Dwa bardzo dziwne bieguny ludzkie...Postaci są wycofane i totalnie zamknięte przed
światem.
Filmy dość podobne do siebie abstrakcją. Jednak zdecydowanie wolę film Kieł.
ja też jestem za Kłem.
widziałem w nim większą złożoność prostszych spraw na pozór, bo seksualne często są tak strasznie przerysowywane. Kieł... wryło mnie w kinie. Attenberg, przeraziło bardzo podobnie ale nie zatrzymało akcji serca.
Oba tak samo świetne. Kieł był bardziej kontrowersyjny przez co to mocniejszy kaliber, za to Attenberg przyjemniej sie ogląda :)
Moim zdaniem Kieł po prostu był lepiej zrobiony i opowiadał głębszą/ważniejszą historię. Sceny były jasno umotywowane (próba ochrony dzieci przed złym światem czy też widzimisie ojca) natomiast oglądając Attenberg ma się wrażenie, że reżyserka nie bardzo wiedziała co tak naprawdę chce w nim zawrzeć. Więc zawarła wszystko. Pomieszanie izolacji społecznej głównej bohaterki, jej pierwszych kontaktów seksualnych, poszukiwanie przez nią własnego ,,ja" oraz dojrzewanie psychiczne skonfrontowane z równoczesnym odejściem jej ojca to za dużo jak na jeden film. Wiele spraw, a zajmującą i jedyną prawdziwą wydaje się jej rozpacz dziewczyny za odchodzącym powoli ojcem.
Nie ma porównania. Kieł był mocny, konkretny, wciągający i ciekawy. Natomiast po obejrzeniu Attenberga jestem trochę zawiedziony... Kieł - Attenberg 8:6.