Tak się stało w moim przypadku. Po tym filmie,na który wybrałam się z czystej ciekawości, pokochałam szczerą miłością Queen, ich cudowną muzykę i niepowtarzalnego Freddiego. Jego głos to uczta dla serca i duszy. Słucham teraz na okrągło płyt,oglądam teledyski,czytam ksiażki biograficzne i czekam na zamówiony na DVD koncert Wembley '86. Chciałabym taki autentyczny seans koncertowy przeżyć w kinie. Na żywo już niestety nie można ale wierzę, że Freddie wyśpiewuje wśród niebios wraz z aniołami bo Jego głos i twórczość były niebiańskie. On sam był pieknym człowiekiem(w każdym znaczeniu) oraz nadzwyczajnym darem dla świata muzyki i nie tylko. Zgodnie z pozostawionym testamentem-show must go on....Kocham Cię Freddie i dziękuję....
I tak ze mną się stało. Przed seansem znałam Queen głównie z radia, nigdy nigdy nie pochylałam się głębiej nad Ich twórczością. Dla mnie cała czwórka to geniusze muzyki. Ich piosenki są z innej galaktyki.