PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=461734}
7,3 85 563
oceny
7,3 10 1 85563
7,6 21
ocen krytyków
Blue Valentine
powrót do forum filmu Blue Valentine

Ludzie, wy tak na poważnie? Obejrzałam film, jestem całkowicie poturbowana emocjonalnie, wchodzę na forum - i czytam o tym, że Dean to świetny facet, a Cindy była oziębłą idiotką. Jedna z osób napisała nawet, że chciałaby, żeby ktoś ją pokochał tak, jak Dean Cindy. Serio? Podobne klapki na oczach miała postać Williams, kiedy postanowiła się z nim związać... I to cała jej wina - była młoda, przestraszona, kompletnie pozbawiona wzorca normalnej rodziny. Więc zakochała się na zabój. W prostaku bez ambicji, który przez cały film doprowadzał mnie do szału swoimi filozoficznymi wynurzeniami pod tytułem: "Jestem mężem i ojcem, tyle mi wystarczy do szczęścia". I jak, na Boga, możecie pisać, że nie był alkoholikiem?? Przyszedł pijany do jej pracy, pobił lekarza... Rozumiem, że to normalne zachowanie człowieka, który wypija dwa piwa dziennie? Ale - to przecież najważniejsze - szukał obrączki w krzakach i grał na gitarze. Tyle wystarczy, żeby uznać go za partnera idealnego. Romantyk, nie ma co.
Przecież to klasyczny układ, w którym jeden z partnerów nieustannie wzbudza w drugim poczucie winy, powtarzając ciągle: "Kocham cię, przebacz mi, co mogę zrobić" - ale w końcu nie robi nic. Wciąż chodzi z niedomytymi rękami, w brudnych gaciach, z papierosem przylepionym do dolnej wargi, a zrozumienie, że seks-motel w przededniu rannego dyżuru żony nie jest dobrym pomysłem, przekracza granice jego pojmowania, ponieważ właśnie w tym momencie ubzdurał sobie, że będzie ratował związek.
Oglądając to, naprawdę współczułam Cindy. Sama pochodziła z rodziny, która w pewnym sensie była patologiczna i wplątała się w podobny układ.
Nie jestem w stanie zrozumieć osób, które usprawiedliwiają Deana, kompletnie.

ocenił(a) film na 8
mrs_robinson

Nikogo nie można tu usprawiedliwiać, ani winić. Pewne jest, że obydwoje mieli zgniłe fundamenty i trudno by było na nich zbudować coś trwałego. Jednego jestem pewien - jej paliwo skończyło się całkowicie i nawet zmiana Deana nic by już tutaj nie pomogła. A on... nie zmieni się - kiedy się pogodzą i wrócą do domu, otworzy puszkę i szczęśliwy pójdzie o pracy :)

ocenił(a) film na 8
mrs_robinson

Natomiast ja nie jestem w stanie zrozumieć Ciebie, która usprawiedliwia Cindy, kompletnie.
To, że się wczułaś w jej postać potwierdza tylko, że patrzysz na ich związek w sposób subiektywny, więc jak mogłabyś zrozumieć tą drugą stronę...

"Oglądając to, naprawdę współczułam Cindy. Sama pochodziła z rodziny, która w pewnym sensie była patologiczna i wplątała się w podobny układ."
Biedactwo. A ten bydlak tylko kochał i wychowywał córkę faceta, który pobił go za to, że Cindy go rzuciła !

ocenił(a) film na 7
Skowi13

Jasne, że patrzę na ich związek w sposób subiektywny. To chyba tego rodzaju film, którego nie sposób oceniać obiektywnie. To, że mężczyzna decyduje się na wychowanie cudzego dziecka i został za to pobity, nie oznacza jeszcze, że może na resztę życia spocząć na laurach. Właśnie o tym pisałam - Dean jest mistrzem pięknych gestów, ale codzienne życie z tego rodzaju mężczyzną przypomina raczej wychowywanie wiecznego dziecka.
Mój post rzeczywiście był bardzo emocjonalny i skrajnie subiektywny - w pewnym sensie zdruzgotał mnie fakt, że mój odbiór postaci tak bardzo się różni od odbioru większości osób.

