PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=461734}
7,3 85 563
oceny
7,3 10 1 85563
7,6 21
ocen krytyków
Blue Valentine
powrót do forum filmu Blue Valentine

Cindy chciała żeby Dean wziął się za siebie. Jego ambicją było posiadanie kobiety i dziecka. Uczepił się tego. Praca - plusem w niej był tylko alkohol. W rzeczywistości nic nie robi, ciągle poprawia żonę.
Cindy staje się nieczuła, pogubiona emocjonalne, chce zapewnić przyszłość córce i haruje jak wół, ale praca też jest szukaniem spełnienia, przecież nie została lekarzem, na domiar złego okazuje się, że w obecnej pracy jest oceniana głównie wizualnie. To nie była szczęśliwa kobieta - przede wszystkim była niespełniona, stąd to jej nieszczęście.
Wina oczywiście leży po obu stronach, nikt nie dał z siebie wszystkiego żeby ratować związek. Mało próbowali.

The_sky_is_the_limit

Mam nadzieję, że to nie prowokacja więc odpisze. "Jego ambicją było posiadanie kobiety i dziecka. Uczepił się tego." - poważnie, uczepił się bycia mężem i ojcem? A to bydlak. I to nie była jego ambicja, to mu po prostu wystarczyło do szczęścia. A jej nie - czyli jego wina... Alkohol? Poza awanturą w szpitalu nie widziałem żeby koleś był pijany(no i w hotelu, ale upili się wtedy razem). Ilu alkoholików żony traktują o niebo lepiej i cieplej? Dean na kolacji u rodziców Cindy powiedział że nie ma szkoły ani nie ciągnie go do wielkich rzeczy. Jej też powiedział, że jest dla niego za dobra(zdaje się, że w kontekście tego, że on jest tylko prostym gościem, a ona studiuje). Więc potem po latach ona mu wypomina, że nie został astronautą, czy drugim Jobsem? To że praca jej nie spełnia to chyba nie jego wina. "Mało próbowali."? Ona - wcale. On - w miarę swoich możliwości. Jak dla mnie wnioski z tego filmu są oczywiste. Ona była w nim tylko zauroczona. Nie twierdzę, że chciała go wykorzystać, bo szukała ojca dla dziecka. Jakby tak było to by nie płakała na ślubie. Ale tak naprawdę go nie kochała, co można zobaczyć w drugiej części filmu. I myślę, że sama siebie przez to nienawidziła, chciała nawet by Dean ją źle traktował, np w trakcie seksu, chciał by ją dosłownie zgwałcił, żeby mieć pretekst dla tego, że nic do niego nie czuje. A on ją kochał. Od początku do końca. Dla nigdy jej nie uderzył, chociaż chciała go sporwokować, dlatego ciągle się starał mimo, że wciąż trafiał na ścianę. Tak to widzę.

ocenił(a) film na 6
Orlo1

A dlaczego to miałaby być prowowacja... wyrażam swoje zdanie.
"uczepił się bycia mężem i ojcem" Dlaczego zmieniasz sens moich słów? On nie dążył do tego, żeby mieć szczęśliwą rodzinę, on chciał po prostu rodzinę mieć. Ambicją był pusty stan rzeczy, iluzja, poza tym chciał...(jakby ci to napisać) zjeść obiad, ale go nie przygotować. Tak, masz rację - to mu wystarczało do szczęścia! Halo? Nie widzisz tego haczyka? MU WYSTARCZAŁO, on nie jest centrum w tym związku.

Nie pokazywali tego, że za bardzo lubi alkohol? Ej, nie żartuj. Cały film (w teraźniejszości) wyglądał jak żul i nawet sam stwierdził, że nie liczy się praca, tylko piwo w tej pracy... To normalne? To ideał, za to go chwalisz? Poza tym, ona całe dnie pracowała i słyszała od niego tylko PRETENSJE, przy dziecku w dodatku. Nie trafiałby cię szlag gdybyś był na jej miejscu?

Tak, ona wyszła za niego dla dziecka. Trudno ją potępiać. Unieszczęśliwiła siebie i później jego, ale robiła to dla dziecka. Nie powinno się tak robić, ale nie będę tego już oceniać. On popadł w rutynę i myślał, że jego minimum uszczęśliwia wszystkich. Dlatego, nie mogę znieść, że wszyscy tak za nim płaczą. Może dlatego, że robią te same błędy co on i nawet tego nie postrzegają jako błąd, a potem tragedia, bo życie się wali.

