Wyjątkowy film, oparty na prawdziwych wydarzeniach z 2014 roku.To nieco satyryczny, ale jednocześnie mocny apel o zmianę, o równość i sprawiedliwość. To satyra na obłudę i obłudne instytucje: kościół, rodzinę, państwo, które utrzymują społeczeństwo w posłuszeństwie wobec patriarchalnych bzdur, tłumacząc swoje bezprawne działania i nadużycia. wielowiekową tradycją. To też film feministyczny. Z jednej strony śmiesznie, z drugiej jednak dość przerażająco został pokazany agresywny macho-tłum, który czuje, że ich archaiczne prawa zostały skalane przez tę kobietę. W Polsce jak najbardziej aktualny.
Ja mam na to trochę inny pogląd. Oczywiście zgadzam się z Tobą w kwestii nadużywania włądzy w imię patriarchalnych zasad, bo to wielowiekowa "tradycja", która w dzisiejszych czasach nie ma racji bytu. Jednak nie lekceważyłbym myślowej spuścizny naszych przodków, ksztaltującej się na przestrzeni kilku wieków. Nie sposób tak po prostu jej przekreślić. Kobiety były w tym porządku świata bardzo doceniane, jednak w trochę inny sposób. Adorowało się je, dawało fory, jednak nigdy nie były traktowane na równi z mężczyzną i nie ma co do tego żadnych wątpliwości. Już w archaicznych, prymitywnych plemionach nadawano kobietom pewne obowiązki, zgodne z ich naturą i predyspozycjami uwarunkowanymi przez płeć. Wiadomo, że kobieta z racji choćby delikatniejszej postury i słabszego rozwoju mięśni, nie bardzo nadawała się do prac wymagających szybkości, wytrzymałości i siły fizycznej. Można więc powiedzieć, że kobieta była chroniona przez mężczyznę przed niebezpieczeństwami choćby ze strony dzikich zwierząt czy silniejszych członków innych plemion. Także w póżniejszym rozwoju cywilizacji były zawody typowo, do których wiekszość kobiet nie była predysponowana (piszę "większość", bo oczywiście bywają od tej zasady pewne odstępstwa).
W czasach nam współczesnych siła fizyczna została zastąpiona w większym stopniu przez mechaniczną, pojawiła się automatyka, komputery, siła przestała być więc tak pożadąna jak wcześniej. Dlatego też kobiety zaczęły się pojawiać coraz częściej w zawodach typowo męskich. Jednak nasze mózgi się różnią, czego dowodzi nauka. Dotyczy to chociażby wyobraźni przestrzennej, która w mózgu męskim jest znacznie lepiej rozwinięta. I na koniec pewna dygresja, która wiem, że może zabrzmieć trochę seksistowsko, ale jest poparta moimi wieloletnimi obserwacjami: czasami wystarczy popatrzeć na parkującą auto kobietę, żeby nie mieć żadnych wątpliwości, że nasze mózgi jednak baaardzo się różnią.
Tak więc reasumując: równouprawnienie tak, jednakowość i homogeniczność nie. Jesteśmy różni i to predestynuje nas do zgoła innych zadań.
I oczywiście zgadzam się z Tobą. Nie chodzi o to, żebyśmy nagle stali się tacy sami - cały urok związku polega na tym, że jesteśmy inni. Ale traktujmy swoją inność z szacunkiem i pielęgnujmy ją tam, gdzie ma swoje naukowe uzasadnienie. Natomiast "walczmy" o równość wszędzie tam, gdzie jest to przejaw postaw niesłusznie utrwalonych społecznie.
to ja bym proponował Ci zapoznać z badaniami bo jesteś w tyle tak samo jak ci od patriarchatu, nie wiem czy przejdą linki ale może da rade :)
sciencedaily.com/releases/2015/09/150928123442 kropka htm
nature.com/articles/d41586-019-00677-x
Nie, nie uważam. Wszystko zależy od tego jaką formę przybiera owa komplementacja:))
Problem równouprawnienia na Bałkanach pewnie jest rzeczywisty. Natomiast historia wokół krzyża wydaje się nieco sztuczna. Nie ma atmosfery zagrożenia, a raczej groteski. Postaci dziennikarki, popa policjantów dość papierowe. Grane schematycznie, słabo. Broni się jedynie odtwórczyni roli głównej.
Postaci, o których piszesz miały takie być - przerysowane, aby ukazać wyraziście ich sposób spostrzegania świata i miejsca w nim kobiet. Tak jak pisałam, to satyra. Jednocześnie nie taka znowu odległa od rzeczywistości. Wydaje się, że w XXI wieku powinna to być niemalże komedia historyczna. Niestety, obserwuje się raczej nawrót bezrefleksyjnego fanatyzmu.
Zgadzam się, mnie ten film zniechęcił właśnie swoją sztucznoscią. Doceniam kreację głównej bohaterki, ale poza tym wielkie nic. Oczywscie tematyka aktualna i sluszna, ale nie kupuje tej wizji reżyserskiej. Ja widzialabym to albo w stronę dramatu psychologicznego (wątek relacji z matka tlamszaca córkę) albo bardziej podkreconej satyry społecznej. Ugrzezlo gdzieś pomiędzy, szkoda.