Miało być 8/10 ale dwa momenty filmu sprawiły że jest jednak 9/10. Przede wszystkim Who Wants to Live Forever i AIDS. Ściska za gardło i
łzy same mi napłyneły do oczu. Drugi moment (a właściwie pierwszy w kolejności toczenia się fabuły samego filmu) to konferncja prasowa ''Hot Space''. Rządne sensacji pismaki, pseudo-dziennikarze, nocnikarze, hieny których nie interesuje wcale to jaką muzyke tworzysz, tylko twoje życie osobiste. Bo SCANDAL się zawsze lepiej sprzeda. Tak samo jest z oceną niektórych tegoóż filmu. Nie interesuje ich bowiem sam film, historia tylko to czy Freddie Mercury kogoś w nim pier..., czy ktoś pier... jego. Oczywiście od pewnych faktów nie da się uciec, nie da się
ich ot sobie przemilczeć i pominąć. I ten film tego nie robi, ale też nie skupia się przesadnie na nich i nie to jest najważniejsze. I chwała Bogu!
Ten moment gdy oglądasz koncert Queen na Wembley 1986 na TVP Kultura kilka godzina po seansie w kinie... bezcenne :)
''Freddie Mercury chyba w żadnej z istniejących na świeciei religii nie zakwalifikowałby się jako kandydat do nieba. Tyle, że żadne niebo nie było mu potrzebne do szczęścia.'' - trafne, bardzo trafne.
W filmie Bohemian Rhapsody epizodyczną role ma aktor komediowy i komik Mike Myers. Gra w nim Raya Fostera, przedstawiciela
wytwórni muzycznej EMI który nie wierzy w sukces tytułowego utworu. 26 lat temu ten sam Mike Myers wystąpił w filmie Wayne's
World, gdzie pojawia się scena z utworem Bohemian Rhapsody. Można więc powiedzieć że historia zatoczyła w tym momencie koło.
Ale najlepsze jest to, co postać grana przez Mike'a Myersa mówi o Bohemian Rhapsody:
"I'm In Love With My Car - takich piosenek chcą słuchać młodzi ludzie, takie piosenki chcą puszczać na ful w swoich samochodach i machać dziko głowami w ich rytm. Bohemian Rhapsody nigdy nie będzie taką piosenką!"
No, faktycznie nigdy ;-D
Jednak i on się napocił by otrzymać zgodę na machanie łbem w samochodzie. Świetne to było. Fajne nawiązanie, ale tak naprawdę, czy potrzebne w filmie tego pokroju? Sądzę, że mogło by się obejść bez tego lizania się po f*** przez Myersa.
dodam od siebie ciekawostkę: Kierowcą ciężarówki w scenie kiedy Freddie rozmawia z Marry w czasie trasy w USA był Adam Lambert, występował z Queen parę lat temu.
Serio? Nie wyłapałam tego. Za to pozwól, że cię poprawię odnośnie występów Adama z Queen. Panowie zaczęli występować parę lat temu. Ich ostatnia trasa koncertowa zakończyła się w tym roku, chyba we wrześniu albo październiku. W ubiegłym roku grali w Łodzi. Z tego co się orientuję, nie zakończyli współpracy, więc liczę na kolejne trasy. I oby znowu zawitali do mojego miasta :)
Me serce się raduje widząc że ten film ma dobry wynik finansowy i większości ludzi się też podobał. A kind of magic...
Ten film to totalne g...o. I tyle w temacie. Mister Robot jako Freddie ........po prostu żałosna komedia. Nie wiadomo czy śmiać się czy płakać, widząc tego gościa z wypchaną szczęką i zębami jak u królika!
I oto własnie chodzi. Co niektórzy chcieliby obejrzeć jakieś gejowskie porno, gdzie narkotyki są wciągane tonami i oczywiście sławetne imprezy z karłami niosącymi tace z kokainą. Na szczęście, dzięki starym druhom z zespołu do tego nie doszło, bo im chodziło o pokazanie Freddiego tym kim był dla nich, czyli niezwykle utalentowanego muzyka i jaką wielką spuściznę pozostawił po sobie. Jak się im z nim współpracowało, często niełatwo, ale zawsze z wielką satysfakcją, to dlatego współpracowali razem tak długo mimo wszystkich różnic, nie było by Queen bez Freddiego, ale nie byłoby Freddiego bez Queen. Piękne jest, że zawsze bronili dobrego imienia Freda, nigdy go w wywiadach nie obsmarowywali, i że teraz mając pieczę nad filmem nie zmienili swego podejścia. Ten film dlatego jest tak dobrze przyjmowany przez widzów właśnie z tego względu, czuć troskę żeby ten film nie był skandalizującą historią zagubionego człowieka, który przy okazji był bardzo utalentowany, ale właśnie odwrotnie, historię wielkiego artysty, który miał swoje problemy, istotne, ale w porównaniu z jego dorobkiem mające jednak drugorzędne znaczenie. Ja przynajmniej tak ten film odebrałam i bardzo mi się podoba ta forma. Dawno tak dobrze, nie bawiłam się na filmie biograficznym.