The_sky_is_the_limit

Na wstępie zaznaczę, że specjalnie drugi raz obejrzałem film, żeby być bardziej na świeżo i mieć lepszą perspektywę.
Dlaczego miałaby być to prowokacja? No cóż, napisałaś tak, hmm żeby Cie nie obracić, absurdalne rzeczy, że miałem podejrzenie, że mógł to zrobić ktoś tylko po to, by znaleźć sobie "partnera" do kłótni i wzajemnego obrzucania błotem...
Nie, nie widze haczyka, za to (jeszcze raz to podkreśle, BEZ URAZY) skrajny feminizm. Tzn wg Ciebie to jego wina, że jemu wystarcza, że ma jakąś pracę, którą wykonuje (jak więszość pracujących ludzi), po to by być z rodziną? To jego wina, że Cyndi nie wystaczy to do szczęścia? To jest wg Ciebie objaw egoizmu? Że koleś tak naprawdę ma w dupie co robi, ważne, że przynosi pieniądze na rodzine, dla której ma wystarczająco czasu po pracy? To jest egoizm? Czyli karierowicze i pracoholicy, których nigdy nie ma w domu i którzy żyją pracą, to są bezinteresowni samarynie wg Ciebie? Poza tym, to, że mu brak większych ambicji przyznaje już przy obiadzie z rodzicami Cyndi, więc czemu ona ma do niego pretensje, że malowanie domów z browcem w ręce zaspokaja jego ambicję? Może dlatego, że Cyndi zdaje se sprawe, że Dean mógłby mieć bardziej abmitną robotę, ale on tego do szczęścia nie potrzebuje, za to ona na odwrót. Widać, że chciała być lekarzem, a wyszło jak wyszło. I teraz widząc męża, który ma więsze możliwości niż to, co robi, wyładowywuje się na nim, za to, że ona sama ma przerost ambicji nad potencjałem. Za to, że jej szef ceni ją bardziej za urodę niż umiejętnośći/wiedzę.
Lubi alkohol? Ja pierdziele, jak on tak może?! To nic, że 95 % mężczyzn i pewnie z 70% kobiet też go lubi, to wcale go nie tłumaczy. Co ma to do rzeczy, że on se może walnąć piwo w pracy? To naprawdę taki koniec świata. W tym filmie widziałem go pijanego tylko raz, Cyndi też była wtedy w podobnym stanie, więc nie wiem na jakiej podstawie próbujesz mi wmówić, że koleś był alkoholikiem. Bo pije piwo w pracy? Kurde mać, jakbym mógł pewnie też bym pił. I to wg Ciebie powód, żeby żona traktowała go tak zimno? Nie wiem, naprawdę nie chcę robić tutaj wycieczek osobistych i zamieniać rozmowy o filmie w rozmowę o Tobie, ale chyba mało w życiu widziałaś. Ja bym zrozumiał, jakby Dean zachowywał się jak bohater "Żółtego Szalika", ale on tylko pije piwo w pracy, bo może. Ideał? Nie ma ideałów, ale co z tego, ważne, że on nie jest idealny, więc to daje jej przyzwolenie trkatować go jak szmatę? Czy trafiłby mnie szlag? Hmm, patrząc na to, co wyrabia Cyndi, to raczej nie ma ona prawa, żeby ją trafiał szlag.
Skupiłaś się na wadach Deana. Jak już pisałem, koleś nie jest idealny, bo nikt nie jest. Ale zobacz na drugą stronę medalu. Jaki obraz człowieka przedstawia biedna, poszkodowana Cyndi. Traci cnotę w wieku13 lat. Potem po 20-25 partnerach seksualnych, ostatni, notabene będący nauczycielem akademickim(rozdawał prace studentom) potraktował ją jak worek na spermę. Po tym, jak dawał mu od tyłu, bez żadnego zaangażowania. To nie było piękne pożycie, dwóch, zakochanych, czy tam pragnących siebie ludzi, ona po prostu potrzebowała mieć w sobie czyjegoś penisa. Tam nie było czułości, uczucia. Po tym wszystkim zjawia się Dean, koleś zakochał się w niej od pierwszego wejrzenia. Zaakceptował ją mimo, że wiedział, że nosi nie jego dziecko. Myślisz, że to takie fajne wychowywać czyjeś dziecko, w dodatku gościa, który z zazdrości spuścił ci lanie? Zobacz co się dzieje w hotelu. Dla mnie to jest nie do pomyślenia. Cyndi idzie pod prysznic, tylko po to, żeby nie być z Deanem. On się przyłącza, okazuje czułość, próbuje pieścić ją oralnie, to chyba nie zbyt egoistyczne, nie? Mimo to zostaje odrzucony. Wiesz jakie to uczucie, jaki to wstyd, jak małżonka nie chce od ciebie czułości? A potem gdy on proponuje, żeby spłodzili raz drugie dziecko, tym razem jego, jak ona reaguje? Przecież ten koleś był naprawdę dobrym ojcem, widać jak Frankie go kocha. Nie słyszałem, żeby wypomniał choć raz Cyndi, że to nie jego dziecko. Jak dla mnie facet naprawdę dużo dał z siebie, a otrzymał niewiele. Jasne, nie jest już przystonym romantykiem jak kiedyś, ale trudno mu się dziwić. Skoro żona go traktuje tak oziemble. Nawet jak już mu się oddaje, wszystko jest nie tak jak trzeba, zero czułości, ona chce bym on z nią robił to co poprzedni faceci, samo zaspokajanie potrzeb seksualnych. A on ją kocha, więc tak nie może. I dalej jest zły? Bo pije piwo w pracy? Bo nie dba o wygląd? Racja, śmiertelne przewinienia, że tez ona go nie zatłukła... A potem jeszcze ona zamyka go w tym kiblu jak psa. Naprawdę uważasz, że szalki wagi się równoważą?

