ale i tak wolę jego nudzenie, niż większość produkcji, które latem lecą w kinach.
Niestety - kilka błyskowtliwych scen, mistrzowskie kadrowanie i nienaganne aktorstwo nie zmienią mojego zdania: w "Białej wstążce" za dużo jest nudy. I tyle.
Wydaje mi się, że to jest po prostu perfekcyjnie wycyzelowana rozprawa, gdzie wszystkie elementy są od początku do końca przemyślane, poukładane w logiczny ciąg wywodu. Nie powiem, żebym się nudził, ale Haneke faktycznie nie robi niczego, żeby seans widzowi umilić.
Kolego czy ty oglądałeś wcześniejsze filmy Hanekego? Tutaj ciągle wyczekiwałem momentu kiedy zaraz ktoś komuś strzeli w morde, albo ktoś kogoś zgwałci czy jeszcze coś gorszego (ba, nawet wypatrywałem dialogów, które te sceny mogły implikować), ale Haneke mnie zaskoczył i w tym filmie tego nie było. Mistrzowstwo.
Zupełnie się nie zgadzam. Dla mnie Haneke to właśnie mocne, nienazwane napięcie od początku do końca. Niby akcja toczy się jednostajnie,ale czuje się gdzieś będzie kulminacja, jakieś ujście rosnącego napięcia i to bez podpowiadającej kiedy muzyki. Mistrzostwo.