PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=619201}
7,9 228 019
ocen
7,9 10 1 228019
4,9 47
ocen krytyków
Bohemian Rhapsody
powrót do forum filmu Bohemian Rhapsody

Duży zawód

ocenił(a) film na 5

Beznamiętny i powierzchowny - tak bym określiła ten film.
Jako miłośniczka muzyki Queenów, nie dowiedziałam się o nich nic. Jak tworzyli muzykę? Co się złożyło na ich niesamowitą kreatywność i wyczucie gustów muzycznych milionów słuchaczy? Jak to jest występować przed setką tysięcy fanów? Jak Freddiemu udało wypracować się niesamowitą więź z publicznością i dlaczego to właśnie ich koncerty na żywo są tak legendarne?
To może coś z prywatnego podwórka?
Jakie były relacje i więź między członkami zespołu? Na czym polegał fenomen przyjaźni między Mary Austin i Freddiem? Jak się czuł Freddie jako globalna gwiazda o tak egzotycznym pochodzeniu? Czemu Freddie wybrał drogę ostrych imprez i romansowania? Czemu na informację o rozprzestrzeniającej się epidemii AIDS, stwierdził "F*ck it"?
Ten film jest szalenie pusty, takie brykowe streszczenie kariery zespołu, połączone z ich przebojami i odtworzonym koncertem Live Aid. Ten film nie niesie ze sobą żadnej treści, poza zbiorem pustych faktów - wydali płytę, zdobyli agenta, podpisali umowę z wytwórnią, pojechali na koncerty. No naprawdę, wow. Nie ma tam żadnej wizji, pomysłu na ten film - można by rzec, że Bohemian Rhapsody nie miało reżysera i w sumie to prawda - ponoć Bryan Singer z taką częstotliwością nie pojawiał się na planie zdjęciowym, że w końcu go wywalono z roboty.
Moim zdaniem ten film sprawdzi się tylko jako edukacyjny film dla młodzieży - to dobry wstęp do zapoznania się z twórczością tego zespołu i na własną rękę odkrywania go dalej.
Pełna recenzja tutaj:
https://www.youtube.com/watch?v=8sIgICLGVVw

nynavee

A ja jednak poczułam wiele z tych kwestii, które ty potraktowałaś jako puste. Poczułam i przeżyłam...
Na pytania, które zadajesz, chyba nie ma odpowiedzi. Musiałabyś spytać Freddy'ego, ale czy zechciałby odpowiedzieć? Czy sam umiałby odpowiedzieć? Pewne rzeczy po prostu się zdarzają - sami nie wiemy jak.

paszczak57

Przeżyłaś emocje, ale nie jesteś w stanie odpowiedzieć na tak proste pytania? Coś tu nie gra.

PanKracjusz

To proste pytania dla Ciebie??? Jak czuje się ktoś z egzotycznej kultury, gdy staje sie globalną gwiazdą w innej kulturze? Na czy polega fenomen przyjaźni - a właściwie miłości platonicznej wobec osoby o innej orientacji seksualnej i co ja budowało? Doprawdy proste? No to zazdroszczę, że tak wiesz i racjonalnie potrafisz wytłumaczyć rzeczy niewytłumaczalne. Właściwie nie zazdroszczę - wolę tajemnice i niedopowiedzenia w życiu - z nich rodzi się sztuka.

paszczak57

Wystarczy przeczytać kilka książek o zespole i zobaczyć kilka filmów dokumentalnych. Tam znajdziesz odpowiedzi na wszystkie pytania, a że scenarzyści nie potrafili zbudować żadnej sensownej relacji to już inna sprawa :) Nie ma po co robić ze słabego filmu zagadki z podwójnym dnem, bo po prostu pokazali swoją nieudolność przy pisaniu.

ocenił(a) film na 8
PanKracjusz

I sam strzeliłeś sobie w kolano, żadna książka nie wyjaśni uczuć...

