PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=619201}
7,9 228 349
ocen
7,9 10 1 228349
4,9 47
ocen krytyków
Bohemian Rhapsody
powrót do forum filmu Bohemian Rhapsody

Ten film nie ma prawa nazywać się biograficznym. Chronologia wydarzeń, dla twórców tego czegoś, zdaje się być pojęciem abstrakcyjnym. To jakaś fantazja Briana Maya, któremu żal dupę ściska, że w tym zespole liczył się głównie Freddie. Tak to jest kiedy za produkcję filmu bierze się artysta z nadmuchanym ego wielkości Mount Everest. Dobrze, że Mercury nie żyje, bo gdyby żył i ujrzał jak go sportretowali, to palnąłby sobie w łeb. Zrobili z niego biednego, zagubionego chłopczyka bez przyjaciół, odpowiedzialnego za rozpad zespołu, który w rzeczywistości nigdy się nie rozpadł. Na szczęście biedny Freddie ukorzył się przed zespołem i wyznał, że bez nich nie znaczyłby nic (w tym miejscu powinien być najazd kamery na spodnie Maya, aby ukazać potężny wzwód).
Żal i żenada.


ocenił(a) film na 6
ast

Brawo!Nic dodać nic ująć. Tak właśnie jest !

ast

Nie masz racji. Nikt tak dobrze nie zna Freddiego i historii zespołu jak May, Taylor i Deacon. Był samotny, uwazasz że nie płakał, nie zastanawiał się tylko parł jak buldożer? Może i faktycznie film ślizga się po biografii i obiera najbardziej bezpieczną drogę... Ale zvdrugiej strony czy to zle? Gdybyś miał w swoim życiu epizody których po latach zwyczajnie się wstydziłeś, to chciałbyś aby ktoś robił o tym film? To nie jest żadne wielkie kino ale ma parę naprawdę dobrych scen no i ta muzyka. W sumie wystarczy. W sumie nie wierzę, że mógł powstać film równie wielki co sam zespół.

Nick_filmweb

A przepraszam, nie wiedziałem, że May ma jakiś wewnętrzny przymus mówienia prawdy. Był samotny? Chryste Panie, na jakiej podstawie tak uważasz? Jakoś przeczą temu relacje ludzi mu najbliższych. Mercury był hedonistą z krwi i kości, kochał zabawę i zawsze otaczał się armią znajomych i przyjaciół. Czy uważam, że nie płakał? Pewnie czasem tak.....każdy czasem płacze, co nie znaczy, że jest nieszczęśliwy i samotny. Po twoim komentarzu wnioskuję, że zwyczajnie nie rozumiesz Mercurego, błędnie zakładasz, że on by się czegoś wstydził, dlaczego? Bo ty byś się wstydził na jego miejscu? To tak nie działa, ludzie są inny, a gdyby Mercury był taki jak ty i większość, to raczej fenomenu Queen by nie było.
A co do znajomości historii przez Maya, to powiedz mi dlaczego Live Aid jest przesunięte o 5 lat w czasie? Dlaczego Mercury dowiaduje się o chorobie kilka lat wcześniej niż w rzeczywistości? Czy May o tym nie wiedział? Oczywiście, że wiedział, ale przedstawiono to w filmie inaczej więc czemu do ludzi nie dociera, że smutny i samotny Fredek to bujda na resorach wymyślona na potrzeby ckliwej masy? Mam pewną teorię, ale nie chce mi się już pisać :)

ast

Jakie przesunięcie Live Aid o 5 lat? Live Aid zarówno w rzeczywistości, jak i w filmie, miało miejsce w 1985 roku. Chyba, że chodzi o połączenie tego z chorobą, ale nadal to nie będzie różnica pięciu lat, ale dwóch.

innertia

Chodziło mi o Rock in Rio.

ast

Rock in Rio? Nie było tego koncertu w filmie.

ocenił(a) film na 9
ast

"Możesz być kochany przez wszystkich, ale mimo to być bardzo samotnym." - słowa Freddie'go z wywiadu. Czy nadal uważasz, że nie czuł się samotny? Słowa jego piosenek to bardzo często manifest samotności lub nieszczęścia, które odczuwał.

Ka1Mon

Nie ma to jak ocenić życie człowieka poprzez pryzmat jednego wywiadu. Tak, uważam, że generalnie nie czuł się samotny, to że zdarzały się epizody w jego życiu, że akurat był sam i czuł się wtedy samotny, nie oznacza, że tak wyglądało całe jego życie. Możesz mi podać przykłady tych piosenek, z których to wynika, że Freddy był taki nieszczęśliwy? Bo jak dla mnie to z ogromnej większości jego twórczości wynika coś zupełnie innego. Na prawdę szanuję to, ze film ci się bardzo podobał, ale musisz sobie uświadomić, że dycha dla tego filmu, to dycha dla kompletnej profanacji.

ocenił(a) film na 9
ast

Tak, film mi się podobał. Jeżeli chodzi o piosenkę, no to sztandarowym potwierdzeniem jest "Great pretender" i naprawdę wiele innych. Podaj w takim razie tytuły, z których wynika, że rzeczywiście był szczęśliwy. Biografie Freddiego też mówią o jego samotności i pogmatwaniu. Rozwiązłość w kontaktach, wielu kochanków, imprezy z litrami alkoholu i narkotyków nie są dowodem na bycie szczęśliwym. Wręcz przeciwnie. Ktoś kto jest szczęśliwy i zadowolony ze swojego życia nie ucieka w taki świat. Fanką Queenu byłam od lat osiemdziesiątych. Nie opieram się na filmie. Znam historię Freddiego i pamiętam dzień, kiedy w radiu podali informację o jego śmierci i jakie wrażenie na mnie ta informacja zrobiła. Nie wysuwam swoich domysłów na podstawie filmu. Wiem, że w filmie jest dużo błędów, ale cieszę się, że nie przedstawili tu tych niechlubnych momentów z jego życia, które pewnie "zbrzydziłyby" jego obraz, a jedynie o nich wspomnieli. Bo pytam się po co? Ten film był dla mnie nieprawdopodobnie emocjonalny. A i jeszcze, czy mógłbyś powiedzieć na jakiej podstawie twierdzisz, że był szczęśliwy, bo żadna z biografii nie potwierdza tego. Mówisz, że na podstawie jednego wywiadu. No cóż, on w ogóle rzadko udzielał wywiadu, więc jeden wywiad jest raczej wystarczający. Pozdrawiam.

Ka1Mon

No jak ktoś sobie już wyrobi zdanie, to i Nagą Broń może nazwać Melodramatem :)
The Great Pretender, widziałaś teledysk? To nieustanna zabawa i polewka z samego siebie, cały teledysk to w zasadzie parodia. Można by oczywiście wziąć pod głębszą analizę tekst piosenki, tylko, że nie jest to nawet piosenka Queen, tylko zwykły cover jakiegoś starocia :) więc przykład podałaś cudny ;)

"Rozwiązłość w kontaktach, wielu kochanków, imprezy z litrami alkoholu i narkotyków nie są dowodem na bycie szczęśliwym." - Dlaczego, bo ty tak sądzisz? Powtarzam, Mercury był hedonistą, sensem jego istnienia była zabawa. Kiedy było już jasne, że jego sposób bycia może być niebezpieczny, a w mediach było głośno o nowej chorobie, Mercury powiedział: "pieprze to, robię wszystko ze wszystkimi" :) Taki to był nieszczęśliwy człowiek. Do większości ludzi nie dociera, że można żyć inaczej niż oni i nie być nieszczęśliwym, to taka przypadłość pruderyjnych społeczeństw.
" Ja żyję tak, to znaczy, że ty też tak musisz, a jak już żyjesz inaczej, to musisz być nieszczęśliwy."

"Podaj w takim razie tytuły, z których wynika, że rzeczywiście był szczęśliwy."
W zasadzie można by losowo, ale OK: "Delilah". Zauważ, że podałem utwór z płyty podczas nagrywania której Freddy był już umierający! I nawet w takiej chwili nie chciało mu się użalać nad sobą i napisał piosenkę o kocie!!! Tak, tak wiem.... to apogeum nieszczęścia ;)
Na jakiej podstawie twierdzę, że był szczęśliwy? Zadałbym to pytanie inaczej: Na jakiej podstawie sądzę, że nie był biednym, samotnym, zagubionym chłopczykiem jakim przedstawiono go w filmie? Otóż, z wywiadów, ze stylu bycia, z radosnej twórczości oraz z opinii hardcorowych fanów znających historię tego zespołu lepiej niż sam zespół ja zna:)
Aha, i jeszcze jedno, nie każdy film biograficzny jest parodią. Ten jest, ale w sumie nie jest to film biograficzny, to raczej historia luźno oparta na faktach. Wiem, że się nie da przedstawić życia człowieka w 2 godziny, ale co innego jest pominąć pewne fakty, a co innego zmienić, pomieszać i to te kluczowe.

ocenił(a) film na 9
ast

Wiesz co? Z jednym się zgodzę z tobą, że jak ktoś sobie już wyrobi zdanie to koniec. Widzę, że znasz go lepiej niż jego znajomi, przyjaciele, rodzina, kochanek i biografowie, wiec no cóż ..... Może ty napisz Jedyną prawdziwą biografię Freddiego Mercury - autor: Jedyny, który zna go naprawdę. Pozdrawiam.

Ka1Mon

A przepraszam, która to biografia rysuje obraz Fredka taki jak w filmie? Który kochanek przedstawia go jako biednego, samotnego chłopca?
Którzy przyjaciele? Ups, przecie podobno on taki samotny więc przyjaciół nie miał :) Czy jego największa miłość Mary Austin tak go przedstawiała? Nie przypominam sobie, zresztą od początku nie chciała mieć z tym filmem nic wspólnego, wcale się nie dziwie dlaczego. Jeśli chcemy rysować obraz Mercurego na podstawie biografii, relacji kochanków, znajomych i przyjaciół, to wyjdzie nam zgoła inny obraz niż ten przedstawiony w filmie.

ocenił(a) film na 8
ast

Prawda jak zwykle jest po środku... Ja też jestem po części hedonistą i też "pruderyjne społeczeństwo" nie rozumie tego jak można być taką osobą i być szczęśliwym bez żony i dzieci i to pełna racja bo czuję się szczęśliwy...ale, jest wiele takich momentów, że czuję się bardzo samotny i nieszczęśliwy i tak było na pewno z Freddiem... Właściwie to nikt z nas czy w związkach czy bez nie może mówić, że w 100% jest szczęśliwy lub nie... Ważne tylko, żeby to subiektywne, własne odczuwanie szczęścia przeważało...i myślę, że u Freddiego przeważało...

A co do samego filmu to już zrobiłem 3 wpisy, że tragicznym błędem było nie pokazanie tworzenia "Innuendo, które tak artystycznie jak i czasowo idealne było by do takiego filmu... Nie wiem co za kretyn albo kretyni pominęli być może najlepszy album w historii całego zespołu, a przy tym idealnie nadający się do tego filmu. Duży błąd !

ocenił(a) film na 5
Ka1Mon

W pełni podzielam opinię. Film był niesamowicie emocjonalny i tym samym zainspirował mnie do głębszego zaangażowania się w muzykę oraz postać Freddiego. Po dotychczasowych analizach biografii, wywiadów,piosenek,a zwłaszcza głębokich tekstów pisanych przez tego niezwykłego człowieka,mogę stwierdzić, że był bardzo uczuciowy, wrażliwy i może sam dla siebie niezrozumiały. Na pewno jednak niebanalny a muzycznie i wokalnie- cudownie doskonały

Mila1505

Dziewczyno o jakich ty głębokich tekstach piszesz? Sam Mercury mówił, żeby nie doszukiwać się żadnego większego znaczenia w jego muzyce, bo on tworzy dla rozrywki! Podejście które tutaj reprezentujesz wręcz wyśmiał :)

ocenił(a) film na 9
ast

A i jeszcze. Każdy film biograficzny jest w jakimś sensie profanacją. Nie da się przedstawić całego życia człowieka, szczególnie takiego jak Freddie - w dwie godziny. coś się pokazuje, a z czegoś się rezygnuje, a coś się pokazuje inaczej. Dla mnie jest to jasne.

ocenił(a) film na 5
ast

Oto część utworów autorstwa lub współautorstwa Freddiego,które traktują o smutku i samotności: "It's a hard life"," Keep passing the open windows","Is this the world's we created", przełomowe ""Bohemian Rhapsody","Living on my own""The great pretendent"(to akurat cover ).We własnym opisie solowej płyty"Mr.bad guy" Freddie napisał, że jest to płyta,w którą włożył całe swoje serce i duszę a utwory w niej zawarte wiążą się ze smutkiem i bólem. To chyba świadczy jednoznacznie, że artysta nie należał do osób szczęśliwych. Był wrażliwym człowiekiem,o czym min.swiadczy zamiłowanie do sztuki, miał w sobie dobroć, empatię, którą wielu wykorzystywało.Cała płyta Innuendo wypełniona jest pięknym smutkiem i egzystencjalnymi refleksjami bo przecież Freddie i koledzy wiedzieli.....Cześć pamięci Freddiego

Mila1505

Chryste! Załamuję ręce jak czytam takie wypowiedzi: "piękny smutek", jeśli smutek i cierpienie są dla ciebie piękne, to zalecam wizytę u dobrego psychologa. Tak Mercury był wrażliwym człowiekiem, który kochał sztukę, był dobry i empatyczny, co nie znaczy, że lubił babrać się w smutku i rozpaczy tak jak ty. Podajesz przykład Innuendo? No głupszego przykładu już nie mogłaś podać. Po pierwsze, był już wtedy umierający, po drugie, mimo że był umierający nadal nie chciał babrać się w smutku, większość smutasów na tej płycie jest autorstwa Maya. Wiesz który utwór jest w całości
Mercurego? "Delilah" utwór o sikającym na meble kocie. Podpowiem ci, nie sikał smutkiem. Naprawdę jest na świecie wielu artystów kochających, tak jak ty, masturbować się melancholią, więc nie rozumiem dlaczego wybrałaś akurat Mercurego, który jest ich zaprzeczeniem.

ocenił(a) film na 5
ast

Piękno można interpretować w różnych aspektach. Zarówno w kwestii szczęścia,radości,miłości jak również w sferach bolesnych bo z nich też składa się życie. A tak się składa, że Mercury potrafił wszystkie wartości i uczucia przekuć w cudowną sztukę. A fakt, że poczucia humoru Mu nie brakowało (nawet w okresie śmiertelnej choroby),świadczy o Jego wyjątkowości.Trzeba enować odrobiną empatii aby umieć to wychwycić. Sam podkreślał, że sceniczny medialny wizerunek pełnego energii szczęśliwca jest w dużej mierze kreacją sceniczną. Nie twierdzę, że smutek i samotność towarzyszyły mu non stop(na całe szczęście tak nie było)ale,jako wrażliwa,artystyczna dusza wiele niepowodzeń przeżywał intensywnie. Sam przyznawał, że Jego serce pokryte jest bliznami. Wydaje mi się, że nie masz prawa za Niego przewidywać jak reagowałby na czyjeś np.moje opinie.

Mila1505

Zaraz zaraz, to ty masz prawo do swoich wymysłów na jego temat, ale ja nie mam prawa przewidywać jak on by zareagował na te wymysły? Hmmm, ciekawe.

ocenił(a) film na 5
ast

To nie są abstrakcyjne wymysły, tylko wnioski oparte na przeczytanych biografiach, obejrzanych filmach dokumentalnych i wywiadach.

Mila1505

No cóż, twoje wnioski są błędne. Prawdopodobnie spowodowane jest to tym, że jako osoba zbyt wrażliwa i emocjonalna, nie jesteś w stanie ocenić sytuacji obiektywnie.

ocenił(a) film na 5
ast

Tak się składa, że ja uważam iż Twoje wnioski są błędne. Ot co. A w uzupełnieniu poprzedniego posta, chcę dodać, że moje opinie ugruntowała również analiza tekstów utworów. Myślę, że jestem bliższa obiektywizmowi niż Ty to zakładasz, bo do przeczytanych biografii też mam określony dystans. Przeczytałam jak dotąd dwie, których bohaterem jest sam Freddie oraz dwie całego zespołu. Każdy autor nieco inaczej interpretuje poszczególne wątki i aspekty więc jako osoba myśląca, potrafię w logiczny sposób rozpatrzyć je. Spodziewam się, że zapewne zarzucasz mi brak cech logicznego myślenia ale niewiele mnie to obchodzi. Dla autorów biografii postać Freddiego też często była mocno zagadkowa i tajemnicza,jednak wspolnym mianownikiem było to, iż Jego życie (może wbrew pozorom) nie było do końca szczęśliwe a smutek, ból, rozczarowania były w nim niestety znamienne. Są na to dobitne dowody w tekstach,opisach płyt,autentycznych wypowiedziach. Nie będę się powtarzać bo już je cytowałam. Podajesz utwór"Dellilah" jako dowód na beztroskość Freddiego w obliczu choroby. Owszem, utwór jest humorystyczny i to cudowne, że w tak trudnym okresie,artysta potrafił wykrzesać z siebie tą cechę. Zresztą, przy swojej ogólnej wrażliwości, pałał owym poczuciem humoru i to mu zapewne niejednokrotnie pomagało. W powyższym utworze zaznacza jednak, że ukochana kotka stanowi pocieszenie gdy jest bliski łez.To jest jedna"luźniejsza" piosenka jego autorstwa a w całej swej twórczości stworzył wiele filozoficznych, uczuciowych,w których ja sama odnajduję swoje emocje. Zarówno te smutne, egzystencjalne jak również stanowiące wsparcie i nadzieję.

Mila1505

Ale zdajesz sobie sprawę, że Merkury pytany o znaczenie swoich tekstów reagował śmiechem, a sam twierdził, że on pisze dla rozrywki i żeby w jego tekstach nie doszukiwać się jakiegoś głębszego znaczenia. Tak czy nie?

"Jego życie (może wbrew pozorom) nie było do końca szczęśliwe a smutek, ból, rozczarowania były w nim niestety znamienne."

O łał, naprawdę? A ja myślałem, że on non stop chodził uchachanay, nawet jak się coś przykrego przytrafiło.

To co ty opisujesz, to w zasadzie życie każdego normalnego człowieka na ziemi, bo życie większości ludzi przeplatane jest smutkiem i radością.
Jednak jedni wolą skupiać się na pozytywach, cieszyć się życiem, nie przejmować zbytnio porażkami, a drudzy lubią babrać się w smutku, płakać i zachwycać "pięknym smutkiem".
O Mercurym można wiele powiedzieć, ale z pewnością nie to, że należał do tej drugiej grupy. Niestety w Polsce większość ludzi właśnie do niej należy, stąd też wysyp takich achów i ochów nad tym filmem, bo ludzie nie lubią być w swoim smutku osamotnieni i nie mogą wręcz ścierpieć, że ktoś taki jak Mercury żył jak chciał, ruchał co popadnie, chlał, ćpał i nie miał z tym większego problemu. No bo przecież on musiał cierpieć i być smutny! Jak my! Twój przypadek, jak również innych, nie ma nic wspólnego z brakiem rozumu, czy z nieumiejętnością wyciągania logicznych wniosków. To ma wymiar czysto psychologiczny. Z całego wachlarza twórczości Mecrurego wyciągnęłaś kilka przykładów, stanowiących góra kilka procent całości, i na tej podstawie uzasadniasz swoje wcześniej ustalone przekonanie, pomijając oczywiście całą resztę, stanowiącą przytłaczającą większość, niepasującą do twojej tezy. Chryste! Nawet w utworze "Dellilah" doszukałaś się czegoś smutnego :)

Reasumując:

Tak Mercury był czasem smutny, czasem czuł się samotny i nieszczęśliwy, jak większość ludzi. Nie były to jednak doznania dominujące w jego życiu,
tak jak przedstawiono to w tym "cudownym" filmie luźno opartym na faktach.

ast

@ast, ja ostatnio zrozumiałem,że to walka z wiatrakami ;) Patrząc na komentarze,opinie,ciąg ocen zahaczających o arcydzielo dla tej zaklamanej wydmuszki, zrobionej przez bijących do lustra Maya i Singera, to mam wrazenie,że tłum jest coraz bardziej oglupialy.. Nie przetlumaczysz,wiekszosc nawet nie wie jak wygladaly trasy,nie zna legend,biografii,etc.. Userka wyzej,akurat bardzo kulturalna wiec nie ma co za ostro,sama gdzies ostatnio napisala,ze zainteresowala sie zespolem po filmie..Predzej znała go pobieżnie. To już mowi wszystko..Przeczytają stek książek,obejrzą kilka wywiadów,ale i tak bedą miec przed oczami film jako główną wyrocznie..Film,ktory nie ma nic wspolnego z prawdą o tym zespole i Fredzie. I tak jest z wiekszoscią. Patrzą jak na film fikcyjny,a taki moglby kupic. Jako film biograficzny to ma sie do tego gatunku tj "Naga broń" do dramatu psychologicznego.

mateos8

Hehe, poczekaj. W lutym będą Oscary:) To dopiero będą jaja jak dostanie statuetkę.

ocenił(a) film na 5
mateos8

Rozumiem, że Szanowny Pan miał zaszczyt osobiście uczestniczyć w trasach koncertowych Queen oraz innych przedsięwzięciach i wszystko zna od kulis....Tak można odczuć czytając zdecydowane, radykalne wypowiedzi. A tak na poważnie,to zapewniam, że nie buduję swoich ocen i opinii na podstawie filmu. Film w swej kategorii osiągnął cel rozbudzenia emocji, zainteresowania zespołem a przede wszystkim niesamowitą muzyką. Jest to jednak TYLKO film,w którym dużo kwestii mija się z prawdą lub jest przekształconych. Doceniam go jednak właśnie za dokonanie tego przełomu i otwarcie drogi do szerokiej kontemplacji niebanalnej dyskografii(nie w oparciu wyłącznie o radiowe przeboje, które też mają swój urok) oraz poznania historii charyzmatycznego frontmana i całego zespołu z wiarygodnych źródeł. To są dla mnie główne wskaźniki a niesamowita, różnobarwna muzyka, jej sposób przekazu stanowią priorytet.

ocenił(a) film na 8
mateos8

siema a mozesz podrzucic jakies dokumenty moze na youtube ktore stawiaja cala historie w innym swietle?

ocenił(a) film na 5
ast

Z jednym się zgadzam- film"Bohemian Rhapsody" jest luźno oparty na faktach. Jednakże jako obraz kinowy robi mocno spektakularne wrażenie. Nie można zaprzeczyć, że występuje w nim sporo znaczących nieścisłości, przekształceń chronologicznych, uproszczeń czy ewidentnych przekłamań. Nie jest to zresztą pierwszy tego gatunku film, który w poszczególnych aspektach mija się z prawdą. Widocznie procesy tworzenia scenariuszy i ogólna realizacja rządzą się swoimi prawami. To jednak TYLKO film. Pomimo ewidentnych defektów,doceniam go, ale na pewno nie tworzę na jego bazie swoich opinii odnośnie zespołu i jego nieodżałowanego frontmana. Dla mnie wyznacznikiem są filmy dokumentalne,wywiady, wypowiedzi osób mających ścisły kontakt z Freddiem oraz biografie,do których też podchodzę z pewną rezerwą. Teksty utworów również mają znaczenie. Niejednokrotnie przytaczasz wywiad,w którym Freddie powiedział, żeby nie przywiązywać wagi do jego tekstów. Powiedział to dla tzw." świętego spokoju", bo miał dosyć natrętnego wypytywania o znaczenie "BR" i innych utworów również. A bardzo prawdopodobne, iż we wspomnianym utworze sam przed sobą, w poetycki sposób przyznaje się do orientacji seksualnej.Zresztą, mówił też, że interpretację utworów oddaje odbiorcom i nie będzie ich definiował. Tak jest z każdą dziedziną: poezją,malarstwem. Odbiorca przyjmuje sztukę w taki sposób jak ją czuje, bez narzucanych schematów czy wzorców. Dla mnie utwory Queen zarówno pod względem muzycznym,instrumentalnym jak i tekstowym(zarówno autorstwa Freddiego jak i pozostałych panów) stanowią zarówno rozrywkową odskocznię od problemów,codzienności jak również egzystencjalną refleksję i zadumę.Bo takimi są i jak ktoś tego nie czuje to wielka szkoda. A nie opieram swych odczuć na kilku radiowych przebojach,tylko na na analizach całych albumów,w które w ostatnim czasie sporo zainwestowałam. Nie można tej muzyki,jej tekstów,cudownej wokalnej interpretacji traktować i sprowadzać do poziomu nic nieznaczących przebojów, przy których młodzież podryguje na szkolnych dyskotekach.
Nawiążę jeszcze raz do postawy życiowej Freddiego. Powtarzam, że nie postrzegam i nie chcę go postrzegać jako przykład klinicznej depresji. Mam wielką nadzieję, że w jego życiu były momenty szczęśliwe ale na podstawie wszystkich analiz,nie było tak kolorowo jak ty to usilnie przedstawiasz. Wszystko sprowadzasz do imprez i wyuzdania. Owszem,facet nie żył jak asceta ale całe życie szukał prawdziwej miłości, jako wrażliwa osobowość musiał mocno przeżywać fakt, iż złamał życie Mary(przynajmniej w pewnym momencie), pogodzenie sie z własną orientacją seksualną,na którą nie miał przecież wpływu, też musiała być wyzwaniem dla jego psychiki. Nie patrzmy na tego człowieka wyłącznie poprzez pryzmat imprez, używek,ryzykownych kontaktów. Za tym wszystkim krył się wrażliwy, uczuciowy mężczyzna, który swoje emocje przelewał na twórczość i jej wokalną interpretację. I nie zawsze, ktoś,kto na zewnątrz jest uchachany i rozbawiony,to samo czuje głęboko w sercu. Wiem to z autopsji.

Mila1505

@Mila1505 z ogromną przyjemnością czytam, Twoje wyważone i pełne szacunku wypowiedzi. Widać w nich także, że postać Freddiego i jego muzyka, dotknęły Twojej duszy . Wspaniale.

ocenił(a) film na 5
Vegelicious

Bardzo mi miło i serdecznie dziękuję za ciepłe słowa :-) To prawda, nietuzinkowa postać Freddiego i Jego wybitna muzyka upiększają moje życie. Cieszę się, że to podzielasz i rozumiesz. Pozdrawiam gorąco :-)

ocenił(a) film na 8
ast

siema a mozesz podrzucic jakies dokumenty moze na youtube ktore stawiaja cala historie w innym swietle?

moze jakies cytaty odniesienia do wywiadow ludzi ktorzy nie chcieli miec nic wspolnego z filmem?

ocenił(a) film na 10
ast

nie musisz każdego przekonywać do swojej racji. Myślisz, że jest tylko jedna racja- Twoja racja? ;) Masakra, jak czytam te durne komentarze :)

natalia2507

Nie ma nic durniejszego niż tego typu argument na forum gdzie każdy broni swoich racji. Podaj mi przykład dziecko, który to mój komentarz jest taki durny, w którym pomieszałem fakty, w którym wyciągnąłem nielogiczne wnioski. Jeśli tego nie potrafisz, nie pisz nic.

ast

To, że jesteś prostym jak cep i niewrażliwym człowiekiem, nie znaczy, że wszyscy tacy są. Czytając Twoje wypowiedzi w których wszystkich negujesz, można wywnioskować, że znałeś osobiście Freda.

perun_6

Nie ma argumentów to zaczynamy obrażać?
Co za prostak. Szkoda słów.

PS. przestań wyciągać wnioski, najwyraźniej ci to nie wychodzi.

ast

"Nie ma to jak ocenić życie człowieka poprzez pryzmat jednego wywiadu".

Od początku czułam że ten wątek założyłeś jedynie w celach trollingu, ale po tym tekście ostatecznie składam broń i dalej nawet nie czytam i dziwię się że innym osobom chce się w ogóle w głębszą polemikę z Tobą wchodzić. Kompletnie nie rozumiesz ani złożonej osobowości Freddiego ani tym bardziej jego twórczości... A nawet mam poważne wątpliwości czy w ogóle znasz angielski, albo chociaż adresy stron z tłumaczeniami dla wyjątkowo opornych.

Bez odbioru - bo po pierwsze szkoda mi czasu na jałowe dyskusje i odpieranie imbecylnych argumentów a po drugie widzę że wszystkie co bardziej wrażliwe jednostki do psychologa odsyłasz panie "hedonisto", co już się pod lekkiego bana kwalifikuje.

Inesita

Z twojej żenującej wypowiedzi wnioskuję, że coś takiego jak głębsza polemika jest dla ciebie raczej pojęciem abstrakcyjnym. Mam dla ciebie dobrą radę dziecko, jeśli masz nic sensownego do napisania, to nie pisz. Staraj się również nie wyciągać wniosków, bo po co się kompromitować?

ocenił(a) film na 5
Ka1Mon

Tak,fakt, że na scenie prezentował fantastyczną ekspresję (zresztą w piękny sposób) i nawet prowadził dosyć hedonistyczny tryb życia (choć nie wiem czy te wszystkie ekscesy nie są w jakimś stopniu przesadzone w opisach),to prywatnie był skromny i introwertyczny. Sam to zresztą przyznawał w wywiadach, mówiąc, że na scenie tworzy swego rodzaju kreację. Jego siostra przyznaję, że patrząc na występy,trudno było jej nie raz uwierzyć, że widzi własnego brata,który w domowym zaciszu był spokojny i wyciszony. Ja też mam takie odczucia oglądając wywiady. Druga sprawa to kwestia wrażliwości Freddiego. Świadczą o niej przede wszystkim emocjonalne teksty utworów (w których często przewija się właśnie samotność),artystyczną duszą. Zresztą w jego własnym opisie pierwszej solowej płyty zaznaczył, że traktuje ona o smutku i bólu. To chyba dowód na to, że owe uczucia nie były mu obce. Cześć pamięci Freddiego. Oby w tym "innym świecie" był już szczęśliwy.

ast

Mówisz jak inż. Mamoń, że piosenka jest optymistyczna...

ocenił(a) film na 7
ast

W jednym z wywiadów Freddie mówił, że jedynym szczerym i wiernym przyjacielem, na którego mógł liczyć, była Mary Austin. Z kolegami z zespołu nigdzie nie wychodził, bo mieli totalnie różne charaktery, za dużo i tak przebywali ze sobą w studio. Łączyły ich tylko "relacje biznesowe". Natomiast co do reszty, nawet Jima Huttona, wymownie milczał. Więc może nie była to wizja przesadzona. Zapewne "przyjaciele", jak to czesto bywa, lecieli tylko na kasę.

ocenił(a) film na 5
Marvin_de_Laat

Przeczytałam do tej pory dwie książki biograficzne o Freddiemu. W każdej z nich autorki zaznaczają (każda w nieco innym stylu i pod różnymi znaczeniami), że pomimo,iż bohater prowadził hedonistyczny tryb życia i otaczał się licznym gronem,to nikt go tak naprawdę nie znał i nie rozumiał w pełni. Taki a nie inny tryb życia wynikał w dużej mierze z traumatycznego osamotnienia,którego zaznał w dzieciństwie gdzie jako 7-latek został wysłany do szkoły z internatem i tylko raz do roku widywał najbliższych. Poza tym w biografiach cytowane są słowa Freddiego,w których zdarzało Mu się wyjawiać (rzadko gdyż generalnie był skryty), że ma w sercu bardzo dużo blizn. Pozornie był to człowiek pełen radości życia, myślę jednak, że duchowo nie do końca tak było. Jako artysta był niezwykle wrażliwy i przez to wiele bodźców odczuwał bardzo intensywnie.

ocenił(a) film na 6
ast

Troche za mocno powiedziane i uwazam ze bez sensu nasadzasz sie na Maya, ale co do Mercurego sie zgadzam. W filmie zamiast charyzmatycznego roześmianego energicznego faceta zobaczylismy zagubionego chłopca.

molszewska1

Dokładnie tak! W dodatku przedstawiony jako zniewieściały chłopczyk- reżyser za pośrednictwem odtwórcy roli Freddie’ego przerysował lub za bardzo chciał podkreślić jego oreintację. Dla mnie film powierzchowny i chwilami nudnawy. Pominę brak chronologii niektórych wydarzeń i zakłamywania faktów.

ocenił(a) film na 5
lisowska_k

Popieram ! Spodziewałam się całkiem innego obrazu a w tym filmie nie było prawdziwego życia, zabrakło pazura a już najbardziej wkurzał mnie ten aktorzyna grający Freddiego. Dobrze że zębami nie porysował obiektywu kamery ! Dla mnie ten film to parodia i żenada. Kpina w której tylko muzyka jest genialna ale co oczywiste, tego już nikt nie mógł spaprać !

ocenił(a) film na 8
ast

Nie wiem do czego się czepiasz. Nie jest żadną tajemnicą że w zespole były różnice zdań i muzycy potrzebowali od siebie odpocząć. Film to przedstawia. Freddie był showmanem, gwiazdą, elementem konstrukcyjnym Queen'u - nie można mu tego zabrać. Ale sam Freddie nie był w stanie wiele zdziałać - znów film i historia są tu zgodne. Anyway historia pokazuje tak naprawdę wybitnego człowieka, ale smutnego w swym świecie marzeń i wyobrażeń o sobie... który z czasem padł ofiarą swojej "wielkości"

Scrach

Film tego nie przedstawia, film zwala winę na Mercurego.
"Anyway historia pokazuje tak naprawdę wybitnego człowieka, ale smutnego w swym świecie marzeń i wyobrażeń o sobie..."
Zgadza się, tylko że to miał być film o Mercurym.

ocenił(a) film na 8
ast

Zwala winę na Mercurego za co?
A kto powiedział, że to jest film o Freddiem? Właściwie jest głównym bohaterem w filmie i główną postacią Queenu..

Scrach

Zwala winę za rozpad zespołu, rozpad którego w rzeczywistości nie było.

"A kto powiedział, że to jest film o Freddiem?"
No, właściwie sam to poniekąd zrobiłeś. Nie jest żadną tajemnicą, że Queen, to głównie Mercury.
Zresztą jakie to ma znaczenie czy film jest o Mercurym, czy o Queen? W jednym i drugim przypadku główną postacią musi być Freddie. W tym filmie jest jakiś nieszczęśliwy i samotny facet z wąsem, a takiego w rzeczywistości w tym zespole nigdy nie było.

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones