Bohater filmu to tytułowy Beckett, którego gra "młody" Washington i głównie wokół niego kręci się cała fabuła.
Film zaczyna się od tego, mianowicie naszemu gwiazdorowi wydaję się, że bierze udział w wyścigu Le Mans i może sobie jeździć w nieskończoność ale oczywiście tak nie jest. Jako kierowca zasypia za kierownicą po czym auto ulega wypadkowi, spada w przepaść wjeżdża w jakiś budynek, bohater zabija swoją wybrankę. Wydaje się, że gorzej już być nie może ? Otóż nie, to dopiero początek jego kłopotów. Wydostając się z auta, widzi jakieś postacie, wtedy jeszcze nie wiedział kto to ale jedna z nich, będzie kluczowa dla całego filmu.

Beckett wplątuje się w środek jakiejś większej afery. Na początku nie ma pojęcia o co w tym wszystkim chodzi. Policja chcę go zabić, ogólnie ścigają go jacyś źli ludzie a każdy kto chce mu pomóc dostaje bęcki. Jako, że akcja ma miejsce w obcym kraju jedyne wyjście to dostanie się do ambasady, która znajduje się ok. 500km od feralnego zdarzenia.
Oczywiście dostanie się do ambasady również nie da ukojenia naszemu czarnoskóremu herosowi, zawsze znajdzie się ten bad guys.

Podsumowując, film jest przewidywalny niczym stolec z rana ale przetrwałem więc za to ocena 4. Gra aktora nie jest zła w porównaniu do scenariusza.