Wyszła za niego dla dziecka? Chyba raczej dla siebie. No chyba, że rozwieść się też chciała dla dziecka...

Ogólnie to szkoda mi Cyndi. Bo tak naprawdę to jaka jest ukształtował jej dom rodzinny. Starzy ciągle się ze sobą żarli, więc nie wyniosła normalnego obrazu rodziny.
A Dean: matka odeszła, ojciec był woźnym i grajkiem. Koleś wyrósł na romantycznego, dobrodusznego naiwniaka. Zakochał się od pierwszego wejrzenia, wydawało się, że ona też go kocha, więc myślał, że uda im się pokonać to co ich dzieli. Okazało się, że jednak to za mało. Tak ja to widze.

Ps. Przepraszam, że się tak rozpisałem...

ocenił(a) film na 6
Orlo1

Podziwam to, że chciało ci się obejrzeć ten film jeszcze raz.

Ty mi zarzucasz feminizm? Śmieszne, biorąc pod uwagę, że nie pochwalam postawy ani jego ani jej. Ja ci mogę zarzucić mizoginizm, ale co to da...
Twierdzisz, że widzę tylko jego negatywne strony, a ją wychwalam. Ech... Nie widzisz o czym był ten wątek? Dlaczego moja wypowiedź miała taki charakter? Bo zdenerwowało mnie to, że niektórzy uważają Deana za anioła, dlatego cechy, które zostały wypisane, były NEGATYWNE, bo kiedy przybliżam komuś jego złą postawę (aby przedstawić przeciwwagę złotego, anielskiego Deana w wyobrazeniu niektórych) to muszę mówić o negatywnych cechach, które sa wyraźnie pokazane, a które niektórzy wypierają.

Nie gadaj mi, że Dean to taki zwykły facet, co to lubi sobie strzelić piwko. Bo Dead nie dość, że wyglądał jak lump to jeszcze się tak zachowywał. Jeżeli uważasz, że takie lumby to codzienność, to obracamy się w innym środowisku.

Jak to C. nie ma prawa, żeby być rozgoryczona, zła itp. za to, że Dean ją krytykuje, czepia się, wypomina,że robi źle to czy tamto? Po pierwsze, jeżeli pragnął się czepić to mógł to zrobić po śniadaniu, a nie przy córce, ładny jej 'dobry tatuś' daje przykład. Po drugie, zgaduje, że to głównie C. utrzymywała dom, więc nie mów, że on zarabia na rodzinę i nic nie dostaje, bo rodzinę akurat głównie utrzymywała ona. A on jeszcze siedzi przy stole i marudzi.

Sorry, ale zachowujesz się jak hipokryta. Kiedy ja piszę, że wina jest po obu stronach, Ty zarzucasz mi wychwalanie tej kobiety, a sam piszesz mi o wyjątkowych cechach gościa.

Dziwi mnie to, że zachwala się takiego człowieka (wiem też dlaczego, świat pokazany jest z jego perspektywy, utożsamiamy się z nim itd. tak samo jak w '500 dni miłości', mimo że chłopak wpadł w błędne koło głównie ze swojej naiwności, więc nikt nie mógł za niego odpowiadać i tak wszyscy nad nim płaczą, bo on prowadzi historię i jest głównym bohaterem) a potem panie płaczą, że mąż nierób i pijak, a przecież często nie można im zarzucić, że źle podchodzą do dzieci.

Może masz rację, może mało widziałam, może doświadczyłam innego modelu rodziny, może obserwuję inne zachowania, może mój świat nie był ani trochę zbliżony do tego. I w porządku. Ale to nadal nie daje prawa, w moim światopoglądzie, na przyznanie tego, że to co oni robią jest okej. Ludzie w większości sami sobie stwarzają osobiste problemy, jeżeli oni nawet nie potrafili zbudować normalnego domu to nie mówi mi, proszę, że ktoś tutaj jest pozytywną postacią.

Jeżeli dalejsz masz mnie ochotę przekonywać, to muszę ci powiedzieć, że nie osiągniesz celu. Nie przekonasz mnie do takiej patologii uczuć.

The_sky_is_the_limit

Hmm, jednak a jednak zbliżamy się do jakiegoś, przynajmniej częściowego porozumienia :P

Rozumiem, że chciałaś zwrócić uwagę na negatywne cechy Deana, ale przecież co jak już wcześniej napisałem, nikt nie jest ideałem. Zapytam tylko raz jeszcze: naprawdę uważasz, że szalki na wadze są równe? Że to, że Dean lubi se wypić, nie dba o swój wygląd i czasem(grzechnie) zwóci uwagę Cindy, że coś robi źle, że to daje jej wytłumaczenie dla traktowanie go jak obcego, wyrzucania mu braku ambicji i zamykania w kiblu niczym psa? Do żądania rozwodu?

I widzę, że po raz kolejny pomijasz fakt, że facet wychowuje nie swoje dziecko. I tego wypomina. Może Ci trudno to zrozumieć, ale jest coś takiego jak "męska duma" i wychowywanie czyjegoś dziecka naprawdę wymaga wiele pokory. Zresztą, mamy to (jako ludzie, nie tylko mężczyźni) zapisane w genetyce, aby starać się o przekazywanie naszych genów dalej.

A z tej sytacji przy śniadaniu robisz nie wiadomo jaką awanturę domową, w której to Dean przy dziecku zwyzywał Cindy od najgorszych... Przecież to jest normalne życie. Kto się nigdy nie sprzecza(bo to nawet nie była kłótnia), to chyba tylko dlatego, że ma wszystko i wszystkich w dupie... To naprawdę nie jest koniec świata.


Ok, Cindy zarabiała więcej, ale raczej pieniędzy im nie brakowało, więc to chyba nie problem, że Dean nie przynosi milinów zielonych do domu. A może jest? Może taki właśnie widzisz obraz
"normalnego faceta" - co to ma przynosić krocie do domu, wychowywać nie swoje dziecko i jeszcze nie zwracać uwagi na to, że żona nie chce się z nim kochać... Hmm?

Jasne, Dean ma swoje za uszami, ale to tak, jakby żona nie chciała się kochać z mężem, bo ten nie wynosi śmieci, nie goli się i pije o jedno piwo dziennie za dużo... Nie sądzisz, że to trochę fair?
Ujmę to tak, jeżeli to co Dean robi źle, daje wg Ciebie Cindy prawo do traktowania go w taki sposób, to co powinna zrobić, gdyby ten bił pijakiem albo ćpunem, wynosił z domu dobytek, bił ją i dziecko i jeszcze zdadzał na każdym kroku? Zabić go 1000 razy? To mnie w tym filmie najbardzie poruszyło. To trochę jak tak w Polskim prawie - ukradniesz batonik bo jesteś chory psychicznie i masz ochotę na coś słodkiego, trafisz do paki na tydzień. Ukradniesz miliony z budżetu państwa, nic ci nie zrobią bo masz znajomości i dasz łapówki...

Szkoda też, że nie odniosłaś się do tego co napisałem o Cindy, jaką jest osobą...

Na koniec jeszcze raz powótrzę to, co napisałem w moim pierwszym poście - wszystko w tym filmie jak dla mnie sprowadza się do tego, że Dean naprawdę kochał Cindy, od pierwszego wejrzenia do samego końca. Natomiast ona była nim tylko zauroczona no i było jej to na rękę by mieć faceta. Amen.

Orlo1

"I widzę, że po raz kolejny pomijasz fakt, że facet wychowuje nie swoje dziecko. I tego NIE wypomina."
"Nie sądzisz, że to trochę NIE fair?"
- tak miało być

ocenił(a) film na 6
Orlo1

Piszę tę odpowiedź drugi raz i już mi się nie chce, ale ok.
W tym miejscu był dość długi wywód na temat tego, jakie chwyty stosuje się w filmach aby wymusić na widzu punkt widzenia. Pisałam też, że najlepiej jak chcesz ocenić sytuację w związku, wyzbyć się swojej płci, dumy itp. (Rolę odgrywa tutaj również fakt, że mężczyźni i kobiety zwykle ostrzej oceniają... kobiety). Naprawdę mimo mojego wyobrażenia, że piszę to wszystko jeszcze raz... tak bardzo mi się nie chce, więc z całym szacunkiem do ciebie, zostawę ten wątek.

Robisz zaskakującą rzecz, analizując zachowanie Deana. Dean pije, ale TYLKO RAZ. Dean upomina, ale TYLKO RAZ, ale GRZECZNIE itd. Nie wystarczy w filmie zasygnalizowanie pewnej rzeczy, żeby wiedzieć o co chodzi? Trzeba widza gnębić czymś przez cały czas, żeby coś do niego dotarło?

Tak, nadal uważam, że wina jest porównywalna. Ty cały czas piszesz, że Dean już taki jest i się nie zmieni. Ok, ale zrozum, że Cindy też. Oni wcale nie chceli szukać środka, jeden drugiego chciał przeciągnąć na swoją stronę. Cindy chciała żeby D. wyszedł z rutyny, Dean chciał,żeby Cindy weszła do tej rutyny. I nie myślę, że uważam, że rutyna Deana jest zła. Jest inna, jest inym stylem życia. W tej chwili bez wartościowania, bo ktoś uzna, ża takie życie jest w porządku, a inny będze chciał czegoś innego.

Tak, właśnie takiego "normalnego faceta" sobie wyobrażam z kieszeniami... nie, z walizkami pełnymi pieniędzy. No proszę cię. Wcale mi nie chodziło o to, ile Dean zarabia. Ty poruszyłeś temat utrzymywania rodziny.

W takim razie odniosę się do twojego zdania na temat Cindy i Deana. Ojciec Deana woźny i grajek? Poważnie? Nie mógł zaczerpąć innego wzorca. Jego naiwność też była winą. A niewiedza nie usprawiedliwia błędów. C. nie miała wzoru, zmarnowała życie. Moim zdaniem ani ona, ani on nie mieli solidnych podstaw do stworzenia rodziny. Tworzyli ją po prostu po omacku i wreszcie coś się zapaliło i zorientowali się, że ta budowla nie wygląda tak jak miała.

The_sky_is_the_limit

Skoro uważasz, że wina jest porównywalna to nie mamy o czym rozmowiać. Pewnie na premierę Suffragettes pojechałaś specjalnie do Londynu, by móc z pierwszego rzędu wykrzykiwać feministyczne hasła... Pozostaje mi chyba tylko życzyć Ci, żebyś wychowując nieswoje dziecko, pracując i zajmując się nim, oraz dbając o męża, była traktowana tak jak Dean przez Cindy. A wszystko przez to, że w pracy raczysz się browarem, jesteś nieumalowana i czasem wypomnisz mężowi, jak zrobi niejadalne śniadanie. Aha no i przez Twój brak ambicji do bycia maklerem z Wall Street... I nie możesz mi zarzucić, że źle Ci życze, przecież wina będzie wtedy leżeć pośrodku... Albo może nie, może lepiej żeby ktoś Cie potraktował jak worek na spermę, co byś potem mogła się wyżyć na gościu który Cie przygarnie, bo przecież nie będzie ideałem. Z drugiej strony, tylko czekać aż mi żona poderźnie gardło w nocy. W końcu piję nie mniej niż Dean, też się nie golę, a i ponarzekać przy dziecku mi się zdarzy, co naturalnie daje jej prawo do zgładzenia mnie. Sprawiedliwe nie?

ocenił(a) film na 6
Orlo1

Żałosne jest to co piszesz, bo całkowicie zamknąłeś się na argumenty.
A ja ci życzę szczęścia, bo będzie ci potrzebne, jeżeli zawsze pragniesz minimalizmu i uważasz, że nagiecię w negatywną stronę jest w porządku.
Ogarnij się z tym feminizmem, cały czas mi wmawiasz uwielbienie do Cindy, nie będę cię po raz setny przekonywać, że moim zdaniem w winie są siebie warci, co napisałam już na początku. Jak nie możesz się ogarnąć to już nie moja wina. Widzisz to co chcesz.