mrs_robinson

Chyba jednak nie aż takiej znów większości. Podzielam Twoje zdanie i - szczerze mówiąc - dla mnie najbardziej rozdzierającą i wymowną sceną była scena w motelu, gdzie Cindy puszczają hamulce i zaczyna być w stosunku do męża agresywna. Bardziej oczywistego sygnału kryzysu i niezgody na zaistniałą sytuację dać chyba nie można.
To prawda, że na filmy tego typu obiektywnie patrzeć się nie da. Więcej - nie powinno się. Każdy widz patrzący na to, co dzieje się w związku Cindy i Deana, zawsze przepuszcza ten obraz przez filtr swoich własnych doświadczeń i nawet jeśli widzi coś, co obiektywnie rzecz biorąc wygląda jak absurd, często jest w stanie ten absurd wyjaśnić, a nawet usprawiedliwić. Bo doskonale to zna, bo wie, jakie działają tu mechanizmy. Bo sam to przeżył.
Dla mnie "Blue Valentine" jest w jakimś stopniu uzupełnieniem, albo może przeciwwagą do "Take This Waltz", w którym Michelle Williams również gra kobietę w kryzysie małżeńskim. Oba kryzysy mają jednak inne tło i pokazane są skrajnie odmiennie, a jednak mają one jakiś punkt wspólny. Wydają się wynikać z tego samego - z rozczarowania i rozgoryczenia.

ocenił(a) film na 8
mrs_robinson

Wydaje mi się, że ona go nie kochała, co najwyżej się zauroczyła i zaimponowało jej to, że chce z nią wychowywać to dziecko. Mimo wszystko jestem po jego stronie chociaż nie był ideałem, to od początku nikogo nie udawał nie ukrywał, że nie zależy mu na jakiejś ambitnej pracy, że szkoła nie jest mu do niczego potrzebna. Widać było, że ją bardzo kochał. Jak chciała robić karierę, to mogła nie uciekać z tego fotela ginekologicznego, tylko zrobić to co zamierzała, wziąć się w garść i iść na medycynę a nie robić z siebie męczennicę. Sorry ale widziały gały co brały. On chciał tylko prostego życia, rodzina była dla niego najważniejsza i może przy dziewczynie o podobnych aspiracjach, która by go na prawdę kochała byłby bardzo szczęśliwym, spełnionym facetem. Mnie wk*wiało strasznie to, że nie podjęła ŻADNEJ próby ratowania tego związku, ciągle była na nie, ciągle była oziębła. Skoro marzyła jej się kariera i mąż 'na poziomie' to trzeba było iść inną drogą.

mrs_robinson

A ja czytam te wszystkie komentarze powyżej i nie rozumiem jak można aż tak brać którąś ze stron...
Jak na moje tutaj nie ma lepszych, gorszych...oni się po prostu nie dopasowali na dłuższą metę.
Wszystko zależy od punktu widzenia - i Ci co tutaj piszą, że żona była oziębła mają rację - bo tak widział to jej mąż. Ale pytanie czy gdyby on był z kolei inny, mniej nadpobudliwy, to czy dalej by to tak odbierał?
Jedni w związku jako wadę drugiej osoby postrzegają coś, co inni uznaliby za zaletę. Wszystko zależy od dopasowania.
Jeżeli już tak bardzo mamy wchodzić w szczegóły, droga założycielko tego tematu - zarzucasz głównemu bohaterowi, że uparł się na romantyczny weekend do miejsca i w czasie, który nie odpowiadał jego żonie. Tak, powinien szanować zdanie drugiej osoby, to podstawa. Ale z drugiej strony, czy ona robiła cokolwiek, żeby było dobrze? Żeby był jakiś kompromis? Mogła zaproponować wyjazd w innym terminie. Albo po prostu coś miłego razem wieczorem. Ale przez cały film nie widziałam ani jednej sceny, w którym ona by się starała coś między nimi naprawić. Zrozumienie drugiej osoby, które prowadzi do kompromisu to podstawa każdego związku. Empatia, staranie się, żeby ukochanemu-ukochanej było jak najlepiej. Tutaj każdy próbował żyć i ciągnąć związek w sposób dobry dla siebie, nie wychodząc poza swój egoizm. Takie moje zdanie świeżo po obejrzeniu.

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones