plakaty w koreańskiej produkcji nie przedstawiają klimatu filmu. Bliżej im do zabawnej komedii romantycznej, podczas gdy sam film jest mało komedio-ramantyczny.
Ma w sobie coś z dramatu, momentów do pośmiania jest naprawdę niewiele (przynajmniej ja się mało śmiałem).
Tytułowych "miśków" jest mało w filmie, w ogóle ich użycie jest dość prozaiczne - po prostu jeden z bohaterów (pobocznych) ma na ich punkcie bzika, i tyle.
Nic co by mocno pomagało tej komedii, ponieważ główny wątek filmu opiera się na szukaniu ukochanego który "pisze po książkach" wyrazy miłości do swojej ukochanej która je czyta, a raczej ogląda, bo są to książki z kategorii "malarstwo".
Myk polega na tym, że osoba w której się zakochał go nie zna, wiec on jako nieznajomy, pisze w książkach teksty, które, ma nadzieję, przeczyta jego ukochana pożyczając kolejne książki o malarstwie.
I tak oto schodzi czas na szukaniu "Vincenta".
To tyle, przyznam, że cały ten wątek z książkami jakoś mnie nie wciągnął i w ogóle był jakoś mało romantyczny.
Aktorzy dość ciekawi, niezłe zdjęcia... ale reszta mało wciągająca.
Koreańskie plakaty to temat na jakąś książkę ;) Zgadzam się z Twoją opinią, a sam z perspektywy czasu odejmuję jedno oczko od oceny - tym samym zostaje 4-ka. Film jest po prostu słaby, ale ma asa w rękawie - aktorkę Bae Doonę, moją ulubioną koreańską, więc sama jej obecność dużo dla mnie znaczyła :)