ocenił(a) film na 9
PanKracjusz

Kto zobaczył kilka filmów dokumentalnych i przeczytał kilka książek nie potrzebuje Bohemian Rhapsody. Dla kogoś, kto uwielbia ich muzykę jest to film muzyczny, który wspaniale się sprawdza. Lub dla kogoś, kto nie zna lub mało zna Queen. Oczywiście można było rozwinąć obyczajową historię Freddiego, ale kosztem muzyki. Przed takim dylematem stają zawsze twórcy biografii artystów. Pokazać twórcę, czy jego dzieło. Bardzo trudno jest to wypośrodkować. Zawsze jest jedno kosztem drugiego. Ś.p. Zygmunt Kałużyński napisał, że w żadnym filmie nie udało się pokazać muzyki lub jej tworzenia. Blisko tego był moim zdaniem M.Forman w końcówce Amadeusza, ale poza tym nie za wiele tam jest jego twórczości. BR to obraz może czasami za sielankowy, ale mimo wszystko bardzo udany jako film muzyczny. Poza tym naprawdę ciężko jest pokazać tak bogate życie i taką postać w ok. 2 godziny.

wouters

Pokazazywać muzyki tu nie trzeba, od tego są nagrania; jeśli film ma być biografią, to jego kwintesencją powinny być wydarzenia, które ukształtowały jej twórcę; ale o tym niżej. Pokazanie aktu twórczego uważam tu wyłącznie za smaczek.
Ja nie znałem jego biografii przed obejrzenie tego filmu, a i tak rzuciły mi się w oczy pewne uproszczenia i disneyowskie wygładzenie kontrowersyjnego artysty. Emocji nie poczułem żadnych, w odróżnieniu do "Narodziny gwiazdy", który to obejrzałem zaraz potem. Tam mimo fikcji poczułem autentyczność.

ocenił(a) film na 5
cubanon

Ja mam podobnie. BR to dla mnie wydmuszka, coś jak dwugodzinne "twoja twarz brzmi znajomo". Wszystko wiernie odwzorowane, emocji brak, czasem wieje karykaturą. Niestety jak krytykujesz, toś wieprz, bo Queen to przecież ikona, a tu tak wszystko wiernie odtworzone zostało. Ehh. Szkoda gadać

Narodziny gwiazdy ... zupełnie inna historia.
Pozdrawiam

ocenił(a) film na 5
ruell

Mam to samo. Klisza jakich wiele. W zasadzie dla mnie zamiast filmu powstał cyrk. Freddie bez duszy, totalna pustka. Utarte schematy (droga do sławy, problemy gł.bohatera z seksualnością/ rodziną/ walka ze złem czyhającym na każdym kroku), okraszone mizernym dowcipem. No i ten finał, jak wspaniale sobie ze wszystkimi przeciwnościami losu poradził, dzięki czemu mógł "spokojnie" odejść...brak słów.
Tu właśnie pojawia się kontra- "Narodziny gwiazdy" i fenomenalnie skomplikowana postać grana przez Bradley'a Coopera, a także "Green book" niby coś co już było ("Nietykalni"), a jednak to w jaki sposób Viggo Mortensen stworzył swoją postać...chapeaus bas! Dla mnie Malek oskarowo na przegranej pozycji.

olazet

Dokładnie. 5 tylko za muzykę, bo mogę słuchać Mercurego bez końca. Malek to jakieś nieporozumienie, ale co kto lubi.

ocenił(a) film na 5
wouters

W subiektywnym odczuciu stwierdzam, że film ten spełnił swego rodzaju misję. Uważam , że misją tą było nie tyle złożenie hołdu Freddiemu (choć w dużej mierze na pewno tak bo ogromnie Mu się to należy) ale przede wszystkim poruszenie serc i umysłów wobec cudownej muzyki oraz nietuzinkowej postaci wspomnianego frontmana. Ja jestem tego żywym przykładem. Wcześniej znałam pobieżnie zespół oraz jego najważniejsze utwory. Jednak dopiero omawiany film, zawarty w nim przekaz muzyczny,wzruszenia,emocje,sam Freddie, wprowadziły mnie w zachwyt,olśnienie i mocne zaintrygowanie. Przyznaję, że w ciągu półtora miesiąca zgłębiłam ponad 20 lat działalności zespołu oraz Freddiego. Przeczytałam wszystko co możliwe w internecie, obejrzałam dostępne teledyski, wsłuchuję się w nieziemski głos lidera i kontempluję tę cudowną,wielopoziomową,wielogatunkową muzykę. Mam zamówionych kilka płyt i przeczytane(na razie) dwie biografie Freddiego. Mam nadzieję graniczącą z pewnością, że nie jestem jedyną osobą,w której ów film rozbudził miłość do Królowej, Jej nadzwyczajnych utworów i samego Freddiego. Wniosek z tego nasuwa się taki, że ten film MUSIAŁ powstać. Nawet jeśli są w nim pewne niedociągnięcia czy nieścisłości,to główny cel został osiągnięty i dusza Freddiego może się tylko z tego cieszyć. Show must go on ku chwale Freddiego.

Mila1505

Tyle, że Fredry prawie całe życie tkwił w kłamstwie; dopiero pod jego koniec żył w miarę zgodnie z sobą, przestał się obawiać co ludzie powiedzą. Myślę, że na taki wygładzony, przekłamany swój wizerunek, od ktorego udało mu się w końcu oderwać pokazałby teraz jego twórcą środkowy palec.

ocenił(a) film na 9
Mila1505

To witaj w klubie :) High five!

ocenił(a) film na 5
ewej

Bardzo mi miło :-)

wouters

Film muzyczny, który się sprawdza, really??? Bo zacytowali kilka znanych ogólnie kawałków w tym filmie??

ocenił(a) film na 3
PanKracjusz

PanKracjusz..............w punkt! Masz rację i zgadzam się z Twoją opinią w 100%.
Ten film to totalny badziew. Zmarnowanie aż 130 minut! Już dawno tak wychwalanego dziadostwa nie było w kinach. Jedynie muzyka broni w małej części tą klapę.

Wpis został zablokowany z uwagi na jego niezgodność z regulaminem
ocenił(a) film na 8
nynavee

Bardzo czuć, jak jesteś sfrustrowana. Widocznie miałaś duże oczekiwania od tego filmu. Ja pewnie znacznie mniejsze, dlatego mi się podobał. I na wiele pytań, które zadajesz otrzymałam odpowiedzi. Może nie szczegółowe i głębokie, ale wystarczające. Na przykład pokazali, jaki był wpływ na kształtowanie muzyki i jakie miał ciekawe pomysły gitarzysta. Poczułam też, jak to jest występować przed tysiącami fanów, dzięki zdjęciom z perspektywy występującego zespołu. To morze ludzi zrobiło na mnie ogromne wrażenie. I jeszcze parę innych. A ich kreatywność i niesamowitość muzyki? To jak zadać pytanie skąd się wzięła kreatywność wielu innych twórców. Chyba niektórzy po prostu tak mają. Widzą więcej, słyszą inaczej, mają niezwykłą wrażliwość. Ostatnie badania psychologiczne pokazują, że kreatywność (zresztą bardzo szerokie pojęcie) w znacznej mierze jest wrodzona - taki typ układu nerwowego, takie geny.

Agatonik

Bardziej rozczarowana. Gdy dwóch muzyków z zespołu bierze się za produkowanie filmu na temat swojego zespołu to można mieć nadzieję, że postarają się zrobić obraz najbliższy faktom, ale tak nie jest. Początki zespołu nie są za wesołe, a w filmie - poznali się i od razu nagrali płytę i sukces stał za drzwiami. Realnie tak nie było. Na nagranie demo pracowali, potem nagrali kilka płyt, a sukces przyszedł potem. Może i poczułaś jak to jest występować przed tysiącami fanów, ale droga do tego nie została przedstawiona w należyty sposób. Jesteś dobra w czym i nie potrafisz określić w czym tylko zwalasz to na genotyp? Dobre sobie. Ci muzycy wiedzieli, co kto potrafi. Osobno byli mocni, ale współpraca powodowała, że robili coś ponad siły jednostki, czego oczywiście ten film nie rusza.

ocenił(a) film na 8
PanKracjusz

Bo 4 godzinny film to standard...

sucinum

Spokojnie można upchnąć historię w dwie godziny, ale najpierw trzeba wyselekcjonować odpowiednie wydarzenia i sensownie je połączyć.

ocenił(a) film na 5
PanKracjusz

I uważam, że w tym filmie dokonano tego we właściwy,interesujący sposób.

Mila1505

Nie, nie dokonano. Przez wydarzenia przeskakujemy bardoz pobieżnie. Nie ma nawet czasu w jakikolwiek wątek się bardziej zagłębić, bo już skaczemy do następnego.

ocenił(a) film na 5
_Zero_

Koryguję moją wcześniejszą wypowiedź,a mianowicie: owszem- dokonano tego w widowiskowy i emocjonalny sposób. Jednakże przekształcając fakty i mijając się z chronologią istotnych wydarzeń.
Po seansie zagłębiłam się szczegółowo zarówno w muzykę Queen jak i historię zespołu oraz Freddiego. Po lekturze czterech książek biograficznych jestem znacznie bogatsza w wiedzę i tym samym potrafię wychwycić błędy. Jednocześnie doceniam film jako inspirację do cudownej muzycznej przygody,która będzie mi towarzyszyć już zawsze. Freddie- show must go on.....

PanKracjusz

Rozwalił mnie tekst że czlonkowie zespolu nie odwzorowali dobrze początków zespołu - że to nie tak było. Oczywiscie, bo Ty najlepiej wiesz jak było, co czuli i przezywali niz oni sami. Wielkie brawa dla jasnowidzki. W filmie pokazano ile lat uplynelo zanim wydali płytę, mieli przez godzine pokazywac jak grali po klubach? Pokazali ile czasu minelo i jak wielki to byl dla nich wydatek nagranie tej płyty. Mam wrazenie ze czepiasz sie dla zasady. A przyszlo Ci moze do glowy że granie dawalo im tyle radosci za mlodu ze pieniadze i slawa byly drugorzedna sprawa i dlatego te lata pokazali jako szczesliwe?

kacha19

We Will Rock You w latach osiemdziesiątych? Dobre sobie :) Komuś nawet nie chciało się sprawdzać chronologii w tym gównianym scenariuszu pisanego na kolanie :)

Pierwsze płyty nie były sukcesem, menadżerowie ich okradali na kontraktach i kupowali sobie luksusowe samochody ich kosztem. Pisali o tym w piosenkach np. Death on Two Legs. Dodatkowo sporo sami na ten temat mówili w wielu filmach dokumentalnych, nie wspominając już o książkach. Sami mówili co czuli w tamtym czasie, że byli zrezygnowani, ale mimo wszystko postanowili zaryzykować i nagrać kolejny album, bo nie chcieli się poddawać.

Nie jestem jasnowidzem. Nic sobie nie wymyślam. Opieram się tylko i wyłącznie na tym co mówili członkowie zespołu. Moim zdaniem powinni pokazać też tę negatywną stronę szołbizu jako przestrogę dla młodych wykonawców, by nie podpisywali umów w ciemno i je czytali :)

Temat uważam za zamknięty, bo jałowe dyskusje z osobami, które na siłę bronią tego gniota nie mają większego sensu. Pozdrawiam.

PanKracjusz

"Gdy dwóch muzyków z zespołu bierze się za produkowanie filmu na temat swojego zespołu"
Na szczęście, poza nimi dwoma byli jeszcze, ludzie którzy znają się na kręceniu filmów, dzięki temu powstał film, który podoba się widowni. A o to chodziło.

Leszy2

Chodziło o to, by puścić byle co, zagrać na sentymencie ludzi i zarobić. To był główny powód powstania tego pasztetu. May i Taylor wielcy producenci, ale nawet nie przeczytali skryptu i nie ogarnęli tego, że wydarzenia przedstawione nie są w porządku chronologicznym. Skoro nie zwrócili uwagi na takie podstawy to widać, że był to projekt nastawiony jedynie na $$$.

PanKracjusz

A więc odkryłeś wreszcie Amerykę!
Holywood to fabryka snów. Produkuje by zarabiać. Robi to dobrze, bo "sny" podobają się ludziom, więc zarabia dużo.
May i Taylor nie znają się na robieniu filmów, ale na pewno znają się na robieniu show, więc zapewne łatwo zrozumieli, że chronologia nie jest najważniejsza, najważniejsze żeby ludziom się podobało.

Leszy2

Powiedz mi, ale tak szczerze, co tu poza muzyką może się podobać? Rozumiem, że ktoś może nie mieć żadnych oczekiwań i łykać wszystko bezkrytycznie na zasadzie sentymentu, ale to już jest przesada. Wystarczy prześledzić opinie ludzi i wychodzi z nich jasno, że mało kto potrafi uzasadnić zachwyty nad tym "dziełem". Dla niektórych to arcydzieło, ale dziwnym trafem poszczególne jednostki nie potrafią tego jasno uzasadnić w kilku sensownych zdaniach. Niektóre zdawkowe "opinie" wyglądają jak pisane przez boty albo z góry ustalonego szablonu.

Wyobrażasz sobie historyka, który chce nakręcić film o historii Polski w którym myli daty, wydarzenia, osoby? To byłaby ta sama półka niechlujstwa jak w przypadku tego filmidła.

Cóż. Z mojej strony temat jest zamknięty i nie zamierzam się więcej produkować. Jeśli ktoś nie ma żadnych oczekiwań, łyka wszystko, uznaje za arcydzieło, ale nie potrafi tego uargumentować, jednocześnie krytykując osoby, które widzą niedociągnięcia, które nie powinny się pojawić to niech chociaż ruszą mózgownicą i postarają się o konstruktywne argumenty do dyskusji. Pozdrawiam i bez odbioru.

PanKracjusz

Jest taka scena w filmie, kiedy facet z EMI próbuje zrozumieć dlaczego Bohemian Rhapsody miałby zostać przebojem. Zarzuca, że jest niezgodny z zasadami, bezsensowny, że się nie nadaje... My - widzowie, którym film się podoba - jesteśmy jak ten szalejący tłum na Wembley, Ty jesteś jak ten facet z EMI, z zaciśniętymi zębami przed telewizorem.

Leszy2

Muzyka, muzyka, muzyka :) To, że jest to plus tego filmidła to nawet ja wiem i pisałem o tym wcześniej :) A coś poza tym? Jakaś scena bez muzyki? Jesteś w stanie przytoczyć? Nie? Tak myślałem. BENC

PanKracjusz

Scena, którą przytoczyłem jest bez muzyki. Ale wydaje się, że ty kompletnie nic z tego nie rozumiesz.

ocenił(a) film na 5
PanKracjusz

Postanowiłam, że cię uratuję od tej nierównej walki z wiatrakami, którą niestety przegrasz. A piszę „niestety” ponieważ zgadzam się z tobą w odbiorze filmu. Nie jestem jakimś wielkim znawcą historii Queen. Wnioskuję, że ty wiesz znacznie więcej niż ja, a już na pewno zdecydowanie więcej niż 99% osób tutaj. Mam jednak taką przypadłość, że gdy obejrzę film – biografię, nigdy przed, ale zawsze po seansie zaglądam w różne miejsca, żeby sprawdzić jak dalece historia opowiedziana w filmie odbiega od tego, co zdarzyło się naprawdę. I już po przeczytaniu kilku artykułów prasowych zdążyłam się zorientować, że ten film odbiega bardzo, oj bardzo! Ale dla większości z widzów filmu nie ma to znaczenia. Dlaczego? Spieszę wyjaśnić.
Opowiem ci pewną anegdotkę. Jestem osobą, która ogląda dużo filmów. Z tym oglądaniem myślę jestem sporo ponad przeciętną krajową. Zdarza mi się też czytać książki, z tym też jestem ponad przeciętną krajową. Chciałam powiedzieć, że niewiele więcej ponad przeciętną, ale kiedy sprawdziłam jaka jest przeciętna czytelnictwa, to jednak sporo ponad przeciętną ;) Mam w pracy dwóch kolegów. Jeden trochę czyta i duuuuużo ogląda (pan A) , a drugi ani nie czyta, ani nie ogląda (pan B). Po którymś weekendzie wróciłam do pracy i mój kolega B mówi, że był na filmie „Narzeczony na niby”, który też widziałam. I wtedy w jednym momencie on powiedział „świetny film”, a ja „co za gniot”. Tą historią o różnicy zdań podzieliłam się z kolegą A i on powiedział mi coś, z czym się niestety muszę zgodzić. Powiedział: „zobacz my oglądamy dużo filmów i to doświadczenie daje nam wiedzę i możliwość dostrzeżenia, który z filmów jest zły, a który dobry. To tak samo jak z książkami. Ludzie nie czytają. Taki ktoś ostatnio co przeczytał, to szkolna lektura, a teraz chwycił się za Greya (bo wszyscy czytają) i ma poczucie, że sięgnął po literaturę światowej klasy”. Ja sama jestem dowodem potwierdzającym tę tezę – nie jestem świetną kucharką, bo gotuję rzadko i tylko wtedy gdy muszę. Ot po prostu – trening czyni mistrza.
Ludzie, którzy chwalą film prawdopodobnie w większości nie mają doświadczenia, które pozwoliłby im obiektywnie na niego spojrzeć. Kiedy ludzie ostatni raz byli w kinie na „Potopie”… a nie przepraszam, jeszcze na pewno byli na „Kobietach mafii” Vegi i na pewno im się podobało. No i na pewno byli na „Klerze” Smarzowskiego, ale przyjęli film 1:1 przez co nie do końca wyciągnęli z niego, co powinni (mój kolega B powiedział, że myślał, że będzie śmieszniejszy :o). Ludzie zwabieni do kina uwielbieniem dla piosenek Queen dostali coś, i nie specjalnie ma dla nich znaczenie, czy historia jest prawdziwa, czy odpowiada na pytania, które się rodzą (bo w ich głowach się nie rodzą). Robi na nich wrażenie to, i na tym się koncentrują, co i na mnie zrobiło (i tylko dlatego dałam 6 pkt) tj. to jak dobrze udało im się znaleźć aktorów odważających role poszczególnych członów zespołu i z jakim rozmachem i precyzją odtworzono scenę koncertu. Dostrzegam to i szanuję, ale ja widzę jeszcze inne rzeczy – oni nie.
Swoimi wpisami nie zmienisz gustu filmowego tych ludzi, ponieważ nie pranie mózgu jest im potrzebne, ale większe doświadczenie. I nie mówię tu tego, żeby ich obrazić, bo nie o to chodzi. Ludzie mają różne hobby i nie trzeba mówić, które hobby jest lepsze, które gorsze. Ja jestem antysportowcem i każdy kto biega (co jest modne) mógłby oceniać, że się lenię. A to nie tak – po prostu mam inne hobby. Tylko jak kiedyś wpadnę na pomysł przebieżenia 200 metrów, to nie będę z siebie robiła znawczyni sportów wyczynowych i mówiła, że oto teraz dokonałam wielkiego wyczynu :)
Miałam ochotę w kilku punktach wytknąć filmowi błędy, ale pomyślałam, że w tym ferworze zachwytów albo znikną niezauważone, albo zostanę zakrzyczana ochami i achami, a w myśl powyższej teorii nie warto będzie bronić swoich racji.
Ja to se jednak lubię pogadać :D

ja_gosia

Dziękuję za tak solidną wypowiedź. Masz dużo racji. Pozdrawiam.

ja_gosia

Zgadza się....Swoją opinię również gdzieś wkleiłem tutaj na forum

ja_gosia

1400 ocenionych filmów zdołało wyrobić we mnie pewien krytycyzm, jednak śmiem wątpić, że tylko liczba jest w stanie czegokolwiek ludzi nauczyć. Z resztą się zgadzam. Ten film, to nieumiejętnie manipulujący emocjami, płytki, przyswajalny przeciętniak.

ocenił(a) film na 4
ja_gosia

Brawo, ten film a rzeczywistość jaką pamiętam odnośnie Qween to jakaś abstrakcja lub bardziej s-f. I najlepsze Freddie traci głos i są obawy przed koncertem finalnym a w rzeczywistości nagrywa rok później płytę A Kind of Magic wraz z Queen i robią zajebistą trasę z kultowym koncertem na Wambley

ocenił(a) film na 9
PanKracjusz

Jaki ty jesteś dziwny ,masakra .Myślisz że jesteś wszechwiedzący
i każdy ma Cię słuchać.Piszesz że twórcom chodziło aby ludzie się wzruszyli....no i super wzruszyli się i może tego chcieli ,może tego oczekiwali od tego filmu?Może oczekiwali prostego przekazu który chwyci za serce?Każdy ma prawo do swojego zdania i nie masz nic do tego....wielki znawca kina....dramat

Krzysztof_xxx_filmweb

Niby, gdzie napisałem, że każdy ma mnie słuchać? Nie zmyślaj, bo nic takiego nie miało miejsca. Przedstawiłem swoje zdanie i wiedziałem, że będzie to się wiązać z pewnym wzburzeniem ze strony części osób, bo ten film uważają za arcydzieło.

Piali z zachwytu, więc chciałem tylko zaczerpnąć informacji, co w nim takiego jest, że oceniają 10/10 i został uznany w dniu premiery za klasyk przez niektórych.

Jestem fanem tego zespołu, co widać w moich wypowiedziach, może podszedłem do sprawy zbyt emocjonalnie, ale po prostu rażą mnie w oczy gafy i wpadki, które miały miejsce w tej produkcji, gdzie producentami byli May i Taylor, co powinno być gwarantem utrzymania chronologii i odpowiedniego ukazania historii.

Byłem i jestem rozczarowany, wyraziłem swoje zdanie, ktoś może mieć inne oczywiście, nikomu przecież tego nie odbieram, ale dalej się nie dowiedziałem dlaczego ten film wiele osób ocenia 10/10. Argumentacja to taka trudna sprawa? No trudno. Dla mnie temat jest zamknięty, bo nie chcę wojować i się wykłócać tracąc czas. Ja mam takie zdanie, ktoś inne i niech tak zostanie.

ocenił(a) film na 5
Leszy2

Świetne spostrzeżenie i porównanie :-)

nynavee

Pełna zgoda. W sumie prawda jest taka, że znajomość muzyki, wywiadów, filmów dokumentalnych, materiałów prasowych, zdań poszczególnych członków, że o zespole wie się wszystko, a taka bardzo uboga wersja filmowa nic nie dodaje i masz słuszność w tym, że jest to bardziej wersja dla ludzi młodych lub takich, którzy nie byli zagorzałymi fanami.

ocenił(a) film na 5
nynavee

W punkt. Brawo, nynavee .

nynavee

jesli myslisz ze jest recepta na sukces to sie mylisz. Nikt ci nie zdradzi swoich tajemnic. Jeden wymyślił piosenkę po dobrym seksie, inny po zalanej alkoholem nocy itd Moim zdaniem film własnie po krótce odpowiada na te Twoje pytania chyba ze go dokladnie nie ogladalas. Jak tworzyli muzykę tez było pokazane, kazdy pisal swoje teksty i swoja muzyke lub jej kawalek, a dalej jux razem wykonczali utwór w róznych warunkach w zaleznosci od mozliwosci finansowych itd. Film obrazuje najważniejsze momemnty w zyciu Freddiego o których sam chciał opowiedzec swiatu, czy to on czy koledzy z zespolu czy rodzina. Wszystkie szczególy mozesz poznac czytajac ksiazki, ogladajac wywiady z Mary, jego rodziną itd. Nie sposob wszystkiego pokazac w filmie, postawiono tu na najwazniejsze aspekty i muzykę co wg mnie bylo dobrym posunieciem

ocenił(a) film na 9
ciuszkitaniexxl

Nie każdy pojmuje, że ten film może mieć tylko i aż 2h, i należy się tu skupić na flow filmu, nie brać życia na zbyt poważnie, bo można je w ten sposób zmarnować. To musi być prospekt zespołu dla młodych, którzy mogą nigdy nie usłyszeć np. o Innuendo (znam kilka takich osób!!), ale przyjdą do kina może się zainteresują głębiej. Kiedy umarł Freddy dowiedziałem się o tym z radia mając 9 lat i się rozpłakałem, nie wiedząc absolutnie nic o nim jego "wybrykach" i The Queen oprócz kilku piosenek z kasety przegranej z kasety z kasety z kasety, jednak pomimo prawie całkowitego braku informacji wiedziałem z kim mam do czynienia. Czasy się zmieniły i ludzie tak jak przedmówczyni chcą zobaczyć jaki był zalążek arcydzieła i jak powstało, dokładne uczucia - to podejrzewam materiał na serial. Najgorsze jest że ten obraz jaki by nie był oglądają osoby które mają zawężone pole widzenia, nie trzeba pokazywać że początki były trudne kiedy jest scena wymiany koła w szczerym polu, nie trzeba pokazywać Freddego obsypującego koką zadek karła, to pokazują jego spojrzenia, zachowania. F**k it? Jesli ktoś nie rozumie jaka jest tego symbolika to znaczy że sporo mu brakuje do zrozumienia The Queen (przeczytanie samych faktów nic tu nie da). Pełna zgoda z Twoim komentarzem, natomiast szanuje zdanie każdego człowieka bo nie każdy musi rozumieć wszystko i czuć tak samo i czasami może się pojawić taki jak naszej przedmówczyni. Jedyne czego można się czepić to sporo miejsca poświęconego menadżerce, jednak i tam pokazana była walka lidera o całokształt, bycie sobą o co zawsze zabiegał, a co skutecznie utrudniali mu ludzie spoza "rodziny".

Peluquero

Film trwa dwie godizny dlatego należy wybrać określoną część historii zespołu Queen i przedstawić wątki dobrze. Przedstawianie całej historii, a przez to skakanie z wątku na wątek bez większego zagłębiania się jest złą decyzją. Np jak mam uwierzyć w jakiekolwiek relacje, skoro ledwo zostały one zaryfowane. Freddie i jego partner porozmawiali chyba raz... Ten film wygląda tak jakby reżyser (lub w tym wypadku reżyserowie) po prostu odhaczali kolejne punkty w historii, byle się tylko pojawiły, nieważne, że są ledwo wspomniane.

ocenił(a) film na 10
nynavee

Musiałaś oglądać inny film

ocenił(a) film na 9
oluszkins5

Też tak uważam - nynavee chyba oglądałaś inny film, bo większość zagadnień jakie wymieniasz w pierwszym poście, ja najzwyczajniej w filmie odnalazłam :)
Wszyscy wiemy, że Queen był barwnym teamem, w życiu członków zespołu działa się masa różnych wydarzeń pozytywnych jak i negatywnych. Uważam, że czasem nie jest się w stanie wszystkiego pokazać w filmie bo albo trwałby 5-6 godzin (może i więcej) albo będąc krótszym filmem byłby tylko wyliczanką/zlepkiem wszystkich wydarzeń co totalnie spłyciłoby ogólny obraz produkcji.
:)

mdzi_1515

To dalczego nie skupiono się na jakimś wycinku historii? Przecież można byłoby o wiele lepiej przedstawić, niż całą historię. Tak mamy film w którym wątki są ledwo ruszone, a już lecimy z następnym.

ocenił(a) film na 8
nynavee

Oj, chyba spałaś na seansie. Większość zarzutów, które wyartykułowałaś było podane niemal na tacy w filmie... A jeżeli to nie tego się spodziewałaś, to może po prostu film zweryfikował Twoją wyobraźnię nt. zespołu Queen. Jestem wieloletnim fanem, dość dobrze znam historię zespołu i uważam, że scenariusz do tego filmu był zadaniem bardzo trudnym, ale koniec końców udźwignęli to brzemię wiarygodności. Niepocieszonym polecam dokumenty i biografie - tam znajdą więcej.

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones