Na samym początku kiedy zobaczyłem Ethana Hawke skojarzył mi się film Wielkie nadzieje, który podobnie jak w "Cedrach..." opowiada o niespełnionej miłości. Wątek niby opowiada o procesie sądowy, ale mnie sie wydaje, że głównym temtem była właśnie niespełniona miłość. Mimo to, że film skojarzył mi się z "Wielkimi nadziejami", był nico gorszy, ale warty obejrzenia.