Rewelacyjny film o demonach naszej duszy. To piękne jak człowiek potrafi być pokruszony wewnętrznie, pusty, cyniczny, przegniły do szpiku kości... a jednocześnie potrafi zachować iskrę uczucia, które nie gaśnie nawet gdy wszystko wokół jest martwe. Fassbinder wie, że biologiczna śmierć jest przeznaczeniem, zaś śmierć duszy - zjawiskiem niebezpiecznym. Kiedy umierasz za życia, kreujesz swoje śmiertelne światy i wikłasz innych w ten porządek. Życie toczy się niby normalnie, ale to tylko fasada, za którą kryją się lęki, zawiść, nienawiść i niekończąca się potrzeba gry. W "Chińskiej ruletce" nikt nie jest sobą. Każdy gra na własną rękę, próbując ugrać jak najwięcej lecz pozostając w pewnej zależności od drugich. Jesteśmy uwikłani na głębokich poziomach egzystencji w innych, a oni w nas. Możemy się odsłaniać, balansować w jakichś konsensusach, dotykać mniej czy bardziej głęboko... Lecz w tym świecie prawda o tym "że ja to ktoś inny" - po prostu będzie prawdą.
Każdy z bohaterów jest inny, niebezpieczny na swój sposób a zabawny jednocześnie... Chińska ruletka to jedynie pretekst, aby każdy o każdym wydał sąd, został obnażony i zobaczył się w oczach innych. Niebezpiecznie jest operować symbolem i obrazem... - wtedy kreacja nas samych w nas samych jest za sugestywna, i potrafi zabić.