Wspaniały australijski obraz, opowiadający o pięknie koegzystowania z naturą, a także o ludzkim okrucieństwie.
Samotny dziesięcioletni Mike "Storm Boy", żyje razem ze swym ojciem rybakiem na wybrzeżu. Jego życie niespodziewanie zmieni się, gdy przyjdzie mu zaopiekować się trzema osieroconymi pelikaniątkami, których matka została zastrzelona przez kłusowników. Mike zaprzyjaźni się również z tajemniczym Aborygenem imieniem Fingerbone, który odkryje przed nim magię przyrodniczego świata.
Niesamowity pelikan "Mr. Percival", który stanie się nieodłącznym kompanem chłopca , oraz czarnoskóry przyjaciel sprawią, że wolny duch Mike'a zazna prawdziwego szczęścia.

"Storm Boy" to subtelny, prosty i wzruszający obraz, który nie popada w przesadę i ckliwy sentymentalizm (próżno tu szukać Disneyowski'ego lukru) .
Zachwycająco piękne są w tej opowieści zdjęcia, które przywodzić mogą na myśl spowite mgłą obrazy William'a Turner'a rozmazujące się w szarzyznach emocji i półprzezroczystych niedomówieniach. Niezwykłe, budzące grozę potęgą, wywołujące zarazem przyjemność i nostalgię.
Okrutne piękno przyrody, sekrety mechanizmów natury i rozświetlone miękką bielą nadmorskie szarzyzny otwieraja przez widzem wrota do niezapomnianych filmowych doznań.
"Storm Boy" traktuje o dorastaniu, izolacji, bezinteresownej przyjaźni i moralnych dylematach związanych z tym co dobre, a co złe.
Małe, niepozorne dzieło, które mimo dramatycznego szlifu, optymistycznie podnosi na duchu, przypominając, że krąg życia toczy się własnym nieprzerwanym rytmem.

W pełni polecam. Jest to pozycja, która się nie starzeje i można wracać do niej wielokrotnie.