The_sky_is_the_limit

Ijasnee. Nie wmawiam Ci uwiebienia do Cindy, tylko spaczonego spojrzenia na Deana. To tak jak przytoczyłem wcześniej, jeden kradnie batonik, drugi miliony ze skarbu państwa. A Ty mówisz, że są równie winni. Po prostu mam już dość Twojej wybiórczości w odpisywaniu na to, co pisze. Kit z Cindy, chociaż napisałem jaką jest osobą, a co raczyłaś przemilczeć. Ale ze 3 razy pisałem, że Dean wychowuje nieswoje dziecko, a nawet więcej, dziecko gościa, który potraktował Cindy jak zwykłą szmatę i jeszcze mu z zazdrości spuścił lanie. W temacie zadałaś pytanie: "Dlaczego Dean zbiera pochwały?" To jest właśnie odpowiedź. Koleś ma pracę, wychowuje z miłością nie swoje dziecko, które jest do niego przywiązane bardziej niż do własnej matki, która w pogoni za ambicjami nie ma dość czasu dla rodziny. Żona nie okazuje mu miłości, nie chce się z nim kochać. A jak już, to w beznamiętnej formie, na co koleś reguje łzami, bo ją kocha i nie może tego z nią robić w taki sposób. Ona potem zamyka go jak psa w kiblu, a potem podczas awantury w szpitalu/przchodni, gdy Cindy aż się prosi by ją uderzyć, on tego nie robi, po raz kolejny wyznając jej miłość (a ona go wtedy wyzywała). Więc tak, koleś lubi se walnąć piwo w pracy, ale nie jest alkoholikiem. Wypomni żonie, że nie zrobiła dziecku czegoś dobrego na śniadanie, ale nie w formie ubliżającej jej, zamiast tego skupia się na zachęceniu córki do zjedzenia chociaż części. Nie dba o swój wygląd i nie ma ambicji by zostać drugim Jobsem, ale w związku z tym co napisałem powyżej, to chyba naprawdę niewielkie wady, by być traktowanym przez żonę w taki sposób. A Ty uważasz, że tak, że sobie zasłużył. Właśnie dlatego na początku podejrzewałem, że osoba zakładająca ten wątek szuka tylko zwady, bo większych absurdów to nie było chyba od Hitlera i jego teorii o rasie aryjskiej...

ocenił(a) film na 6
Orlo1

Bredzisz, bo jak zwykle postrzegasz go przez subiektywny pryzmat.
Komuś nieambitnemu szczęścia da osoba nieambitna i odwrotnie. Skoro on jest nieambitny to nie znaczy, że zły, ale ty tak myślisz, bo społeczeństwo nieświadomie kieruje twoim poznaniem. I to cię boli, że ty się w nim odzwierciedlasz, a ktoś mówi, że tego nie akceptuje. To tak jakby miał problem z tobą.

The_sky_is_the_limit

Jasne, mam problemy z sobą. Ty za to uważasz, że normalnym jest zamykanie współmałżonka w kiblu bo jest nieabmitny. Spoko. Więc jeszcze raz, życzę Ci tego co napisałem wcześniej. Życie sprowadzi Cie na ziemię, szybciej niż myślisz. Żegnam...

ocenił(a) film na 6
Orlo1

Nie obrażaj mnie i nie przelewaj na innych swojej frustracji. Żegnam.

The_sky_is_the_limit

Wybacz, ale on miał w każdym zdaniu rację

Orlo1

Orlo1 Mi osobiście było strasznie żal Deana.
A pomówieniami odnośnie Twoimi rzekomymi problemami ze sobą się nie przejmuj.
Pozdrawiam

ocenił(a) film na 7
Orlo1

idealnie oddałeś to co myślę ;)

Orlo1

Zgadzam się w 100%

ocenił(a) film na 5
The_sky_is_the_limit

90% czasu kamera jest na nim, jest "głównym bohaterem", więc są predyspozycje żeby prędzej rozumieć "biednego" niezrozumianego chłopaczka, a ta "baba" to gdzieś tam za kulisami po prostu "oszalała" bo "baby" przecież to zło wcielone

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones