najlepszą recenzję 'Casablance' wystawił chyba Zygmunt Kałużyński... pójdę tym tropem: z jednej strony film jest do bólu przewidywalny, ckliwy, niewiarygodny i ignorujący całkowicie realia historyczne (w tamtych okrutnych czasach wojny to niezbyt pochlebna przypadłość); z drugiej strony akcja jest wciągająca (i mimo swego infantylizmu - urzekająca), aktorstwo pierwsza klasa - nie tylko Bogart, który wystarczy że jest i już żyje filmowy archetyp, ale także Lorre i Bergman (choć ta ostatnia nie jest aż tak przekonująca); poza tym jest tu niepowtarzalny klimat.
Według Kałużyńskiego ten film to klasyczny średniak, łączący cechy kina złego i tandetnego i równocześnie kina wartościowego, które ma swoją prawdę uczuciową. Dla mnie, wśród średniaków to absolutny faworyt, dlatego obok pięciu gwiazdek zaznaczam serducho.