Film jest naprawdę dobry kreowany raczej na hołd dla Mercurego (takie mam odczucie) bo wiele wątków jest nieprawdziwych tak jak np. wielka kłutnia o solową karierę, nigdy nie miała miejsca. Film miał pokazać w skrócie życie Mercurego i zrobił to. Kolejnym błędem jest pokazanie że wiedział że choruje na AIDS przed koncertem live aid a to też nie prawda. Mimo błędów polecam wszystkim fanom Queen.
PS. jeśli chciecie przeżyć chociaż po części emocje i piękno muzyki queen polecam wybrać się na koncert. Lambert nie dorównuje Mercuremu ale chłopak daje radę i chyba tylko dwie piosenki sfałszował. A posłuchać tej muzyki na żywo i zobaczyć mistrzowską grę na gitarze Briana jest bezcenne.
Film Bohemian Rhapsody sprawił, że pokochałam Queen i Freddiego. Po seansie przeczytałam wszystko co możliwe w internecie oraz dwie biografie tego Mistrza muzyki i sceny. Prześledziłam teledyski i kontempluję cudowny głos,teksty i melodie Freddiego słuchając płyt. Na podstawie tych analiz,wiem, że film w niektórych kwestiach minął się z prawdą ale niepodważalne jest to, że ogromnie zapadł w pamięci i pobudził do wzbogacenia własnej duchowości tą niepowtarzalną muzyką oraz postacią Freddiego. On był niezwykły,Jego głos to kwintesencja nieba,w którym rozbrzmiewa od 27 lat...Nikt Go nie zastąpi. Moim marzeniem jest zobaczyć w kinie autentyczny koncert z Jego udziałem. Wiem, że takie koncerty co jakiś czas są emitowane. Freddie,kocham Cię za wszystko. Show must go on....Ty i tylko Ty