną dziewczynkę.
Dobrze ujęte. Całą resztę przecież również napisałem, ale film zaczyna się od rodziców przekonanych, że mają z nią kłopot. Co więcej, sama bohaterka w to wierzy.
A że na przestrzeni całego filmu jasno widać, jaka jest prawda, to nie znaczy, że mam to odbierać nowemu odbiorcy, który przeczyta o moich wrażeniach i nie będzie już potrzebował seansu.